Nie ma większych problemów z naborem do szkół ponadpodstawowych i ponadgimnazjalnych na rok szkolny 2019/2020 – zapewniał wczoraj po raz kolejny resort edukacji. Jednak nie tylko podwójny rocznik jest problemem – na ostatniej prostej okazało się, że są też błędy w wynikach egzaminów.
W tym roku o miejsca w liceach, technikach i szkołach branżowych stara się aż 726 tys. osób, zamiast ok. 350 tys. – jak w poprzednich latach. To efekt podwójnego rocznika wskutek kumulacji uczniów z wygaszanych gimnazjów i wydłużonych, ośmioklasowych podstawówek.
Na wczorajszej konferencji szef MEN Dariusz Piontkowski przedstawił informacje zebrane przez kuratorów oświaty we wszystkich samorządach. Potwierdziły się nasze wczorajsze ustalenia: miejsc brakuje tylko w Zielonej Górze, jest ich o blisko tysiąc za mało. W pozostałych miastach i powiatach bilans wychodzi na plus.
Resort podkreśla, że w tym roku szkolnym na 726 751 uczniów (350 566 absolwentów gimnazjów 376 185 szkół podstawowych) czeka ogółem 828 977 miejsc w całym kraju. To oznacza ponad 102 tys. dodatkowych miejsc, w tym prawie 40 tys. w liceach ogólnokształcących, do których co roku aplikuje ok. 45 proc. absolwentów danego rocznika. Obecnie w skali kraju w liceach są miejsca dla ok. 365 tys. uczniów.
– W wielu miastach są miejsca dla podwójnego rocznika, ale minister edukacji wciąż nie bierze pod uwagę, że często nie w tych placówkach, w których uczniowie chcieliby się uczyć. Nie dziwię się więc pomysłom rodziców, którzy sugerowali dzieciom, aby w kolejnym roku ponownie ubiegały się o przyjęcie do wybranych szkół – mówi Sławomir Wittkowicz, przewodniczący branży nauki, oświaty i kultury w Forum Związków Zawodowych.
Dariusz Piontkowski podkreśla, że podległy mu resort aktywnie wspiera samorządy w procesie rekrutacji na rok szkolny 2019/2020, co znajduje odzwierciedlenie w podziale subwencji oświatowej, uwzględniającym zwiększone wydatki związane z naborem do szkół ponadpodstawowych i ponadgimnazjalnych. W związku z tym powiaty otrzymają ok. 890 mln zł więcej. Samorządy jednak twierdzą, że reforma kosztowała je znacznie więcej, niż wyliczył resort.
Podwójna liczba uczniów to w tym roku niejedyny problem. Tuż przed wydaniem zaświadczeń z wynikami egzaminów (zakończenie roku dla ósmoklasistów i gimnazjalistów w części szkół odbyło się już wczoraj, inni mają je dziś) okazało się, że na Mazowszu system informatyczny źle podał wyniki egzaminu z matematyki. Jak tłumaczy DGP szef Centralnej Komisji Egzaminacyjnej Marcin Smolik, zawiódł jeden z algorytmów.
Rodzice są zbulwersowani, bo zaburza to i tak napięty harmonogram rekrutacji – samorządy pozwalają na zmianę wyboru szkół po zapoznaniu się z wynikami w systemie, ale jest na to tylko kilka dni. Przez błąd część uczniów może nie zdążyć tego zrobić, przez co mogą nie dostać się do wybranej szkoły albo w ogóle nie załapać się w pierwszym terminie. Oburzające zdaniem rodziców jest również to, że błąd został wykryty nie dzięki czujności komisji, ale dzięki interwencji sfrustrowanego ucznia, który przyszedł do warszawskiej OKE, żeby zweryfikować swoją punktację. Z jego wstępnych wyliczeń wynikało bowiem, że powinien otrzymać lepszy wynik. I faktycznie, na miejscu okazało się, że system źle policzył mu punkty. Gdyby nie jego determinacja, nikt nie dowiedziałby się o problemie, a uczniowie mieliby wyniki niezgodne ze swoimi osiągnięciami.