EUGENIUSZ GOŁEMBIEWSKI burmistrz Kowala, wiceprezes Unii Miasteczek Polskich
W małych gminach jest inaczej niż w dużych ośrodkach. Burmistrz czy wójt musi być bardziej menedżerem niż klasycznym politykiem, co pewnie jest nieuniknione w dużych samorządach. Ja sam nigdy nie zatrudniałem doradcy czy asystenta bądź rzecznika. W urzędzie wraz ze mną zatrudnionych jest 15 urzędników. Sam piszę wszystkie wystąpienia, a jak trzeba, to redaguję lokalną gazetkę, w której także jest wiele zdjęć mojego autorstwa. Nic mi nie wiadomo, aby któryś z moich kolegów z Unii Miasteczek Polskich miał doradcę bądź asystenta. Z tego, co wiem, asystenta zatrudnia się czasem w małych gminach na podstawie umowy z powiatowym urzędem pracy. Dzięki temu jest taniej, a ponadto można w praktyce sprawdzić przydatność młodego człowieka do pracy w administracji. W tym stanie rzeczy propozycja Pawła Kukiza dotycząca likwidacji gabinetów politycznych dla małych samorządów nie ma żadnego znaczenia.
JACEK BRYGMAN wójt gminy Cekcyn
W małych samorządach nie ma polityki, więc nie ma sensu tworzenia gabinetów politycznych, gdyż wszyscy się znają. Większość rzeczy robimy samodzielnie piszemy wnioski, realizujemy inwestycje, a przy inwestycjach zatrudniamy inspektorów nadzoru. Przy dużych przedsięwzięciach zdarza się nam, choć rzadko, że zatrudniamy tzw. inwestora zastępczego, który za nas prowadzi działania.
BARTŁOMIEJ BARTCZAK burmistrz Gubina
Jeśli wprowadzimy taka ustawę, która zakaże gabinetów politycznych, możemy wrócić do tego, co już było. Będą konkursy, ale wygrają ci, którzy mają wygrać. W małych samorządach to jednak nie ma znaczenia, gdyż gabinetów jest mało. Ja mam doradcę i asystenta w osobie rzecznika prasowego, który jest zatrudniony bez konkursu. Ma wiedzę, jest też moim kierowcą. To człowiek orkiestra. Przygotowuje inwestorom agendy, ma kontakty, zna języki. Więc jakby był konkurs na rzecznika, to na pewno on by go wygrał. Gdy moja kadencja się skończy, on też odejdzie. Z uwagi na to, że mam dobrego pracownika, nie muszę zlecać opinii innym doradcom zewnętrznym.
MARIOLA LANDOWSKA sekretarz gminy Czerwonak
Jestem za gabinetami. Z jednej strony im mniej urzędników, tym lepiej, z drugiej zaś dobrze, że można sięgać po pomoc innych. Żeby zatrudniać doradców, musi być bardzo dobra kultura organizacyjna i dobre uszczelnienie systemu. W wąskich dziedzinach eksperckich wójtowie, burmistrzowie, którzy są wybierani w bezpośrednich wyborach na okres kadencji, nie są w stanie pozyskać takiej wiedzy, jaką ma doradca. A wokół nas pełno kontroli nałożonych przez różne instytucje czy to z ramienia rządu, czy urzędu marszałkowskiego.
PIOTR STRYKOWSKI Wydział Kultury, Promocji i Sportu Urzędu Gminy Ełk
Obecnie jest u nas dwóch doradców, asystentów nie ma. Jeden jest wyznaczony do spraw polityki, gospodarki oraz systemu utrzymania porządku i czystości na terenie Gminy Ełk. Drugi do spraw analizy polityki oświatowej Gminy Ełk. Ocenia możliwości usprawnienia działania i podniesienia wydajności gminnego systemu oświaty oraz racjonalizacji i optymalizacji funkcjonowania placówek oświatowych w ramach obecnych możliwości budżetowych gminy. Uśrednione wynagrodzenie nie przekracza przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia w gospodarce narodowej.
Doradcy są osobami w wieku 50+, jeden jest na umowie cywilnoprawnej, drugi na umowie o pracę. Mają wieloletnie doświadczenie zawodowe. Doradca, który zajmuje się polityką i systemem utrzymania porządku i czystości, ma wieloletnie doświadczenie samorządowe, w tym na stanowiskach kierowniczych. Drugi zajmował przez wiele lat kierownicze stanowisko w jednostce zajmującej się obsługą szkół. Zostali zatrudnieni, by przynieść wymierne korzyści dla gminy – sprawności jej funkcjonowania i budżetu, np. wynegocjowano korzystniejsze warunki finansowe związane z utylizacją odpadów. Upraszczając – zatrudnienie doradców ma się zwrócić gminie po wielokroć (co w zakresie już zatrudnionych nastąpiło). Umowy z nimi mają charakter czasowy. Warto podkreślić, że wójt gminy Ełk nie zleca opinii na zewnątrz, skoro ma zatrudnionych doradców.
STANISŁAW LONGAWA wójt gminy Kłodzko
Obecnie nie mam asystentów. Przez krótkie okresy miałem pojedynczego doradcę. Jeśli chodzi o ekipę, którą można by nazwać gabinetem politycznym, mogą je mieć duże samorządy. Tam budżety są kilkudziesięcio- czy kilkasetmilionowe. U mnie były to umowy 2-, 3-miesięczne z zarobkami na poziomie inspektora. Zawsze był dylemat, czy podpisać umowę-zlecenie, czy umowę o dzieło. O gabinetach mówi się, że to fucha, która nie wymaga pracy. Sądzę, że od tego są rady i instytucje nadzorcze, by określić merytorycznie, czy te stanowiska są potrzebne, czy nie. W przypadku małej gminy wiejskiej z takich gabinetów się po prostu nie korzysta. Jeśli dojdzie do likwidacji stanowisk doradców i asystentów, to jest prawdopodobne, że pracodawca znajdzie inną możliwość. W strukturze zatrudnienia stworzy po prostu inne stanowiska administracyjne. Dlatego obecne rozwiązanie jest dobre. Łatwiej zatrudnić i łatwiej zwolnić taką osobę.
KRZYSZTOF IWANIUK wójt gminy Terespol
W większych gminach inaczej to wygląda. W jednostkach samorządu terytorialnego takich jak nasza zjawisko gabinetów raczej nie występuje. Sadzę, że obecny stan prawny raczej nie przeszkadza. I tak za duża jest ingerencja w samorządność. Wierzymy, że samorządy są racjonalne i wiedzą, czego im najbardziej potrzeba. U nas w Polsce wszystko jest mocno przeregulowane. Nie zatracajmy tego drobnego luzu, który i tak jest coraz mniejszy.