Jeśli rząd nie podejmie odpowiednich kroków legislacyjnych, to z placówek oświatowych w całym kraju będą musiały zniknąć kamery.
Opublikowany niedawno raport Najwyższej Izby Kontroli na temat funkcjonowania monitoringu w placówkach edukacyjnych z jednej strony wskazuje na patologie (np. kamery instalowane w toaletach), z drugiej na to, że kamery odgrywają niemałą rolę w zapewnianiu bezpieczeństwa uczniom.
Choć niektórzy powątpiewają w ich funkcję profilaktyczną, to bez wątpienia pomagają one w wykrywaniu sprawców wykroczeń, choćby pobić. Dlatego też większość polskich szkół ma mniej lub bardziej rozbudowane systemy monitoringu. To zaś najczęściej wiąże się z przetwarzaniem danych osobowych, na które albo trzeba mieć zgodę zainteresowanych, albo podstawę prawną. Dzisiaj najczęściej przyjmuje się, że przetwarzanie następuje na podstawie „prawnie uzasadnionego interesu administratora”.
Gdy nagrywanie to zadanie publiczne
– Osobiście uważam, że już dzisiaj kamery w szkołach są instalowane bezprawnie. A gdy zacznie obowiązywać nowe unijne rozporządzenie o ochronie danych osobowych, nie będzie co do tego żadnych wątpliwości. Wystarczy zajrzeć do jego preambuły, by przekonać się, że nie dopuszcza możliwości powołania się na prawnie uzasadniony interes administratora w przypadku realizacji zadań publicznych – ostrzega dr Paweł Litwiński, adwokat w kancelarii Barta i ekspert Instytutu Allerhanda.
Ekspert wskazuje na motyw 47 preambuły. Czytamy tam: „Ponieważ dla organów publicznych podstawę prawną przetwarzania danych osobowych powinien określić ustawodawca, prawnie uzasadniony interes administratora nie powinien mieć zastosowania jako podstawa prawna do przetwarzania, którego dokonują organy publiczne w ramach realizacji swoich zadań”.
Kamery zainstalowano w większości polskich szkół / Dziennik Gazeta Prawna
Nie oznacza to, że kamery będą musiały zniknąć z każdego obiektu użyteczności publicznej. Jeśli jednak zapewnienie bezpieczeństwa (główny cel każdego monitoringu) jest jednym z zadań publicznych realizowanych przez organ, to powinien on mieć wyraźną podstawę ustawową do jego stosowania. Powstaje zatem pewien paradoks: podmioty prawnie zobowiązane do troski o bezpieczeństwo nie będą mogły wywiązać się z zadania bez bezpośredniego upoważnienia ustawowego.
– Urząd gminy instalujący monitoring, np. w ratuszu, będzie mógł powołać się tylko na prawnie uzasadniony interes. Ale dyrektor szkoły już nie, bo zapewnienie bezpieczeństwa w szkole to jego zadanie publiczne. Bez przepisu ustawowego pozwalającego mu wprost na przetwarzanie danych osobowych nie będzie mógł założyć kamer – wyjaśnia dr Paweł Litwiński.
Obowiązek, którym prawie nikt się nie przejmuje
Unijne rozporządzenie o ochronie danych osobowych zacznie obowiązywać 25 maja 2018 r. Polski ustawodawca ma więc rok na dostosowanie naszego prawa do wspólnotowego.
– Scenariusze są różne: stworzenie lepszych lub gorszych podstaw prawnych do korzystania z kamer przez instytucje publiczne, dalsze udawanie, że nie ma problemu i akceptowanie nieokiełznanego rozwoju monitoringu, czy wreszcie – najmniej chyba prawdopodobna – walka z nielegalnymi kamerami – uważa Katarzyna Szymielewicz z Fundacji Panoptykon.
– Nam oczywiście marzy się pierwszy scenariusz i stworzenie ram prawnych dla funkcjonowania kamer. Ale nie każde ramy będą równie dobre. Pozytywnie będziemy mogli ocenić jedynie te, które dadzą obywatelom realną ochronę przed nieusprawiedliwionym podglądactwem oraz prawo do informacji o tym, przez kogo i w jaki sposób są kontrolowani – dodaje.
A co jeśli przepisy uprawniające do monitoringu nie zostaną uchwalone? W teorii będzie to oznaczać, że od 25 maja wszystkie kamery w szkołach powinny zostać wyłączone. W praktyce wiele zależeć będzie od nowego organu kontroli, czyli Urzędu Ochrony Danych Osobowych, który zastąpi dzisiejszego generalnego inspektora ochrony danych osobowych.
Już dzisiaj większość szkół stosujących monitoring powinna zarejestrować u GIODO zbiory danych osobowych. Ale, jak wykazała kontrola NIK, mało który dyrektor się tym przejmuje. Na 18 placówek, które miały taki obowiązek, jedynie dwie dokonały zgłoszenia. Kolejnych 13 zrobiło to dopiero w trakcie kontroli.