Resorty edukacji i przedsiębiorczości twierdzą, że wiedzą, jak odmienić oświatę tak, by zamiast terroru testów wymuszała kreatywność i krytyczne myślenie.
Pierwszy etap planu, który przedstawili ministrowie Jadwiga Emilewicz i Dariusz Piontkowski, rusza 19 sierpnia. Projekt „Szkoła dla innowatora” jest konsekwencją raportu, który powstał na zlecenie Ministerstwa Przedsiębiorczości i Technologii. „Polska szkoła nie kształtuje w uczniach w wystarczającym stopniu kompetencji «wychodzenia poza schematy», uczniowie boją się myśleć kreatywnie, nie umieją współpracować” – oceniali autorzy, a sprawę jako pierwszy opisał DGP.
– Do 9 września czekamy na zgłoszenia podmiotów pozarządowych. Zadaniem wyłonionego operatora będzie współpraca z nauczycielami przy wspólnym tworzeniu metod edukacyjnych. Następnie wytypujemy 20 szkół podstawowych z czterech różnych województw. Zarówno z dużych miast, jak i małych gmin – mówi szefowa MPiT Jadwiga Emilewicz. Z każdej szkoły zostanie oddelegowanych od 6 do 10 nauczycieli przedmiotów matematyczno-przyrodniczych i humanistycznych.
W roku szkolnym 2021/2022 w klasach siódmych ruszą tam lekcje w nowej odsłonie. – Wnioski z nich przyczynią się do powstania rozwiązań stosowanych potem szeroko w całym systemie edukacji – dodaje minister i przekonuje, że na rynku pracy przybywa zawodów wymagających szybkiego podejmowania nieszablonowych decyzji.
– Nie ma co marzyć o konkurencyjnej gospodarce, jeśli nie pozbędziemy się z systemu edukacji bezrefleksyjnych schematów – mówi Emilewicz.
Takie postawienie sprawy oburza Barbarę Chyłkę, nauczycielkę i przez ostatnie lata dyrektor szkoły podstawowej w Chrząstowicach na Opolszczyznie. – Ten projekt jest tylko po to, by MEN mógł powiedzieć przed wyborami: poprawiamy szkołę – ocenia w rozmowie z nami.
Nowy minister edukacji Dariusz Piontkowski przekonuje, że podstawa programowa nawet dziś nie jest zła. Do tego od 2017 r. działa rządowy program „Aktywna tablica”, który w ciągu trzech lat ma wyposażyć szkoły w urządzenia multimedialne. Uruchamiane są centra mistrzostwa informatycznego, dzięki którym powstanie 700 kół zainteresowań. Słabym ogniwem, zdaniem ministra, bywa sposób przekazywania wiedzy. – Nauczyciele nie są przymuszani do stosowania jednej metody dydaktycznej. Praktyka pokazuje jednak, że wielu nie wychodzi poza schemat wykładów opartych na podręczniku – ocenia szef MEN.
– Nie jest sztuką uczyć zdolnych uczniów. Szczególnie takich, którzy mają wsparcie ze strony rodziców, finansujących dodatkowe zajęcia. Sztuką jest doprowadzić do tego, żeby uczeń trójkowy stał się po roku czwórkowym – dodaje Emilewicz. Ale do tego trzeba zmienić podejście. Czyli? Lekcje na hamakach, nauka liczenia na wykałaczkach, praca w zespołach, łączenie lekcji informatyki z techniką, biologii z fizyką. Wszystko, co daje inną perspektywę – słychać w odpowiedzi.
Tylko jak myśleć niesztampowo, kiedy klasy pękają w szwach? – Jasne, że łatwiej pracuje się w mniejszych grupach – przyznaje minister edukacji, a winą za tłok obarcza… samorządy, których większość – jego zdaniem – nie zrobiła nic, by się z nim uporać. – Będziemy próbowali to zmienić i wprowadzić czynnik, który przynajmniej część pieniędzy płynących z subwencji uzależni od wielkości klasy. Damy więc bodziec, ale zadanie jest po stronie samorządów i ich inwestycji – zapowiada Piontkowski.
A jak zachęcić nauczycieli do efektywnej pracy, szczególnie teraz, gdy trwa dyskusja o wznowieniu protestów jesienią? Barbara Chyłka mówi, że po strajku spadła motywacja nauczycieli do działania. – W różnych miejscach słyszę, że kuratoria wystawiają kolejne oferty pracy w szkole. Ludzie rezygnują, bo są zmęczeni. Mają dość kolejnych nowatorskich pomysłów na szkołę – przekonuje nauczycielka.
Dariusz Piontkowski przypomina, że minister Anna Zalewska próbowała wprowadzić obowiązkową ocenę nauczyciela co pięć lat i uzależnić od niej tempo awansu zawodowego i premie. To rozwiązanie nie zyskało akceptacji środowiska. – Nie wyobrażam sobie, żebyśmy do tematu wkrótce nie wrócili. Myślę, że w szerokim gronie związków zawodowych, ale i rodziców, należy dyskutować nad metodą. Bo sama ocena pracy jest niezbędna, by motywować nauczycieli do działania – mówi. A zdaniem Jadwigi Emilewicz skoro zdecydowaliśmy się ujawnić system oceny szpitali w Polsce, pokazujący i efektywność leczenia, i powikłania, to podobnie można by zrobić w odniesieniu do szkół i kadry.
– Wytworzyłaby się zdrowa konkurencja – ocenia szefowa MPiT. Czy więc efektem programu ma być weryfikacja, kto się do zawodu nadaje? – Program stworzy propozycje dobrych praktyk. Warto przeanalizować, którzy nauczyciele potrafią je wykorzystać w pracy z uczniem – pada odpowiedź.
Lekcje w nowej odsłonie miałyby ruszyć w klasach siódmych w 2021 r.