Rodzice uczniów z dysfunkcjami w czasie zdalnej nauki mogą liczyć na nauczycieli wspomagających w bardzo ograniczonym zakresie. MEN nie widzi problemu.
Kształcenie w szkołach na odległość z powodu koronawirusa zostało przedłużone do 26 kwietnia. Niewykluczone, że zajęcia w tej formie mogą potrwać nawet do końca roku szkolnego. Samorządy i dyrektorzy zastanawiają się, jak w tym czasie wykorzystać część pracowników.

Telefon do dziecka

Do niedawna w wielu szkołach nauczyciele wspomagający byli bardzo poszukiwani. Co do zasady mają oni pomagać podczas lekcji uczniom z odpowiednim orzeczeniem z poradni psychologiczno-pedagogicznej. W obecnej sytuacji bardzo często staje się to fikcją.
– Rola nauczycielki wspomagającej sprowadza się do wykonania telefonu do dziecka z pytaniem, dlaczego nie odesłało zleconego zdania – mówi matka ucznia ze szkoły podstawowej. – Dzieci z autyzmem potrzebują cały czas wsparcia, a nie pytań o zrealizowanie podstawy programowej – dodaje.
Zmiany sytuacji nie dostrzega jednak resort edukacji narodowej. Wyjaśnia, że w dalszym ciągu obowiązuje te osoby zakres obowiązków, który wynika z par. 7 rozporządzenia ministra edukacji narodowej z 9 sierpnia 2017 r. w sprawie warunków organizowania kształcenia, wychowania i opieki dla dzieci i młodzieży niepełnosprawnych, niedostosowanych społecznie i zagrożonych niedostosowaniem społecznym (Dz.U. z 2017 r. poz. 1578, ze zm.).
– Zatem nauczyciel współorganizujący proces kształcenia powinien realizować wszystkie zajęcia w ścisłej współpracy z nauczycielem prowadzącym zajęcia edukacyjne, jak również z innymi nauczycielami uczącymi ucznia oraz specjalistami, w tym psychologiem, pedagogiem, logopedą, terapeutą pedagogicznym i wychowawcą – przekonuje Anna Ostrowska, rzecznik MEN.
Nauczyciel wspomagający powinien m.in.: / DGP
– Sposoby, formy i metody realizacji zajęć zależą przede wszystkim od indywidualnych potrzeb i możliwości psychofizycznych danego ucznia wynikających z rodzaju i stopnia jego niepełnosprawności – dodaje Ostrowska. Zapewnia też, że w obecnej sytuacji nauczyciel wspomagający powinien pracować z uczniem niepełnosprawnym z wykorzystaniem metod i technik kształcenia na odległość, analogicznie jak pozostali. Dodatkowo resort zaleca, aby w ten proces w miarę możliwości włączyli się rodzice.

Prawo a rzeczywistość

Stanowisko i wytyczne resortu nijak się mają do tego, z czym zderzają się opiekunowie uczniów, którym przypisano takich specjalistów. Na przykład jeśli nauczyciel za pomocą platformy prowadzi lekcje online, to osoba wspomagająca zalogowana jest tylko w tym czasie.
– Mamy obecnie ogromne problemy, a resort edukacji udaje, że ich nie ma i odsyła do dyrektorów. Rolą osoby wspomagającej jest wspieranie nauczyciela podczas prowadzenia lekcji. Jeśli trzeba, to może powtórzyć polecenie uczniowi, do którego został przypisany lub wskazać mu, co źle wykonuje. Dobrze wiemy, że taki zakres obowiązków nie sprawdza się przy kształceniu na odległość – mówi Ewa Tatarczak, przewodnicząca Związku Zawodowego „Rada Poradnictwa”.
– Inaczej byłoby, jeśli nauczyciel wspomagający byłby w pobliżu, a teraz przecież nie może nawet pojawić się w domu i to prowadzi do patowej sytuacji. Trzeba jednoznacznie stwierdzić, że rola nauczycieli wspomagających, ale też innych specjalistów, np. pedagoga lub psychologa, w obecnej sytuacji jest fikcją – dodaje.

Liczą na rodziców

Dyrektorzy rozkładają ręce i przyznają, że regulacje nijak się mają do obecnej sytuacji.
– Część dzieci, które mają przypisanych nauczycieli wspomagających, rzeczywiście ma ograniczone wsparcie tych specjalistów, bo obecnie nie jest to normalna sytuacja. Bazujemy na tym, że rodzice pracują zdalnie i starają się sami zapewnić dziecku to wsparcie – mówi Jacek Rudnik, wicedyrektor szkoły podstawowej nr 11 w Puławach.
Jego zdaniem dzieci z autyzmem i zespołem Aspergera ucząc się w domu, nie są narażone na niepożądane bodźce, które mają w szkole.
Także Izabela Leśniewska, dyrektor szkoły podstawowej nr 23 w Radomiu uważa, że obecnie rola nauczycieli wspomagających i innych specjalistów jest mocno ograniczona.
– Zalecam, aby wychowawcy wskazywali im, którzy uczniowie, nawet bez orzeczenia, potrzebują pomocy, bo np. pojawiają się problemy w nauce – dodaje.
Problemem może być też uzyskanie pomocy nauczyciela wspomagającego w przyszłym roku szkolnym.
– Napisaliśmy już w tej sprawie do MEN prośbę, aby dotychczasowe orzeczenia wydane na określony etap kształcenia były z automatu przedłużone o kolejny rok. Z uwagi na to, że poradnie psychologiczno-pedagogiczne są zamknięte, wszystko leży i nie są wydawane nawet nowe orzeczenia dla dzieci, które dopiero rozpoczynają edukację – mówi Ewa Tatarczak.
– Jeśli pojawiłby się taki przepis, to eksperci z poradni mogliby się skupić wyłącznie na wydawaniu nowych orzeczeń, a dotychczasowe byłyby przedłużone z automatu. Inaczej uczniowie po powrocie do szkoły stracą prawo do tych specjalistów – przestrzega. Ministerstwo Edukacji Narodowej nie zajęło jeszcze stanowiska w tej sprawie.
Cała sytuacja nie podoba się też samorządom, które muszą wypłacać pensje wszystkim pedagogom bez względu na ich nawet znikomy udział w kształceniu na odległość. Arseniusz Finster, burmistrz Chojnic, uważa, że należy się zastanowić, czy istnieje możliwość umiejscowienia w systemie nauczania zdalnego np. nauczycieli wspomagających, bibliotekarzy, logopedów, psychologów, pedagogów szkolnych czy nawet nauczycieli wychowania fizycznego. Resort edukacji również w tym temacie milczy i tłumaczy, że o tym decydują dyrektorzy w porozumieniu z nauczycielami.