Resort zdrowia likwiduje płatności dla lekarzy pierwszego kontaktu za martwe dusze i tzw. katarkowe.
Lekarze uważają, że to kreatywna księgowość. Ich zdaniem w efekcie będą mieli więcej zadań za tyle samo pieniędzy. Poziom finansowania podstawowej opieki zdrowotnej zostanie bowiem bez zmian (5, 2 mld zł), a zmieni się tylko struktura ich podziału.
Obecnie mechanizm finansowania lekarzy pierwszego kontaktu jest teoretycznie prosty – dostają pieniądze za każdego pacjenta, który jest do nich zapisany. Podstawowa wycena, bazowa stawka kapitacyjna, wynosi 96 zł rocznie. Szczegóły są już bardziej skomplikowane.
Finansowanie zwiększa się w zależności od kategorii wiekowej (np. za dzieci do 6. roku życia dostają oni 192 zł, a za pacjenta, który ukończył 65 lat – 192 zł) czy schorzenia (za osoby z cukrzycą i chorobami układu krążenia – przy czym chorzy muszą się pojawić określoną liczbę razy w roku – lekarze dostają finansowanie w wysokości 288 zł). Lepsza wycena jest także za chorych z ostrymi chorobami układu oddechowego, tzw. katarkowe.
Co więcej, obecnie NFZ płaci także medykom za pacjentów, którzy nie mają uprawnień do bezpłatnego korzystania z opieki zdrowotnej. Wśród martwych dusz są osoby, które wyjechały pracować za granicę, a nie wyrejestrowały się z przychodni, lub takie, których pracodawca nie zgłosił do ubezpieczenia zdrowotnego. Przy ich nazwiskach w systemie eWuś pojawia się czerwone światło. Jak wynika z analizy Ministerstwa Zdrowia, chodzi o blisko 3 mln osób, za które NFZ płaci 262 mln zł rocznie.
Zniknie też lepsza wycena za osoby z cukrzycą i chorobami układu krążenia. Analizy resortu wykazują, że są lekarze, w przypadku których 80 proc. przychodów gwarantowali właśnie tacy pacjenci. Pojawiają się też ogromne różnice między województwami – w Wielkopolsce 40 placówek (na 628) miało przychody z takich pacjentów przekraczające 50 proc. Tymczasem – jak podkreśla minister zdrowia Bartosz Arłukowicz – te różnice nie znajdowały pokrycia w epidemiologii. W sumie NFZ płacił za nich 629 mln zł rocznie.
I wreszcie tzw. katarkowe – które idzie pod nóż ministerstwa – także przynosiło spore dochody niektórym lekarzom. Jak wyliczył resort, NFZ płaci za tych pacjentów 111 mln zł rocznie.
Ministerstwo chce to zmienić i ok. miliarda złotych, który szedł m.in. na nieubezpieczonych i osoby z cukrzycą czy ze schorzeniami układu oddechowego, zostanie przeznaczony dla lekarzy, którzy będą wykonywać więcej badań diagnostycznych. Ma być też zwiększona stawka bazowa.
Zmiany mają stopniowo wchodzić od stycznia 2015 r. Od tego momentu medycy otrzymają wyższą stawkę bazową i będą mieć obowiązek składania sprawozdań kwartalnych. W drugim kwartale 2015 r. będą już dwie stawki – bazowa i druga wyższa dla lekarzy, którzy będą informować, jakie badania diagnostyczne wykonali konkretnym pacjentom. Natomiast w III kwartale 2015 r. będą już trzy stawki – dojdzie wyższe finansowanie dla tych świadczeniodawców, którzy średnio wykonają więcej badań, niż oczekuje resort . Wreszcie w IV kwartale dojdzie jeszcze czwarta – najwyższa – stawka dla 50 proc. lekarzy, którzy wykonali najwięcej takich badań. Od 2016 r. wszyscy medycy będą musieli zdawać sprawę z badań, które robią dla każdego pacjenta.
Lekarze uważają, że te zmiany są nie do przyjęcia. Z deklaracji ministra zdrowia wynika, że poziom finasowania POZ pozostanie ten sam – 5,2 mld zł – zmieni się jedynie struktura wydatków. Tymczasem lekarzom od przyszłego roku dojdą nowe zadania. Będą mogli wykonywać więcej badań diagnostycznych – np. echokardiografię, USG brzucha czy badanie hormonów tarczycy. Za każde z nich świadczeniodawca płaci sam, wchodząc we współpracę z laboratoriami. – Te badania są drogie – tłumaczy Jacek Krajewski, przedstawiciel lekarzy rodzinnych z Porozumienia Zielonogórskiego. – Nie zgodzimy się na takie warunki – kwituje.