Ministerstwo Zdrowia proponuje zmiany do ustawy refundacyjnej. Farmaceuci protestują.
Pracownik apteki będzie musiał podać klientowi cenę tańszego zamiennika leku wypisanego na recepcie, który jest dostępny w aptece. Jeżeli nie poda informacji o alternatywie, grozi mu 200 zł kary. Taka jest propozycja Ministerstwa Zdrowia, które chce wprowadzić regulację do nowelizowanej ustawy refundacyjnej. Przepis ma szansę wejść w życie jeszcze w tym roku.
Obecnie Polacy wydają o 700 mln zł więcej na leki niż przed wejściem (2,5 roku temu) ustawy refundacyjnej. Zdaniem resortu zdrowia jest to m.in. efekt braku informacji o tańszych zamiennikach. Obecnie, jak wynika z badania firmy Sequence, zaledwie 4 proc. pacjentów korzysta z takich leków.
Farmaceuci są oburzeni propozycjami resortu zdrowia. – Po co wymyślać takie łamańce prawne – denerwuje się Stanisław Piechula, wiceprezes Śląskiej Okręgowej Izby Aptekarskiej.
Jak przekonuje środowisko Piechuli, dziś również istnieje obowiązek informowania o tańszym odpowiedniku. Realizowano go zazwyczaj w jeden sposób: w aptece przy wejściu albo koło okienka przylepiano wywieszkę z informacją „Pacjencie, zapytaj o zamiennik”. Rzadko jednak wspominano o tym podczas rozmowy z klientem.
– Kupuję leki przeciwzakrzepowe co miesiąc. Wydaję na nie 300 zł. Nigdy nie usłyszałam od farmaceuty, że mogłabym skorzystać z tańszego produktu – mówi jedna z pacjentek.
Zdaniem Michała Pietrzykowskiego z gdańskiej izby aptekarskiej wielu chorych z własnej inicjatywy pyta o inne produkty. – Zazwyczaj dostają rzetelną informację – komentuje Pietrzykowski.
Śląska Izba Aptekarska napisała do resortu zdrowia: „Obecne przepisy to za mało dla ustawodawcy. Chce teraz zmusić wydających leki, by niezależnie od tego, czy pacjent sobie tego życzy, czy nie, uparcie go informować o każdej pozycji na recepcie, ile wynosi dopłata do leku przepisanego. Co z kolei może prowadzić do absurdalnych sytuacji, w których pacjent od razu powie, że nie interesuje go żadna zamiana, a wydający i tak będzie informował o różnicach cenowych innych preparatów, bo inaczej zapłaci karę”.
Zdaniem izby obowiązek wypisywania tańszego leku powinien spoczywać na lekarzu. Środowisko farmaceutów przekonuje, że cel może i jest szczytny. Niezrozumiały i absurdalny jest jednak sposób jego realizacji.
Jak wynika z naszych informacji, resort zdrowia planował o wiele głębsze zmiany. Chciał, aby różnica w cenie pojawiała się na paragonie: na górze widniałaby cena, którą pacjent zapłacił, i ta, którą by wydał, gdyby kupił tańszy zamiennik. Ale pomysł nie przeszedł nawet na wstępnym etapie rozmów nad zmianami do ustawy refundacyjnej.
Już dziś wiadomo, że nowe przepisy będą trudne do wyegzekwowania. Wojewódzkie inspektoraty farmaceutyczne nie mają szans, aby skutecznie skontrolować, jak wygląda obowiązek o informowaniu pacjentów o tańszych zamiennikach. Mogą kontrolować dokumenty. Takich danych w nich jednak nie ma.
– Aby sprawdzić aptekarzy, musielibyśmy podsłuchiwać w kolejkach. Tego nie robimy – przyznaje dr n. farm. Kazimierz Jakubiec, z wielkopolskiego inspektoratu farmaceutycznego w Poznaniu. Inspektoraty mogą jedynie czekać na skargi od rozczarowanych klientów aptek (skargi nie napływają).
Według Jakubca nie powinno się dokładać kolejnych obowiązków aptekarzom. Raczej wprowadzić większą ochronę nad placówkami farmaceutycznymi, która – jego zdaniem – obecnie nie istnieje.
Wymuszenie na aptekarzach zwiększenia sprzedaży tańszych zamienników to dbanie nie tylko o kieszeń pacjentów, lecz także o budżet Narodowego Funduszu Zdrowia. W jaki sposób? Im więcej chorzy będą kupować tanich leków, tym większa szansa, że zmieni się dopłata funduszu do danej grupy leków. Dopłatą rządzi bowiem specjalny algorytm, w którym brana jest pod uwagę między innymi cena sprzedanych leków w danej grupie limitowej.
Już teraz przez ostatnie dwa lata (czyli od wejścia ustawy) NFZ wydał o blisko 3,1 mld zł mniej na leki, niż było przewidziane. W 2013 r. pacjenci przeznaczyli na leki 9,3 mld zł (w 2010 – 8,6 mld zł). Co prawda przy lekach refundowanych wydatki spadły o blisko pół miliarda w porównaniu do 2010 r. Ale pacjenci zostawili o 1,2 mld zł więcej w aptekach przy zakupie innych leków. To efekt tego, że lekarze częściej wypisywali recepty na leki pełnopłatne. Także producenci podnieśli ceny leków nierefundowanych.
Wzrost cen wpłynął na zachowania pacjentów. Jak wynika z opracowania Infarmy podsumowującego wpływ ustawy refundacyjnej, blisko 12 proc. badanych zrezygnowało z zakupu leków. Aż o 3,6 proc. mniej kupiło mniejsze opakowanie, niż było wypisane na recepcie. Najbardziej widoczne było to w grupie bezrobotnych oraz rencistów: blisko co czwarta osoba bez pracy rezygnowała z zakupu leków. Wśród rencistów i emerytów takich chorych było 14 proc.