Do końca marca pracownicy oświaty czekają na dodatkowe wynagrodzenie roczne. Przez kwietniowy protest może być ono mniejsze nawet o kilkaset złotych.
Zeszłoroczny strajk generalny, który trwał prawie trzy tygodnie, już po raz drugi powoduje spustoszenie w kieszeniach nauczycieli. Po raz pierwszy – gdy za ten okres nie mieli wypłacanego wynagrodzenia. Teraz okazuje się, że odejście od tablicy przekłada się również na niższe bonusy.

Jak to liczyć

Zgodnie z art. 2 i 4 ustawy z 12 grudnia 1997 r. o dodatkowym wynagrodzeniu rocznym dla pracowników jednostek sfery budżetowej (t.j. Dz.U. z 2018 r. poz. 1872) – co do zasady – trzeba przepracować pół roku, aby ubiegać się o trzynastkę. Wynosi ona 8,5 proc. sumy wynagrodzenia za pracę otrzymanego przez pracow nika w ciągu danego roku kalendarzowego. Do wysokości dodatkowego wynagrodzenia rocznego poza pensją zasadniczą wlicza się też inne świadczenia wynikające ze stosunku pracy – dodatki, nagrody, a także ekwiwalent i wynagrodzenie urlopowe. Nie bierze się pod uwagę świadczeń z ubezpieczenia chorobowego, otrzymywanych w związku z niezdolnością do pracy, wynagrodzenia za dwa dni opieki nad dzieckiem do 14 lat, nagród uznaniowych i jubileuszowych, odpraw emerytalnych lub rentowych.
Nauczyciele pytają teraz na forach internetowych, czy to prawda, że przez udział w strajku otrzymają niższe dodatkowe wynagrodzenie roczne.
– Trzynastka będzie wypłacana u nas na początku marca. Nie mamy jeszcze wytycznych i wyliczeń, jak do kwestii strajku podejdzie starostwo, czy wyliczy trzynastkę z potrąceniem za okres strajku, czy też nie – mówi Anna Sala, dyrektor I LO w Suchej Beskidzkiej.
– Do tej pory od samorządu nasi nauczyciele nie otrzymali rekompensaty za okres strajku. Mogli tylko liczyć na niewielkie wsparcie finansowe związków zawodowych – dodaje.
Z kolei w Puławach trzynastki już trafiły na konta nauczycieli.
– U nas protest trwał nieco krócej, bo dwa tygodnie, ale po jego zakończeniu organ prowadzący nie wypłacał żadnych rekompensat. Z tego, co mi wiadomo, nasi nauczyciele nie załapali się też na pieniądze z funduszu prowadzonego przez Związek Nauczycielstwa Polskiego – mówi Jacek Rudnik, wicedyrektor Szkoły Podstawowej nr 11 w Puławach.
– W zależności od stopnia awansu zawodowego nauczyciele mogli stracić na trzynastce od kilkudziesięciu do kilkuset złotych. U nas takie wyliczenia wykonuje specjalny program, który po prostu nie uwzględnia pensji za okres strajku – dodaje.
Na przykład nauczyciel dyplomowany z 20-letnim stażem i 10 proc. dodatku motywacyjnego przez udział w strajku trwającym trzy tygodnie stracił około 250 zł.
Dyrektorzy szkół przyznają też, że osoby, które wybrały inną formę protestu, np. nagminne korzystanie ze zwolnień lekarskich, też nie mają co liczyć na uwzględnienie tego okresu przy wyliczeniu dodatkowego wynagrodzenia rocznego.

Zasypani wnioskami

Część samorządów tuż przed strajkiem zapewniało nauczycieli, że nie będzie żadnych potrąceń po udziale w strajku. Jednak regionalne izby obrachunkowe jednoznacznie wskazały, że takie wypłaty naraziłyby włodarzy na zarzut naruszenia dyscypliny finansów publicznych. Warszawa czy Łódź zdecydowały więc jedynie o tym, że nie będą z tego tytułu uszczuplać funduszu wynagrodzenia nauczycieli. W efekcie pula środków, które nie zostały wypłacone przez strajk, trafiła na wyższe dodatki motywacyjne.
– Dzięki takim rozwiązaniom w ostatecznym rozrachunku nauczyciele nie stracili zbyt wiele. Generalnie jednak, jeśli ktoś mniej zarobił, to otrzyma w tym roku niższą trzynastkę za 2019 r. – mówi Krzysztof Baszczyński, wiceprezes Związku Nauczycielstwa Polskiego.
– W Rybniku i Zielonej Górze podwyżki na poziomie 9,6 proc. ustalone przez rząd od września ubiegłego roku były już wypłacane od czerwca, a to też przełożyło się na rekompensatę dodatkowej pensji. Niestety, strajk sprawił, że wielu nauczycieli otrzymało niższe wynagrodzenie, a teraz niższe dodatkowe wynagrodzenie roczne – przyznaje Baszczyński.
Związkowcy przekonują, że samorządy mogły się zgodzić na zawieranie porozumień dyrektorów szkół z komitetami strajkowymi. A wtedy mogłoby nie dochodzić do żadnych potrąceń. Jednak lokalni włodarze i sami dyrektorzy z obawy przed zarzutami niegospodarności, a także masową kontrolą ze strony okręgowych inspekcji pracy nie decydowali się na taki krok.
ZNP był też inicjatorem tzw. funduszu obywatelskiego na rzecz nauczycieli, którzy stracili na strajku. Niestety, na pieniądze mogli się załapać tylko ci, którzy są w najtrudniejszej sytuacji finansowej. Rekompensata mogła maksymalnie wynieść 500 zł.
– Obecnie rozpatrzonych zostało już ponad 15 tys. wniosków o takie świadczenia. Pozostało jeszcze 20 tys. Z funduszu, który liczył 8 mln zł, wydano już 6 mln zł – wylicza Krzysztof Baszczyński.
Dyrektorzy szkół przyznają, że kolejny przykład na uszczuplenie wynagrodzeń nauczycieli z powodu strajku zniechęcił pracowników oświaty do kolejnego protestu.
– Brak rekompensat finansowych dla większości protestujących nauczycieli, a teraz jeszcze niższe trzynastki skutecznie zniechęcają środowisko do myślenia o jakichkolwiek formach strajku – mówi Marek Pleśniar, dyrektor Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty.
– Nawet strajk włoski zapowiadany przez ZNP nie jest widoczny i odczuwalny w szkołach. Ludzie popadli w beznadzieję i nie wierzą, że coś mogą w ogóle wywalczyć – dodaje.
DGP