Samorządy i dyrektorzy szkół robią wszystko, aby w roku wyborczym nie było zwolnień. A w wielu gminach wręcz brakuje rąk do pracy.
Samorządy i dyrektorzy szkół robią wszystko, aby w roku wyborczym nie było zwolnień. A w wielu gminach wręcz brakuje rąk do pracy.
/>
Szefowie placówek oświatowych do końca maja muszą zdecydować, którym nauczycielom wręczyć wypowiedzenie. W tym terminie samorząd ma czas na zatwierdzenie tzw. arkusza organizacyjnego na kolejny rok szkolny. Dokument jest konsultowany z kuratorami oświaty, wcześniej zapoznają się z nim związki zawodowe. Z sondy przeprowadzonej przez DGP wynika, że nauczyciele mogą spać spokojnie. O zwolnieniach mało kto myśli.
Wyborczy parasol
Na taki stan rzeczy mają bez wątpienia wpływ listopadowe wybory samorządowe – lokalni włodarze nie chcą się narażać mieszkańcom, w tym rodzicom uczniów, a także rzeszy nauczycieli oraz pracowników oświaty i robią wszystko, by zachować ich miejsca pracy. – Nie mamy jeszcze zbiorczej informacji o skali ewentualnych zwolnień, ale jest to rok wyborczy i raczej nie spodziewam się, że dyrektorzy będą rozwiązywać umowy z nauczycielami – potwierdza Krzysztof Baszczyński, wiceprezes Związku Nauczycielstwa Polskiego. Jego zdaniem tak dobrze już nie będzie w 2019 r., kiedy dojdzie do całkowitego wygaszania gimnazjów, przez co na bruk trafi tysiące nauczycieli.
Także sami szefowie placówek oświatowych deklarują, że tak organizują nowy rok szkolny, aby dla wszystkich wystarczyło pracy.
– U mnie co najwyżej może dojść do sytuacji, że nauczyciel zatrudniony na okres stażu, czyli dziewięć miesięcy, nie otrzyma propozycji pracy na stałe, ale może się okazać po wakacjach, że będzie dla niego praca w świetlicy – mówi Jacek Rudnik, wicedyrektor szkoły podstawowej nr 11 w Puławach.
– Staramy się w tym roku nie zwalniać nauczycieli i nawet nie ma żadnych nacisków od organu prowadzącego, aby szukać oszczędności – dodaje.
Samorządowcy przyznają, że tegoroczna subwencja jest niedoszacowana o co najmniej 700 mln zł, ale mimo tego nie zalecają redukcji etatów.
Anna Wilisowska, kierownik referatu edukacji, kultury i sportu Urzędu Gminy Kobierzyce, przyznaje, że w tym roku nie są planowane żadne zwolnienia wśród nauczycieli. Podobne deklaracje składają władze Pruszkowa. Z kolei Joanna Skórska, sekretarz gminy Oleśnica, mówi, że tylko jednej osobie zostanie obniżony wymiar etatu o zaledwie dwie godziny, ale nikt nie otrzyma wypowiedzenia.
– Nasze placówki oświatowe w przyszłym roku szkolnym nie będą ograniczać liczby etatów nauczycielskich – deklaruje też Olga Mazurek-Podleśna z Urzędu Miasta w Lublinie.
Także w dużych miastach, takich jak np. Wrocław, liczba nauczycieli nie zmaleje w porównaniu do tego roku, a być może nawet ich przybędzie. Dokładne szacunki mają być znane pod koniec maja.
Szkolne migracje
Okazuje się też, że w wielu samorządach chcą nauczycieli zatrudniać. Związane jest to z reformą (wygaszanie gimnazjów) i ciągłą migracją nauczycieli oraz brakami kadrowymi wśród osób z określonymi specjalnościami.
– Możemy mieć problemy kadrowe w przypadku nauczania poszczególnych przedmiotów, ale wszystko będzie uzależnione od wyników rekrutacji do szkół ponadpodstawowych i ponadgimnazjalnych – mówi Olga Mazurek-Podleśna. Tłumaczy, że już teraz trwają poszukiwania nauczyciela od wychowania fizycznego i języka angielskiego oraz niemieckiego.
Podobna sytuacja jest w innych miejscowościach.
Jacek Mazur, dyrektor Zespołu Ekonomiczno-Administracyjnego Szkół w Sierakowicach, nie zamierza nikogo zwalniać. – Wprost przeciwnie, poszukiwani są nauczyciele matematyki, informatyki i języka kaszubskiego – wylicza. W Legnicy są problemy ze znalezieniem nauczycieli od fizyki, podobnie w Chrzanowie, gdzie dodatkowo poszukuje się chętnych do prowadzenia lekcji chemii i biologii. Problemy z kadrami pedagogicznymi ma też Bełchatów.
Samorządy przyznają, że ruchy kadrowe będą widoczne do końca trwania wygaszania gimnazjów i zakończą się dopiero we wrześniu 2020 r. – Obecnie szefowie placówek oświatowych, zwłaszcza w małych miejscowościach, mają do czynienia z takimi sytuacjami, że nauczyciele pracują w kilku szkołach, aby mieć pełen etat. W tym czasie oczywiście szukają pełnego etatu w jednej placówce. I jeśli uda im się go znaleźć, to bez wahania opuszczają pozostałe miejsca, gdzie do tej pory nauczali – wskazuje Jacek Rudnik.
Według niego taka migracja nauczycieli jest bardzo szkodliwa dla uczniów.
Więcej szkół, mniej klas
Największe ruchy kadrowe, niekorzystne dla nauczycieli, są w miejscowościach, w których w miejsce wygaszanego gimnazjum pojawia się kolejna szkoła podstawowa i w związku z tym trzeba ograniczyć liczbę oddziałów w starej placówce. Tu jednak także samorządy robią wszystko, aby zwolnienia na podstawie art. 20 Karty nauczyciela, czyli ograniczenia liczby godzin lub klas, nie było.
– W zasadzie nie ma ograniczeń etatów. Zdarzają się przypadki zmniejszania zatrudnienia w niektórych placówkach, ale koordynujemy ruch służbowy i kierujemy te osoby do szkół podstawowych, które zgłaszają większe zapotrzebowanie – mówi Halina Gawin-Majewska, dyrektor wydziału oświaty, kultury i sportu Urzędu Miasta w Legnicy.
– Wypowiedzenie na podstawie art. 20 KN otrzymają 22 osoby. W tej grupie jest dziewięciu nauczycieli, którzy skorzystają jednocześnie z uprawnień emerytalnych – dodaje. Jednocześnie zastrzega, że w większości takie zwolnienia są pokłosiem likwidacji szkoły ponadgimnazjalnej.
Z kolei Izabela Leśniewska, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 23 w Radomiu, wskazuje, że wiele gmin z jej województwa wydaje wręcz zalecenia, aby w pierwszej kolejności zatrudniać nauczycieli z terenu gminy. – Dzięki temu samorządy nie muszą wypłacać odpraw tym, którzy w innej placówce np. z powodu wygaszania stracili pracę – dodaje.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama