Sąd państwa członkowskiego powinien ustalać swą jurysdykcję na podstawie wszystkich dostępnych mu danych, a nie tylko tych zawartych w pozwie. A to oznacza, że w przypadku skomplikowanych transakcji nie zawsze będzie mógł kierować się korzystnymi dla konsumentów zasadami określania właściwości – wynika z orzeczenia Trybunału Sprawiedliwości UE.
O sposób stosowania przepisów rozporządzenia 44/2001, zwanego Brukselą I, zapytał wiedeński sąd gospodarczy. Nie miał pewności, czy powinien rozpatrzyć pozew Haralda Kolassy, który zainwestował za pośrednictwem austriackiego banku ponad 68 tys. euro w certyfikaty na okaziciela wyemitowane przez brytyjski Barclays Bank. Wartość certyfikatów była obliczana na podstawie indeksu opartego o portfele wielu funduszy celowych. Stworzyła je i zarządzała nimi X1 Fund Allocation. Wkrótce jednak prawie cały uzyskany od inwestorów kapitał został utracony, a wartość certyfikatów stopniała do zera. Kolassa zwrócił się do sądu swego miejsca zamieszkania. Myślał, że pozwala mu na to Bruksela I, której zasadą jest ochrona (w dziedzinie jurysdykcji) konsumenta jako słabszej strony kontraktów z instytucjami finansowymi. Zażądał bezpośrednio od Barkleys Bank przed sądem w Wiedniu prawie 74 tys. euro tytułem odszkodowania. Bank zakwestionował jednak zarówno zarzuty inwestora, jak i właściwość sądu.
Okazało się bowiem, że nie on był stroną w umowach z konsumentami. Najpierw zbył bowiem certyfikaty inwestorom instytucjonalnym, a dopiero ci rozprowadzili je wśród klientów. Tak więc austriacki bank zamówił certyfikaty u swojej spółki dominującej, czyli w DB Banku z siedzibą w Monachium. Następnie wykonał zlecenie zakupu papierów wartościowych złożone przez powoda. Certyfikaty pozostały jednak w depozycie w Monachium. Wiedeński sąd gospodarczy zapytał TSUE, jak należy rozumieć przepisy Brukseli I w wypadku tak zawiłych powiązań umownych.
Trybunał odpowiedział, że badając właściwość sądu w kontekście umowy konsumenta z przedsiębiorcą, trzeba wziąć pod uwagę istniejący w tym przypadku łańcuch umów. W sprawie Kolassy nie ma jego kontraktu z Barklays, ponieważ to nie on jest okazicielem certyfikatów, lecz niemiecki bank przechowujący je jako depozyt. Sytuacja wyglądałaby inaczej, gdyby certyfikaty były złożone w depozycie austriackiej instytucji – na rachunku klienta. Tym samym TSUE nie przyjął argumentu, że austriacki bank odgrywał jedynie rolę pośrednika i nie przystał na ekonomiczną wykładnię celu dyrektywy. Kolassa nie mógł więc skorzystać ze szczególnej ochrony konsumentów przy ustalaniu jurysdykcji w sporze z emitentem.
ORZECZNICTWO
Wyrok TSUE w sprawie C-375/13. www.serwisy.gazetaprawna.pl/orzeczenia