Jeśli ceny energii poszybują w górę, uczelnie nie mają możliwości, by je sobie zrekompensować. Spadnie jakość kształcenia – alarmują akademicy.
Nawet jeśli upiecze się odbiorcom indywidualnym, bo prezes Urzędu Regulacji Energetyki nie zatwierdzi taryf proponowanych przez firmy energetyczne, wzrost cen nie ominie przedsiębiorstw, samorządów czy takich instytucji jak uczelnie. One cenę energii ustalają w ramach negocjacji lub postępowań przetargowych. – Takie podmioty mogą zdecydowanie mocniej odczuć wzrost cen energii, w szczególności w przypadku zawierania umów w obecnych realiach, po wygaśnięciu kontraktów dotychczas zabezpieczających dostawy prądu. Ciężko sobie wyobrazić sytuację, w której przedsiębiorstwa energetyczne miałyby działać na swoją szkodę, sprzedając prąd poniżej kosztów rynkowych – podkreśla Jakub Kasnowski, radca prawny, specjalista ds. energetyki.
Zaznacza przy tym, że dostawcy mogą być potencjalnie zmuszeni do zrekompensowania sobie nierynkowych cen zaoferowanych odbiorcom indywidualnym, m.in. właśnie na podmiotach typu uczelnie. – W ich przypadku istotne podwyżki energii w najbliższych latach mogą być nieuniknione – podsumowuje ekspert.

Kto ucierpi najbardziej

W najgorszej sytuacji będą uczelnie niepubliczne, które nie dostają subwencji z ministerstwa i utrzymują się głównie z czesnego. Ewa Balik, rzecznik prasowy Akademii Leona Koźmińskiego przyznaje, że jeżeli ceny energii wzrosną, to będzie to wymagało restrukturyzacji kosztów. – Pokrycie podwyżek w przypadku instytucji edukacyjnej będzie oznaczało ograniczenie aktywności naukowej – wskazuje Balik. Czesnego uczelnia nie może podnieść, bo student ma zagwarantowaną jego niezmienność przez cały okres trwania nauki.
– W naszym przypadku, choć jesteśmy uczelnią niepubliczną, to nie działamy dla zysku i każda wypracowana nadwyżka finansowa jest skierowywana na badania naukowe. Chcielibyśmy je dalej rozwijać – wskazuje Balik.
W nieco lepszej sytuacji są uczelnie publiczne. – W przypadku szkół wyższych takich jak nasza, w nowej ustawie subwencja jest indeksowana o wskaźnik wzrostu cen. Więc z punktu widzenia studiów stacjonarnych wzrost kosztów energii jest, przynajmniej częściowo, kompensowany. Inaczej rzecz wygląda w przypadku studiów niestacjonarnych, czyli płatnych – tłumaczy Anna Korzekwa-Józefowicz pełnomocnik rektora Uniwersytetu Warszawskiego ds. komunikacji.
Jak podkreśla, w dłuższej perspektywie przychody z kształcenia na studiach płatnych nie będą po prostu pokrywały kosztów. – Jednocześnie jako uczelnia musimy zapewnić możliwość ich dokończenia tym, którzy je rozpoczęli, więc nie możemy zaprzestać ich prowadzenia – dodaje Korzekwa-Józefowicz.
– Do czasu ukończenia studiów przez osoby przyjęte na dany rok akademi cki, uczelnia nie może zwiększyć wysokości ustalonych dla nich opłat ani wprowadzić nowych. Przykładowo na prawie mamy 5-letni cykl kształcenia. Oznacza to, że przez ten czas nie możemy podnieść opłat, nawet jeżeli wzrost kosztów kształcenia nastąpił z przyczyn niezależnych od uczelni – potwierdza prof. Jerzy Pisuliński, dziekan Wydziału Prawa Uniwersytetu Jagielońskiego.
– Rozumiem, że studenci powinni być chronieni, ale co z uczelniami – pyta retorycznie.
Anna Korzekwa-Józefowicz zwraca jednocześnie uwagę, że zwiększenie kosztów energii elektrycznej (a więc i kosztów utrzymania nieruchomości), może skutkować też tym, że sale będą zapełniane maksymalnie, lub tam, gdzie to możliwe, zmniejszona zostanie liczba zajęć warsztatowych i ćwiczeniowych. – Przy konieczności pokrycia zwiększonych kosztów prądu, konieczne może się okazać też zmniejszenie wynagrodzeń prowadzących zajęcia na studiach płatnych – zaznacza Korzekwa-Józefowicz.
– Do tej pory uczelnie nie musiały się zmierzyć z tak wysokimi podwyżkami cen prądu, więc trudno powiedzieć, jak sobie z tym zadaniem poradzą. W przeszłości wzrost kosztów swojej działalności wynikający przykładowo ze zmian w prawie (np. wzrost płacy minimalnej) rekompensowały sobie chociażby sprzedażą nieruchomości czy outsourcingiem niektórych usług – wyjaśnia prof. Piotr Stec, dziekan Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Opolskiego.

Zagrożone badania

– Problem wzrostu cen prądu będzie najbardziej zauważalny na wydziałach, na których korzysta się z laboratoriów czy zaawansowanego technologicznie sprzętu. Nawet kilkunastoprocentowa podwyżka energii spowoduje ogromny wzrost kosztów, który będzie liczony w milionach złotych w przypadku dużych uczelni – wylicza prof. Jerzy Pisuliński.
Zwraca też uwagę, że uczelnia realizuje projekty badawcze, na które są przeznaczone określone pieniądze. – Jeżeli jakiegoś nie wykonamy, bo zabraknie środków na pokrycie zwiększonych wydatków, np. za energię elektryczną, będziemy musieli zwrócić fundusze, które otrzymaliśmy z NCN lub NCBR. A dopłacanie do projektów może wprowadzić uczelnię w kłopoty finansowe – podkreśla prof. Pisuliński.
Z kolei w ocenie prof. Piotra Steca, trudno będzie reformować uczelnie, bo nawet jeśli środki na szkolnictwo wyższe będą nieco większe, to ten wzrost zostanie skonsumowany przez podwyżki cen energii.
– Czyli będziemy musieli robić więcej i lepiej, mając na to mniej pieniędzy – podkreśla profesor.
Natomiast Przemysław Stanula z biura prasowego Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza (UAM) w Poznaniu mówi, że jeżeli nie otrzyma zwiększonych środków na działalność w 2019 r., to wzrost kosztów zakupu energii skutkować będzie prawdopodobnie ograniczeniem wydatków na remonty.

Akademicka specyfika

Profesor Pisuliński zwraca jednocześnie uwagę, że podobnie sytuacja będzie wyglądać w przypadku innych zmian w prawie, np. gdy powstanie nowy podatek lub zwiększą się koszty pracy ze względu na podwyżkę minimalnego wynagrodzenia.
– Koszty działalności uczelni wzrastają, ale my nie mamy narzędzi, aby je sobie chociaż w części zrekompensować – podkreśla.
Wskazuje, że nawet jeżeli podwyżki energii nie weszłyby w życie już od przyszłego roku, a dopiero w kolejnych latach, uczelnie nie mają możliwości, aby stopniowo zacząć się na nie przygotowywać, np. poprzez stopniowe podwyższanie opłat za kształcenie na studiach niestacjonarnych. – Wysokość opłat za usługi edukacyjne nie może przekraczać kosztów niezbędnych do utworzenia i prowadzenia studiów. Innymi słowy nie mamy prawa pobierać więcej aniżeli na tę chwilę one nas faktycznie kosztują. Kalkulując opłaty za usługi edukacyjne, nie możemy brać pod uwagę wzrostu kosztów w przyszłości – mówi dziekan WPiA UJ.
I dodaje: – Nie wyczarujemy tych brakujących pieniędzy. Odbije się to na pewno na poziomie edukacji czy wyposażeniu szkół wyższych. Z jednej strony uczelnie muszą uwzględniać koszty działalności, nie powinny się zadłużać, a z drugiej ustawodawca nakłada na nas tak wiele ograniczeń, że nie jesteśmy w stanie reagować na różne sytuacje rynkowe – konkluduje.
22 mln zł to roczny koszt zużycia energii elektrycznej na Uniwersytecie Warszawskim
2 mln zł to prognozowany wzrost kosztów funkcjonowania UAM w przypadku wzrostu cen energii