To dyrektorzy szkół podstawowych będą decydować, kogo zatrudnią do nauki nowych przedmiotów. W gorszej sytuacji są pedagodzy z gimnazjów.
To dyrektorzy szkół podstawowych będą decydować, kogo zatrudnią do nauki nowych przedmiotów. W gorszej sytuacji są pedagodzy z gimnazjów.
Kto będzie uczyć nowych przedmiotów, które pojawią się w 8-letniej szkole podstawowej? Czy dyrektorzy szkół znajdą osoby z odpowiednimi kwalifikacjami, które będą mogły przybliżać dzieciom tajniki biologii, geografii, chemii czy fizyki? Takie pytania zadają sobie nie tylko rodzice, ale i szefowie łączonych placówek.
Losem nauczycieli zainteresował się też poseł Tomasz Jaskóła z ruchu Kukiz’15, który zapytał Ministerstwo Edukacji Narodowej o sposób zatrudniania pedagogów z łączonych szkół. „Nauczyciele przyrody w szkołach podstawowych to w większości absolwenci studiów podyplomowych lub kursu kwalifikacyjnego w zakresie przyrody, którzy wcześniej ukończyli studia magisterskie lub zawodowe w zakresie biologii, chemii, fizyki lub geografii. Nauczyciele ci – jeśli legitymują się wykształceniem magisterskim – będą mieli kwalifikacje do nauczania tych przedmiotów we wszystkich typach szkół, a jeśli legitymują się wykształceniem wyższym zawodowym – będą mogli nauczać tych przedmiotów w szkołach podstawowych” – czytamy w odpowiedzi udzielonej przez Marzennę Drab, podsekretarz stanu w MEN.
– W przypadku ukończenia przez nauczyciela studiów licencjackich lub magisterskich w zakresie przyrody ocena kwalifikacji do nauczania biologii, chemii, fizyki lub geografii należy do dyrektora szkoły – dodaje Anna Ostrowska, rzecznik MEN.
Zaznacza, że szefowie placówek powinni tego dokonywać na podstawie przepisów rozporządzenia ministra edukacji narodowej z 12 marca 2009 r. w sprawie szczegółowych kwalifikacji wymaganych od nauczycieli oraz określenia szkół i wypadków, w których można zatrudnić nauczycieli niemających wyższego wykształcenia lub ukończonego zakładu kształcenia nauczycieli (Dz.U. z 2015 r. poz. 1264).
Zdaniem MEN dyrektor szkoły powinien ustalić, czy ukończony kierunek studiów (np. przyroda) inny niż przedmiot, którego naucza, daje nauczycielowi wystarczające kwalifikacje. Ustalenie to powinno być zawsze dokonywane w odniesieniu do zakresu kształcenia zrealizowanego na studiach i zakresu treści podstawy programowej dla danego przedmiotu.
Niejasne kryteria
Takie stanowisko resortu nie podoba się jednak samym zainteresowanym.
– Ministerstwo powinno znowelizować to rozporządzenie i jednoznacznie określić, czy nauczyciel przyrody w okresie przejściowym może uczyć innych przedmiotów, czy też nie, a nie obarczać nas tym obowiązkiem – mówi Izabela Leśniewska, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 23 w Radomiu.
/>
Zdaniem oświatowych związków dyrektorzy powinni weryfikować indeksy nauczycieli i sprawdzać liczbę godzin zajęć na studiach z określonych przedmiotów. Uważają też, że kuratorzy nie powinni się wtrącać w decyzje dotyczące uznawania kwalifikacji.
– Jeśli dyrektor postanowi teraz, że nauczyciel przyrody może uczyć biologii, to od tej decyzji za rok nie będzie już odwrotu, nawet jeśli znajdzie się osoba po biologii. Każdy sąd pracy zakwestionuje zwolnienie takiej osoby – uważa Jacek Rudnik, dyrektor Gimnazjum nr 3 w Puławach.
Zdaniem Tomasz Malickiego, byłego szefa szkoły podstawowej i liceum, skończy się na tym, że większości nowych przedmiotów będą uczyć dotychczasowi nauczyciele przyrody. – Nikomu nie będzie się opłacało przyjeżdżać do małej miejscowości na dwie, trzy godziny lekcji. Również gmina nie będzie się godziła na takie zatrudnienie, bo niepełne etaty rodzą dodatkowe koszty, np. w postaci obowiązku wypłacania wciąż jeszcze niezlikwidowanego jednorazowego dodatku uzupełniającego – dodaje.
Strach w gimnazjach
Nauczyciele z gimnazjów obawiają się, że szkoły podstawowe, które będą przejmować ich wygaszane placówki, nie zaproponują im pracy.
– Takiej obawy być nie powinno, bo przepisy wprowadzające prawo oświatowe jasno stanowią, że zwolnienie z odprawą lub przejście w stan nieczynny jest możliwe, jeśli nauczyciel gimnazjum nie ma odpowiednich kwalifikacji do pracy w szkole. Choć niestety może dojść do niego także z powodu zmian organizacyjnych – mówi Sławomir Wittkowicz, przewodniczący Branży Nauki, Oświaty i Kultury w Forum Związków Zawodowych.
Według niego znajdą się jednak dyrektorzy, którzy więcej godzin powierzą nauczycielom przyrody, a mniej tym z gimnazjum, którzy uczyli biologii.
W tym roku szkolnym dyrektorzy szkół podstawowych, którzy przejmują gimnazja, przygotowują arkusze organizacyjne na wrzesień 2017 r. wspólnie z dyrektorem wygaszanego gimnazjum. Za rok za wszystko będzie odpowiadał już tylko dyrektor szkoły podstawowej.
– I nie można wykluczyć, że wtedy będzie miał ofertę pracy dla swoich nauczycieli, a biologom z gimnazjum zaproponuje niepełny wymiar etatu lub podziękuje za pracę – mówi Jacek Rudnik. – Jednak w nadchodzącym roku szkolnym nie może być takich sytuacji, że nauczyciel przyrody będzie miał godziny ponadwymiarowe, a ten od biologii z gimnazjum nie otrzyma propozycji pracy – dodaje.
Szefowie gimnazjów przyznają, że po tym, jak do dodatkowych przedmiotów podejdą w szkołach podstawowych, już w tym roku będzie wiadomo, ilu nauczycieli będą musieli zwolnić. Jeśli nauka biologii lub geografii zostanie oddana przyrodnikom, to część pedagogów z gimnazjów musi się liczyć z utratą pracy.
O tego typu kwestie pytał też resort edukacji poseł Tomasz Jaskóła.
„Dla nauczycieli, których dalsze zatrudnienie w szkole nie będzie możliwe ze względu na zmiany organizacyjne powodujące wygaszenie kształcenia w gimnazjum, przewidziane zostały szczególne zasady przenoszenia w stan nieczynny oraz pierwszeństwo w zatrudnieniu na wolnych stanowiskach pracy dla nauczycieli w szkołach prowadzonych przez jednostki samorządu terytorialnego” – czytamy w odpowiedzi MEN.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama