Zrobię wszystko, aby w nowym roku pacjent czuł się bezpiecznie – zapowiedział wczoraj minister Bartosz Arłukowicz. Na spełnienie obietnicy, ma mało czasu, bo wszystko wskazuje na to, że po sylwestrze czeka nas kilka niemiłych niespodzianek.
Zrobię wszystko, aby w nowym roku pacjent czuł się bezpiecznie – zapowiedział wczoraj minister Bartosz Arłukowicz. Na spełnienie obietnicy, ma mało czasu, bo wszystko wskazuje na to, że po sylwestrze czeka nas kilka niemiłych niespodzianek.
Chorzy do lekarza dostaną się tradycyjnie, czyli po odstaniu krótszej (rzadko) czy dłużej (częściej) kolejki. Ale mogą mieć problem z otrzymaniem recepty uprawniającej do leków ze zniżką. Powód? Środowisko lekarzy jest wzburzone obowiązkiem sprawdzania, czy pacjent jest ubezpieczony i zapowiedziało protest: nie będzie wystawiać takich recept. A różnica w cenach leków jest spora – za insulinę refundowaną płaci się ok. 12 zł. Bez zniżki trzeba wyłożyć ok. 130 zł. Popularny antybiotyk na receptę z dopłatą to wydatek 20 zł. Bez dopłaty – przynajmniej dwa razy więcej.
Niestety, chorym na cukrzycę nawet zdobycie recepty na refundowaną insulinę nie poprawi humoru. Za paski, za pomocą których bada się poziom cukru we krwi, w nowym roku nie zapłacą już – jak dotąd – 3,20 zł, lecz dziesięć razy więcej – 30 zł. Przestały one bowiem być traktowane jako leki, więc znika refundacja na nie.
Cukrzycy zapomnieć mogą także o obiecywanym przez poprzednią minister zdrowia Ewę Kopacz refundowaniu analogów insuliny (umożliwiają podawanie leku raz dziennie). – Już wiadomo, że dopłat nie będzie – mówi wprost Andrzej Bauman, prezes Polskiego Stowarzyszenia Diabetyków.
Złe wiadomości są także dla tych, którzy czekają na operację zaćmy lub jaskry. Nawet jeżeli odstali już swoje w półrocznej kolejce, to i tak nie mają gwarancji, że wkrótce zostaną poddani zabiegowi. Ich placówka mogła bowiem nie otrzymać pieniędzy z Narodowego Funduszu Zdrowia na wykonywanie świadczenia. Aby je uzyskać, musi mieć zatrudnioną pielęgniarkę operacyjną, a nie – jak do tej pory – instrumentariuszkę. To wymaganie trudne do spełnienia – koszty podniesienia kwalifikacji instrumentariuszki musi pokryć pracodawca. A trwa to nawet trzy lata.
Z dostępem do lekarza mogą mieć problem także ci, którzy liczyli na zabieg w tzw. szpitalu jednego dnia. Liczba tych placówek pewnie się znacznie skróci. Według nowych przepisów kontrakty z NFZ mogą podpisać tylko, te, które spełniają nowe standardy, wyższe niż te w szpitalach publicznych. – Wiele z nich nie ma szans jeszcze w tym roku dokonać tych zmian – mówi Andrzej Mądrala, ekspert pracodawców RP. I choć wczoraj NFZ złagodził wymagania, nie wiadomo, czy uda się jeszcze w tym roku podpisać dodatkowe kontrakty.
Lekko nie będą mieli też chorzy na astmę. Poprzednia minister obiecała im dostęp do innowacyjnego leku, umożliwiającego powrót do normalnego życia, ale rozporządzenia w tej sprawie nadal nie ma.
Co zatem się poprawi? – Leki w aptekach będą tańsze – zapewnia rzecznik resortu Jakub Gołąb. Problem w tym, że najpierw trzeba udobruchać lekarzy, aby na nie wystawili recepty. A to nie będzie łatwe. Na osłodę pozostaje świadomość, że od nowego roku ofiary błędów medycznych będą mogły łatwiej dochodzić roszczeń od szpitala. To efekt nowych przepisów wprowadzonych przez rzeczniczkę praw pacjenta. Za to sam ustawodawca nadal może bezkarnie popełniać błędy. Zapłacą za nie jak zwykle pacjenci. Swoim zdrowiem albo gotówką.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama