Choć władze lokalne masowo inwestują w e-usługi, to – jak wynika z najnowszej kontroli NIK – większość i tych zmodernizowanych, i nowych systemów działa w bardzo ograniczonym zakresie
Cyfrowe – co nie znaczy, że nowocześniejsze - samorządy / Dziennik Gazeta Prawna
Ponad 2 mld euro mogą otrzymać samorządy z dotacji unijnych do 2020 r. Chętnych nie brakuje. W badaniu przeprowadzonym przez resort cyfryzacji taką potrzebę wyraziło blisko trzy czwarte urzędów. Tyle że patrząc na wyniki kontroli „Wdrażanie wybranych wymagań dotyczących systemów teleinformatycznych, wymiany informacji w postaci elektronicznej oraz Krajowych Ram Interoperacyjności na przykładzie niektórych urzędów gmin i miast na prawach powiatu” przeprowadzonej przez NIK, te plany nie wyglądają na specjalnie praktyczne.
Kontrolerzy sprawdzili funkcjonowanie 77 systemów w 25 samorządach. Ogólnie wystawili ocenę pozytywną, bo większość ze zbadanych systemów spełniała wymogi określone w prawie. Ale spełniała je tylko w minimalnym wymaganym zakresie, a nie tak, by realnie przyspieszyć pracę urzędników i ułatwić życie obywatelom.
Tylko 12 systemów zapewniało współpracę na poziomie najbardziej zaawansowanym, co oznacza, że przekazywanie danych między nimi odbywało się w sposób automatyczny. Jedynie pięć bezpośrednio korzysta z danych gromadzonych w zewnętrznych bazach i rejestrach publicznych, takich jak PESEL czy też System Informacji Przestrzennej. Pozostałe korzystały wyłącznie z własnych wewnętrznych, dosyć wąskich zbiorów danych urzędów.
Także wybór e-usług oferowanych przez samorządy jest skromny. W większości kontrolowanych urzędów liczba świadczonych e-usług nie przekraczała 20. Cztery urzędy (w Lesznie, Mińsku Mazowieckim, Stargardzie Szczecińskim i Szczecinku) świadczyły tylko jedną e-usługę, czyli obligatoryjną Elektroniczną Skrzynkę Podawczą. Ale są też miasta, które na tym polu wybijają się ponad przeciętność – Dąbrowa Górnicza ma dostępne 144, a Mysłowice 111 e-usług. W tym pierwszym mieście przez internet można uzyskać poradę prawną lub odpis aktu stanu cywilnego, dostać zaświadczenie o przeznaczeniu terenu w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego czy nawet określenie wymiaru podatku od nieruchomości.
Polskim ośrodkom daleko jednak do koncepcji smart city, w której miasta dzięki nowoczesnym technologiom są sprawniej zarządzane i poprawia się jakość życia mieszkańców. – Wyraźnie widać, że samorządom, które nawet czasem mają ambicję wprowadzać nowoczesne systemy, brakuje wiedzy, doradztwa, w co powinny zainwestować. Jakie e-usługi są potrzebne i jak powinny być skonstruowane, by mieszkańcy chcieli z nich skorzystać – komentuje Jakub Wojnarowski, zastępca dyrektora generalnego Konfederacji Lewiatan. – Taką doradczą funkcję miało spełniać Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji. Niestety jest z tym różnie – dodaje.
NIK potwierdza, że to właśnie resort cyfryzacji ponosi część odpowiedzialności i jako błąd wymienia choćby brak kontroli ze strony MAiC tego, jak współdziałają lokalne systemy informatyczne. Krytykuje też nieprzekazanie wojewodom jednolitych kryteriów, na podstawie których wojewódzcy urzędnicy mogliby sami sprawdzać podległe im urzędy.
MAiC jednak broni się, że nie we wszystkich tych kwestiach ma możliwość nakazywania czegoś samorządom. – Do wojewodów skierowane zostało pismo z prośbą o informację w zakresie realizacji zadań kontrolnych oraz wskazanie na ewentualne trudności i problemy, które pojawiły się na etapie planowania lub realizacji kontroli – zapewnia Artur Koziołek, rzecznik prasowy MAiC. Inna sprawa, że nie wszyscy wojewodowie do tego się zastosowali. Koziołek dodaje, że resort planuje szkolenia pracowników urzędów wojewódzkich.
Najwyższa pora, bo dziś nawet podstawowa wydawać by się mogło czynność, czyli elektroniczny obieg dokumentów, wcale nie jest w samorządach powszechna. W 22 sprawdzonych przez NIK urzędach wciąż rządzi stary, dobry papier.
Najbardziej jednak krytycznie kontrolerzy ocenili stan zarządzania bezpieczeństwem informacji. Nieprawidłowości dotyczyły praktycznie wszystkiego: od tego, że urzędnicy mogą instalować dowolne oprogramowanie na służbowym sprzęcie, który ma przecież dostęp do wrażliwych danych, po niezablokowane konta byłych urzędników. Przykładowo w urzędzie miejskim w Płocku nie były poblokowane konta aż 10 byłych urzędników, a w Świnoujściu blokady nie miały konta nawet takich osób, które nie pracowały już od ośmiu miesięcy. – To błędy, które w sektorze prywatnym nie mogłyby mieć miejsca, na które szefowie departamentów informatyki są bardzo wyczuleni. Jak widać, w samorządach po prostu brakuje świadomości, że cyfryzacja to nie tylko inwestycja w system, ale późniejsze odpowiednie zarządzanie, pilnowanie i rozwój – podsumowuje Wojnarowski.