Ministerstwo chce przekonać Polaków do zdrowego stylu życia. Najpierw musi jednak znaleźć pieniądze na realizację swoich planów.
Gotowy jest już projekt ustawy o zdrowiu publicznym, który będzie integrować wszystkie działania państwa dotyczące profilaktyki. W połowie lutego zapoznała się z nim premier Ewa Kopacz. Wczoraj jego założenia zostały przedstawione członkom rady naukowej przy ministrze zdrowia.
Zadanie specjalne
Ustawa o zdrowiu publicznym nazywana często konstytucją zdrowia to jeden z najdłużej oczekiwanych aktów prawnych. Rząd miał już kilka nieudanych podejść do tej regulacji. Autorką jednej z wersji ustawy – z 2011 r. – była Ewa Kopacz, ówczesna minister zdrowia. Przygotowany przez nią projekt trafił do szuflady jej następcy Bartosza Arłukowicza. Zadanie opracowania nowego aktu otrzymała w grudniu od Ewy Kopacz Beata Małecka-Libera, pełnomocniczka rządu ds. ustawy o zdrowiu publicznym i zarazem wiceminister zdrowia. Polecenie wykonała, przy czym zdaniem ekspertów przygotowana przez nią regulacja w części odwołuje się do projektu z 2011 r.
– Wszystko wskazuje na to, że przygotowany projekt dostał zielone światło od rządu. Są szanse, że zostanie ona uchwalona jeszcze w tej kadencji – komentuje Maciej Bogucki, ekspert ds. ochrony zdrowia współpracujący z Uczelnią Łazarskiego w Warszawie.
Jak się dowiedział DGP, nowy projekt ustawy jest bardzo krótki. Odsyła on do Narodowego Programu Zdrowia (NPZ), który zostanie powołany rozporządzeniem. Do jego realizacji mają zostać włączone wszystkie instytucje zajmujące się profilaktyką i edukacją zdrowotną, ministerstwa i samorządy. Nad założeniami NPZ, który ma ruszyć w 2016 r., pracuje już specjalny zespół powołany przy Ministerstwie Zdrowia. Przy czym idea NPZ nie jest nowa. Podobny program powstał na lata 2007–2015. Jednak nigdy nie został zrealizowany, bo nie zapewniono mu finansowania.
– Była to lista pobożnych życzeń, na spełnienie których nigdy nie było pieniędzy – zauważa dr Tomasz Zdrojewski, przewodniczący Komitetu Zdrowia Publicznego PAN.
Teraz ma być inaczej. Zgodnie z projektem ustawy program będzie finansowany ze specjalnie utworzonego do tego celu funduszu zdrowia publicznego (FZP). Będzie on zasilany z kilku źródeł.
– Oprzemy się na środkach, które powinny być dedykowane na profilaktykę. Są to m.in. wpływy z akcyzy od alkoholu, tytoniu i z gier hazardowych – ujawnia wiceminister Beata Małecka-Libera.
Eksperci chwalą takie rozwiązanie. Obecnie pieniądze z tych źródeł są rozproszone między wiele instytucji. – Przez fragmentaryczność działań nie są racjonalnie wydawane – podkreśla Maciej Bogucki.
Tak jest chociażby w przypadku 1 proc. z akcyzy od wyrobów alkoholowych, do którego dostęp ma kilka resortów. Zgodnie z ustawą o przeciwdziałaniu alkoholizmowi środki powinny być przeznaczone na pomoc uzależnionym od alkoholu i ich rodzinom, kształcenie specjalistów i badania naukowe.
– To ponad 100 mln zł rocznie. Jednak ministrowi finansów nigdy nie udało się ich wydzielić i scalić, tak więc poszczególne resorty mają je w swoich budżetach – tłumaczy Krzysztof Brzózka, dyrektor Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych.
Centralizacja środków i przekazanie ich na program nie będą łatwe. Każda z instytucji zacznie bronić swoich zasobów. Dodatkową trudnością będzie to, że resort zdrowia będzie musiał powalczyć o fundusze na zdrowie publiczne z ministrem finansów. FZP ma być zasilone 0,5 proc. z akcyzy na papierosy. Pieniądze te obecnie powinny w całości trafić do głównego inspektoratu sanitarnego (GIS) na profilaktykę tytoniową. Tak nie jest, pieniądze z akcyzy służą ministrowi finansów do realizacji innych zadań. – Dostajemy na ten cel 400 tys. zł, gdyby miało to być rzeczywiście pół proc. akcyzy, to ta kwota powinna być 20 razy większa – zaznacza Jan Bondar, rzecznik GIS.
Wolne środki ma natomiast Fundusz Rozwiązywania Problemów Hazardowych (FRPH). Utrzymuje się on z 3-proc. wpływów z gier hazardowych objętych monopolem państwa. Środki z tego tytułu powinny być przeznaczane na leczenie nałogowych hazardzistów, ale od lat nie ma chętnych do udziału w takich programach. Roczny budżet FRPH wynosi 13 mln zł.
– To fundusz celowy, więc te pieniądze nie mogą być wydane na inne cele. Dlatego co roku nie są one spożytkowane – podkreśla Danuta Muszyńska z FRPH.
Pieniądze poszukiwane
Zdaniem ekspertów pieniądze z akcyzy i hazardu mogą być niewystarczające do realizacji NPZ. Według szacunków będzie on kosztować co najmniej pół miliarda złotych.
– Ministerstwo Zdrowia ma jednak do swojej dyspozycji około 800 mln zł z 12 programów zdrowotnych, którymi samo zarządza, a ich realizatorami są różne instytucje. Jest pomysł, aby te programy były pod kontrolą narodowego programu zdrowia – wyjaśnia Maciej Bogucki.
To zaś może oznaczać, że wokół ustawy będzie naprawdę gorąco, bo dotychczasowi realizatorzy programów czują się zaniepokojeni ewentualną ich centralizacją. Obawy wynikają także z tego, że część programów w tym roku właśnie się kończy, a resort zdrowia milczy na temat ich kontynuacji. Na razie wiadomo, że na pewno nadal będzie prowadzony Narodowy Program Zwalczania Chorób Nowotworowych.
– Będziemy jeszcze na ten temat rozmawiać – uspokaja Beata Małecka-Libera. – Jedno jest pewne, nikogo nie pozbawimy pieniędzy. Wręcz przeciwnie, szukamy możliwości finansowania tych programów, które dotychczas były niedofinansowane – dodaje.
Wdrożenie NPZ jest niezbędne. Ponad 60 mld zł, które co roku NFZ przeznacza na leczenie, to zbyt mała kwota, aby zaspokoić wszystkie potrzeby zdrowotne Polaków. A będzie gorzej, bo społeczeństwo się starzeje. Z prognoz wynika, że jeśli zachorowalność się nie zmniejszy, to w 2030 r. będzie aż o 100 tys. więcej hospitalizacji z powodu chorób układu krążenia niż obecnie.
– System zawali się, jeśli nie poprawimy profilaktyki – mówi krótko dr Tomasz Zdrojewski.
Ruch antyszczepionkowy rośnie w siłę GazetaPrawna.pl