31 marca Związek Nauczycielstwa Polskiego przeprowadzi akcję protestacyjną. Spośród 35 tys. placówek oświatowych do strajku zamierza przystąpić kilkanaście tysięcy. Ile dokładnie? Tego ZNP nie chce zdradzać. – Spokojnie, wszystkiego dowiemy się w piątek – mówi tajemniczo Sławomir Broniarz, prezes związku.
Z sondy przeprowadzonej przez DGP wynika, że protestować będą gównie pracownicy zatrudnieni w wygaszanych gimnazjach – oni nie mają już nic do stracenia. W pozostałych placówkach takich planów, co do zasady, nie ma. Największy kłopot mają dyrektorzy szkół, którzy znają wyniki referendów strajkowych i wiedzą, że w ich placówce odbędzie się protest, nie wiedzą jednak, ilu pedagogów odejdzie od tablic. Organizatorzy nie ujawniają na razie list osób, które zamierzają w piątek protestować. Jak tłumaczą, nie chcą, aby na protestujących wywierano jakiekolwiek naciski.
Nic nie wiadomo
– Taka informacja powinna być wcześniej przekazana dyrektorom, aby ci mogli się organizacyjnie przygotować i zapewnić uczniom opiekę – mówi Ewa Halska, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty.
ikona lupy />
Strajk w szkołach / Dziennik Gazeta Prawna
Według niej dyrektorzy nie mają nic przeciwko prawu do strajku, ale chcieliby wiedzieć wcześniej, jak będzie on przebiegał. Tym bardziej że to na nich ciąży obowiązek zadbania o bezpieczeństwo uczniów.
W akcję strajkową angażowane są też rady rodziców. W jednym z gimnazjów na Mazowszu, gdzie do protestu zamierza przystąpić ponad stu pracowników, dyrekcja wystąpiła do rady, by ta zaapelowała o nieposyłanie w tym dniu dzieci do szkoły.
– To nie jest jednostkowy przypadek. W całej Polsce dyrektorzy, a także rady rodziców apelują do opiekunów, aby nie wysyłali do szkoły dzieci w dniu strajku – potwierdza Jacek Rudnik, dyrektor Gimnazjum nr 3 w Puławach.
Izabela Leśniewska, dyrektor publicznej Szkoły Podstawowej nr 23 w Radomiu, przyznaje, że w jej szkole połowa nauczycieli zadeklarowała, że będzie strajkować, ale do końca nie jest pewna, ile rzeczywiście osób przystąpi do protestu. – Ci, którzy sprzeciwiają się rządowej reformie, zapewnili mnie, że mimo strajku, jeśli będzie problem z opieką, postarają się pomóc – dodaje.
– Nie dziwię się, że dyrektorzy apelują do rodziców o pozostawienie w najbliższy piątek dzieci w domach. Może dojść do takiej sytuacji, że na świetlicy nagle znajdzie się pod opieką samego dyrektora stu lub więcej uczniów. A dobrze wiemy, że zgodnie z przepisami jeden nauczyciel powinien się opiekować grupą liczącą maksymalnie 25 uczniów – mówi Ewa Halska.
Głównie gimnazja
– Wszystkie szkoły na moim terenie, czyli cztery podstawówki i jedno gimnazjum, są stowarzyszeniowe i zgodnie z prawem nie muszą mnie informować o strajku. Z moich informacji wynika jednak, że żadna z nich nie zamierza w piątek protestować – mówi DGP Grażyna Kowalik, wójt gminy Hanna.
Spokojnie powinno być także w Opolu. – Strajk nie będzie miał u nas charakteru powszechnego. Może dotknąć wygaszanych gimnazjów, w pozostałych placówkach podstawowych i ponadgimnazjalnych nie ma takich planów – wyjaśnia Irena Koszty, naczelnik wydziały oświaty urzędu miasta w Opolu. – Wczoraj miałam spotkanie z dyrektorami, na którym rozmawialiśmy o zapewnianiu uczniom opieki w czasie protestu – dodaje.
Ryszard Gliwiński, wójt gminy Zamość, przyznaje, że ma 12 szkół i z żadnej nie ma informacji o strajku. – Jeśli byłyby takie plany, dyrektorzy niezwłocznie by mnie o tym poinformowali – podkreśla.
Protest krytykują organizacje wspierające rodziców.
– Cały ten sprzeciw ze strony ZNP jest zaprzeczeniem misji nauczyciela. Rodzice skarżą się na dyrektorów, że apelują, by w dniu protestu pozostawiać dzieci w domu. Wydaje się jednak, że tak dużego strajku, jak zapowiada związek, nie będzie – mówi Tomasz Elbanowski z Fundacji Rzecznik Praw Rodziców.
Jednym z powodów, dla którego część pedagogów niechętnie patrzy na strajk, są pieniądze.
– Nauczyciele zdają sobie sprawę, że jeśli będą strajkować, to w tym dniu nie otrzymają za to wynagrodzenia – mówi Izabela Leśniewska.
Ewa Halska przyznaje, że jedna z gmin doszła do porozumienia z nauczycielami i ustaliła, że nie będzie im potrącać pensji za dzień strajku. – Myślę jednak, że regionalna izba obrachunkowa może zarzucić takiemu samorządowi niegospodarność – dodaje.
Nauczyciele, którzy uczą w szkołach podstawowych, albo wychowawcy w przedszkolach nie kwapią się do protestu z innego powodu. W podstawówkach po wydłużeniu nauki z sześciu do ośmiu klas będzie więcej pracy, podobnie będzie w przedszkolach. Tam od tego roku rodzice będą mogli posyłać trzylatki.
Całej sprawie z boku przygląda się resort edukacji. To faktycznie przeciwko jego poczynaniom protestować będzie ZNP, ale związek nie ma prawa wejść w spór z rządem. Maciej Kopeć, wiceminister edukacji narodowej i koordynator ds. wdrażania reformy, przypomina jedynie, że dyrektorzy muszą zapewnić opiekę dla uczniów.