Związkowcy zapowiadają skargę do Trybunału Konstytucyjnego w sprawie zatrudniania pedagogów pracujących do czterech godzin tygodniowo na umowach śmieciowych.
Związkowcy domagali się, aby przepisy Karty nauczyciela (KN) stosowano przy zatrudnianiu nauczycieli nie tylko w samorządowych szkołach, ale także w placówkach publicznych i niepublicznych oraz przedszkolach, które są prowadzone przez osoby fizyczne i prawne. Ostatecznie udało im się przekonać resort edukacji, by wszyscy nauczyciele byli zatrudniani na podstawie etatu w rozumieniu kodeksu pracy.
Właściciele tych placówek zaczęli apelować do rządzących o zmianę przepisów. Argumentowali, że wielu pedagogów nie jest zainteresowanych pracą na ułamek etatu. Nauczyciele specjaliści, logopedzi i pedagodzy często prowadzą własne firmy i ta forma zatrudnienia ich nie interesuje. Do tej argumentacji dołączyli się rodzice osób z orzeczeniami z poradni psychologiczno-pedagogicznych. Dodatkowo pojawił się problem zgody na dodatkowe zatrudnienie z placówek samorządowych. Takiego wymogu nie ma przy umowach-zlecenia lub o dzieło.
Zatrudnianie nauczycieli / Dziennik Gazeta Prawna
MEN postanowił więc złagodzić nieco przepisy w tym zakresie. Teraz protestują więc związkowcy i przestrzegają, że nowe regulacje będą dyskryminujące dla pozostałych nauczycieli zatrudnionych na etat.

Przepisy: do czterech godzin bez umowy o pracę

Zgodnie z art. 10a ustawy z 26 stycznia 1982 r. – Karta nauczyciela (t.j. Dz.U. z 2018 r. poz. 967 ze zm.) osoby uczące w niesamorządowych placówkach oświatowych (publicznych i niepublicznych) muszą być zatrudniane na podstawie umowy o pracę w rozumieniu kodeksu pracy. W ustawie z 9 listopada 2018 r. o zmianie ustawy – Prawo oświatowe i ustawy o systemie oświaty dodano do tego ust. 2, w którym uregulowano, że w przypadku nauczycieli prowadzących zajęcia bezpośrednio z uczniami lub wychowankami w wymiarze nie wyższym niż czterech godziny tygodniowo powierzenie prowadzenia tych zajęć może nastąpić także na innej podstawie niż umowa o pracę. Z takim jednak zastrzeżeniem, że w treści łączącego strony stosunku prawnego nie mogą przeważać cechy charakterystyczne dla stosunku pracy. O ten przepis na najbliższym posiedzeniu Senatu (które rozpoczyna się dziś) chcą walczyć związkowcy.
– To jest niedopuszczalne, aby w ten sposób dzielić nauczycieli na tych na etacie i pozostałych. Jeśli te przepisy wejdą w życie, to osoby uczące do czterech godzin tygodniowo w myśl KN nie będą traktowane jako nauczyciele. Nikt nie będzie nawet wiedział, czy były karane – na przykład czy wskutek postępowania dyscyplinarnego zostały pozbawione możliwości pracy w zawodzie. Te rozwiązania będą stosowane z narażeniem uczniów na niebezpieczeństwo – mówi Krzysztof Baszczyński, wiceprezes Związku Nauczycielstwa Polskiego (ZNP).
– Wszyscy nauczyciele mają obowiązek być oceniani co trzy lata, a po wejściu w życie procedowanej nowelizacji co pięć lat. Takiej ocenie nie będą podlegać nauczyciele zatrudnieni do czterech godzin tygodniowo. To może prowadzić do obniżenia jakości edukacji i rozmycia się odpowiedzialności nauczyciela za kształcenie – dodaje.
ZNP zapowiada skargę do TK, jeśli Senat nie usunie przepisów o tych czterech godzinach pracy tygodniowo z pominięciem kodeksu. Związkowy wskazują, że jeszcze w październiku 2017 r. Anna Zalewska, szefowa MEN w swoich wystąpieniach podkreślała, że kończąc ze śmieciówkami, odniosła wielki sukces i uporządkowała zatrudnienie w oświacie.
– Nie da się ukryć, że tak zrobiła, ale dlaczego teraz ulega lobby właścicieli tych placówek – pyta Krzysztof Baszczyński.

Prawnicy: to rozsadzi polski system zatrudnienia

Zapytaliśmy prawników, czy w ogóle można tworzyć takie przepisy.
– Dyrektor szkoły lub przedszkola niesamorządowego będzie musiał oceniać, czy przy zleceniu nauczycielowi czterech godzin tygodniowo w łączącym ich stosunku prawnym nie zaczną przeważać cechy charakterystyczne dla stosunku pracy. Ten przepis jest bardzo nieprecyzyjny i w przyszłości sądy będą musiały rozstrzygać, czy dyrektor podjął słuszną decyzję, wybierając taką formę zatrudnienia – ocenia prof. Walerian Sanetra, sędzia Sądu Najwyższego w stanie spoczynku.
– Te regulacje naruszają art. 2 i 32 Konstytucji, czyli równość wobec prawa i zasadę sprawiedliwości społecznej – przekonuje.
Podobnego zdania są inni prawnicy.
– Nie można dzielić pracowników tylko ze względu na kryterium czasu pracy. Jeśli pracujesz do czterech godzin tygodniowo, możesz być zatrudniony na umowie-zleceniu, a jeśli pięć, to musisz być już zatrudniony na etat, choć wykonujesz te same zadania – uważa dr Stefan Płażek, adwokat, adiunkt na Uniwersytecie Jagiellońskim.
Według niego te wyłączenia są bardzo karkołomne i niekonstytucyjne. Jeszcze mocniej wyrażają się inni eksperci.
– Po raz pierwszy w historii spotykam się z takim rozwiązaniem, że o tym, czy mamy do czynienia z etatem, decyduje jego wymiar, a nie treść stosunku prawnego łączącego pracodawcę i pracownika – mówi prof. Waldemar Paruch, ekspert ds. prawa pracy.
– Jeśli te przepisy wejdą w życie, to rozsadzimy system zatrudnienia w Polsce. Jeśli w szkole prywatnej zatrudniamy 50 nauczycieli na pełen etat, to 51., który będzie pracował cztery godziny tygodniowo, też będzie nauczycielem i powinien być tak samo traktowany – zaznacza.

Związkowcy: naruszono interesy pedagogów

Właściciele szkół i przedszkoli skarżyli się, że nauczyciele specjaliści, w tym logopedzi, pedagodzy i psycholodzy, nie chcą u nich pracować na etacie. Wcześniej wystarczyło zlecić usługi prywatnej poradni i do dzieci przychodzili nauczyciele oddelegowywani przez tę placówkę.
Ewa Tatarczak, przewodnicząca Związku Zawodowego Rada Poradnictwa, uważa, że MEN ulega naciskom niepublicznych podmiotów.
– Można zawierać umowy na część etatu bezpośrednio ze specjalistami, a nie zlecać usług prywatnym poradniom. Nie wydaje mi się, aby forma zatrudnienia była problemem. Przecież nauczyciel dzięki takiemu rozwiązaniu ma płatne wakacje, a do tej pory mógł o tym pomarzyć – mówi Ewa Tatarczak.
Dodaje, że czuje dyskomfort, że MEN uległ lobby prywatnemu. – Nie powinno się robić takich ustępstw, tylko zaproponować 4/22 etatu. Taki wyjątek sprawi, że prywatne poradnie mogą wysyłać do dziecka różnych nauczycieli. A dzieci z orzeczeniami bardzo trudno wchodzą w relacje z terapeutą – dodaje.
Związkowcy wskazują też na inny problem.
– Może się okazać, że na przykład nauczyciela określonego przedmiotu lub zajęć wspomagających trzeba będzie zatrudnić na pełen etat. Właściciel takiej placówki w celu obniżenia kosztów będzie mógł zaproponować firmie zewnętrznej zlecenia dla kilku nauczycieli po cztery godziny tygodniowo – zauważa Ryszard Proksa, przewodniczący Sekcji Krajowej Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność”.
– Skoro w samorządowych szkołach nic nie stoi na przeszkodzie, aby zatrudniać nauczyciela nawet na 1/18 tygodniowo, to dlaczego w pozostałych nie może być takich możliwości – pyta retorycznie.