Liczniejsze klasy, mniej pedagogów, ograniczanie inwestycji. Tak samorządy zamierzają radzić sobie w kolejnym roku szkolnym.
Wydatki na oświatę według wyliczeń MEN / DGP

W gminach rozpoczęło się planowanie szkolnego rozkładu jazdy 2020/2021. Włodarze, zwłaszcza w większych miastach, zapowiadają, że wskutek zaniżonej subwencji oświatowej będą musieli mocno ograniczyć wydatki na edukację. Dyrektorzy szkół otrzymują – bardziej lub mniej formalne – wytyczne, które sprowadzają się do ograniczenia liczby etatów i łączenia klas. – Z uwagi na zmniejszone wpływy do budżetu miasta oraz zbyt niską subwencję oświatową zalecone zostanie projektowanie klas o zwiększonej liczebności. Skutkiem tych działań może być zmniejszenie liczby etatów nauczycieli – potwierdza Kamila Bogacewicz z Urzędu Miejskiego w Białymstoku. Podobne decyzje podejmują inne samorządy.

– W planach nowego roku szkolnego 2020/2021 oddziały szkolne będą liczniejsze, a liczba etatów nauczycieli zostanie zmniejszona. Dotyczy to głównie tzw. nauczycieli nietablicowych. Nie będziemy też mieli pieniędzy na remonty i inwestycje w placówkach oświatowych – mówi Monika Zapotoczna z urzędu miasta w Zielonej Górze.

– Decyzje, które będą podejmowane przez samorządy przy zatwierdzaniu arkuszy organizacyjnych na kolejny rok szkolny, będą musiały odbić się na jakości edukacji – ostrzega Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich. – Nie chcemy tego robić, ale jesteśmy zmuszeni do tego typu ruchów – dodaje.

W mniejszych gminach przy nielicznych pojedynczych oddziałach takie manewry są ograniczone. – Będą jednak i tak łączone klasy, albo zrezygnuje się z tworzenia grup np. językowych lub tych z zajęć wychowania fizycznego – wylicza Wójcik.

Oświatowe związki zawodowe, choć rozumieją trudną sytuację samorządów, są oburzone. – Niektóre firmy informatyczne stworzyły już specjalne oprogramowanie i na tej podstawie organy prowadzące arbitralnie chcą ustalać ogólną liczbę etatów wsparcia pedagogicznego w szkole (pedagog, psycholog, bibliotekarz, logopeda, opieka w świetlicy itp.). Oznacza to przede wszystkim ograniczenie dzieciom i młodzieży dostępu do wysokiej jakości bezpłatnej edukacji. Takie działania są skandaliczne i winny spotkać się z interwencją MEN i kuratorów oświaty – twierdzi Sławomir Wittkowicz, przewodniczący branży nauki, oświaty i kultury w FZZ.

Samorządy obawiają się, że wprowadzenie przez rząd od września 2020 r. kolejnych 6 proc. podwyżki dla nauczycieli doprowadzi je do finansowej katastrofy. Tym bardziej że w bud żecie na ten cel zaplanowano 100, a nie ponad 835 mln zł. Resort edukacji tłumaczy to tym, że liczba nauczycieli zmniejszyła się o około 7 tys. etatów. W efekcie samorządom nie potrzeba aż tylu środków. – Nigdy z powodu zmniejszenia się etatów nie cięto subwencji oświatowej. Niestety w konsekwencji to musi się przełożyć na konkretne działania po stronie gminy i powiatów – komentuje Krystyna Szumilas, była minister edukacji narodowej, posłanka PO.

Nowy rok szkolny

Z sondy DGP wynika, że w oświacie idą trudne czasy. Samorządy, aby wywiązać się z podstawowych zobowiązań płacowych wobec nauczycieli i pozostałych pracowników, zapowiadają, że będą szukać oszczędności. Do takiej sytuacji doprowadziły ich m.in. poprzednie podwyżki dla nauczycieli, które przełożyły się też na wzrost innych dodatków, a także wyłączenie z płacy minimalnej dodatku stażowego dla pozostałych pracowników administracyjnych zatrudnionych w szkołach, w tym woźnych, sprzątaczek i pracowników administracyjnych. Samorządy zapowiadają liczniejsze oddziały i redukcję zatrudnienia. Mogą to zrobić, bo przepisy co do zasady nakładają obowiązek tworzenia oddziałów maksymalnie do 25 uczniów tylko w klasach I–III szkół podstawowych. W starszych mogą być już przetasowania i np. z czterech powstaną trzy oddziały.
– Z uwagi na zmniejszone wpływy do budżetu miasta oraz zbyt niską subwencję oświatową na przyszły rok szkolny zalecone zostanie projektowanie klas o zwiększonej liczebności. Może to spowodować konieczność połączenia istniejących klas w celu zmniejszenia liczby małych oddziałów. Skutkiem wskazanych działań może być zmniejszenie etatów nauczycieli w szkołach – potwierdza Kamila Bogacewicz z Urzędu Miasta w Białymstoku.
Podobne decyzje podejmują inne samorządy.
Związki zawodowe potwierdzają, że w tym roku szykują się oszczędności w oświacie.
– Samorządy bardziej lub mniej formalnie naciskają na dyrektorów szkół, a ich rola sprowadza się do podjęcia decyzji, czy ciąć etat pedagoga, świetlicy, czy też w bibliotece – mówi Sławomir Wittkowicz, przewodniczący branży nauki, oświaty i kultury w FZZ.
– Naszym zdaniem jest to niedozwolona ingerencja organu prowadzącego w działalność konkretnej szkoły – dodaje.

Łączenie grup i klas

W gorszej sytuacji są gminy, które zarządzają małymi szkołami z niewielką liczbą uczniów. – Nie możemy się zdecydować na takie oszczędności jak duże miasta, które przez zaniżoną subwencję chcą ograniczać liczbę nauczycieli i łączyć mniejsze klasy w większe. Dodatkowo kolejna podwyższka dla nauczycieli robi się dla nas kosztowna, po wakacjach wiele małych gmin może mieć poważne problemy finansowe – twierdzi Krzysztof Iwaniuk, wójt gminy Terespol i przewodniczący Związku Gmin Wiejskich RP.
– Nie mamy zbiorczych szkół i musimy utrzymywać nauczycieli i pracowników administracyjnych często w placówkach z niewielką liczbą uczniów. Z pewnością będą łączone grupy np. językowe i nawet klasy, bo w uzasadnionych przypadkach jest taka możliwość – przekonuje.

Bez inwestycji

Część samorządów nie chce na razie potwierdzić, że będzie szukać oszczędności w etatach i liczbie tworzonych klas, ale mówi już o cięciu inwestycji.
– Dopiero pracujemy nad wytycznymi do nowej organizacji roku szkolnego 2020/2021. W związku z dużym i zwiększającym się co roku niedoszacowaniem subwencji oświatowej w celu zapewnienia pełnego finansowania wydatków obligatoryjnych w 2020 r., w szczególności wynagrodzeń, musieliśmy ograniczyć wydatki na remonty szkół i placówek oświatowych – potwierdza Kamil Dąbrowa, rzecznik prasowy stołecznego ratusza.
Taką samą drogą zamierza pójść Radom.
– W tym roku około 90 proc. środków na oświatę trafi na wynagrodzenia nauczycieli i pozostałych pracowników. Zostanie nam zaledwie 10 proc., co praktycznie oznacza, że nie będzie pieniędzy na planowane wcześniej remonty – wyjaśnia Karol Semik, wiceprezydent Radomia. – Od podwyżek nie możemy się uchylać – dodaje.
Są też i miasta, które nie będą musiały ograniczać liczby etatów. Bo i tak nie ma ich kim obsadzać. – Dyrektorzy samorządowych szkół i przedszkoli zgłaszają problemy dotyczące zapotrzebowania na nauczycieli specjalistów (pedagogów, psychologów), nauczycieli wychowania przedszkolnego, a nawet pracowników administracji i obsługi – wyjaśnia Dariusz Nowak, rzecznik urzędu miasta w Krakowie.
– Zbliża się czas na przygotowanie projektów organizacyjnych pracy szkół. Dopiero po analizie będzie można stwierdzić, z jakimi dodatkowymi problemami będą się borykać szkoły podczas organizacji pracy – dodaje.
Maciej Chłodnicki, rzecznik prasowy prezydenta Rzeszowa, przyznaje, że nie podjęto jeszcze decyzji, jakie ewentualne oszczędności będą podejmowane przy planowaniu nowego roku szkolnego. – Jeśli chodzi o szukanie pieniędzy, to musimy się wstrzymać do marca, kiedy to mamy dostać oficjalne dane dotyczące wysokości subwencji – zaznacza.