Ustanowienie dwóch terminów w ciągu roku, w których mają się zmieniać przepisy dotyczące przedsiębiorców, nie pomoże im w działalności. Rynek czeka raczej na uproszczenie prawa i lepsze konsultacje.
Wyjątki od zasady / Dziennik Gazeta Prawna
Rząd chce ułatwić życie przedsiębiorcom i obiecuje jednolite terminy wprowadzania zamian w prawie, które mają wpływ na prowadzenie działalności gospodarczej. Rada Ministrów podjęła przed tygodniem uchwałę, zgodnie z którą jeśli ustawa albo rozporządzenie będą zawierać przepisy określające prowadzenie biznesu, wówczas termin ich wejścia w życie powinien być wyznaczany na 1 stycznia albo 1 czerwca.

Brak stabilności

– Stanowisko BCC jest wobec tego kroku pozytywne, choć jest kilka znaków zapytania związanych z funkcjonowaniem zasady dwóch terminów w praktyce – mówi Witold Michałek, ekspert Business Centre Club.
Jak podkreśla, przedsiębiorcy odczują poprawę, jeśli nie tylko przepisy będą zmieniać się dwa razy do roku, ale jeszcze akty prawne będą publikowane w Dzienniku Ustaw z odpowiednim wyprzedzeniem. Zgodnie z uchwałą vacatio legis w przypadku regulacji dla firm ma wynosić min. 30 dni.
Te postulaty potwierdziła ankieta przeprowadzona przez Ministerstwo Gospodarki wśród przedsiębiorców. 66 proc. z nich przyznało, że liczba dokonywanych zmian w prawie jest „częsta” i „bardzo częsta”. Najbardziej uciążliwe są często zmieniające się regulacje dotyczące prawa podatkowego (88 proc. wskazań), ubezpieczeń społecznych (72 proc. ) i prawa pracy (41 proc.).
– Mam nadzieję, że nie doprowadzi to do sytuacji, w której na dzień czy dwa przed początkiem roku albo przed pierwszym czerwca będziemy mieli wysyp ogłaszanych ustaw i rozporządzeń. W końcu zasada dwóch terminów odnosi się do dnia wejścia w życie przepisów, a nie wyobrażam sobie, żeby parlament czy ministerstwa nie procedowały na bieżąco tych projektów – komentuje Agnieszka Durlik-Khouri z Krajowej Izby Gospodarczej.
Dodaje, że nie tyle chodzi o to, że zmiany są zbyt częste, ile o to, że przedsiębiorcy są nimi zaskakiwani. Dlatego ważne, by nowe regulacje były wprowadzane z odpowiednim wyprzedzeniem.
– Nie da się prowadzić interesów, jeśli sytuacja prawna wciąż się zmienia, bo pojawiają się np. inne wymogi. Nie robi się przecież planów biznesowych na dwa miesiące. Jednolite terminy wejścia w życie przepisów dla przedsiębiorców są problemem wtórnym. Jeśli proces stanowienia prawa będzie funkcjonował przejrzyście i we właściwy sposób będą przeprowadzane konsultacje, to przepisy mogłyby wchodzić nawet i częściej. Ale to idealistyczne założenie, więc na razie co pomysł rządu trzeba ocenić pozytywnie – reasumuje Agnieszka Durlik-Khouri.

Bez zmiany jakościowej

Według rządu największym beneficjentem wprowadzenia zasady dwóch terminów będą mikro, małe i średnie przedsiębiorstwa. Ograniczenie częstotliwości zmian w przepisach umożliwi im skuteczne i racjonalne planowanie działalności, skrócenie czasu poświęconego na analizę i dostosowanie się do nowych przepisów, a tym samym obniży koszty wykonywania działalności gospodarczej.
Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców (ZPiP), który zrzesza kilkaset małych i średnich firm, nie przesadza jednak z optymizmem.
– Nie jest to, jak głosi rządowa propaganda, spełnienie oczekiwań przedsiębiorców. Dzięki temu przedsiębiorcy może będą mniej zaskakiwani różnymi zmianami, ale jest to tylko pudrowanie rzeczywistości. Problem jest dużo szerszy, a jego sedno tkwi gdzie indziej – mówi.
Zdaniem prezesa ZPiP przedsiębiorcy przede wszystkim oczekują uproszczenia systemu podatkowego oraz jasnych przepisów, których nie będzie można w dowolny sposób interpretować.
– Już nie chodzi o wysokość podatków, ile o to, by każdy przedsiębiorca mógł sobie je łatwo obliczyć i zapłacić. Bo dziś za pomocą prawa podatkowego można doprowadzić do upadku każdej firmy – wskazuje Cezary Kaźmierczak, dodając, że wprowadzenie dwóch terminów dla wejścia w życie poszczególnych regulacji nie zmieni przecież ich liczby.
– Każdemu się wydaje, że tych zmian jest mało, bo jego urząd tworzy dwie – trzy nowe regulacje rocznie. Ale jak mamy 50 urzędów, z których każdy dorzuci jedną czy dwie cegiełki, to jak potem trzyosobowa firma ma ogarnąć 150 różnych zmian – pyta retorycznie Kaźmierczak.
Jego zdaniem nawet jeśli przedsiębiorcy będą poświęcać mniej czasu na śledzenie zmian legislacyjnych, to nie oznacza to od razu, że będą mieli więcej czasu i energii na rozwój swoich firm.
– Nic to nie da, skoro ciągle pojawiają się regulacje, które zwiększają niepotrzebne obowiązki biurokratyczne. Biurokracja jest tragiczna, lecz zamiast z tym walczyć, proponuje się właśnie takie zmiany jak teraz, które nie przynoszą żadnej jakościowej zmiany – krytykuje Cezary Kaźmierczak.

Akt bez znaczenia

Największy jednak problem wynika z tego, że wbrew wcześniejszym planom, zasada dwóch terminów nie zostanie przyjęta w formie ustawy, lecz tylko uchwały. A to robi ogromną różnicę. Jak podkreśla dr Jacek Zaleśny, konstytucjonalista, uchwała Rady Ministrów jest aktem czysto wewnętrznym.
– To oznacza, że ma odniesienie tylko do samej Rady Ministrów oraz do organów jej podlegających: prezesa Rady Ministrów, ministrów i organów administracji rządowej. Jest to więc akt bardzo niskiej rangi. Dodatkowo, co jeszcze bardziej osłabia znaczenie przyjmowanej uchwały, zawarte są w niej rozległe wyjątki. To, że rząd przyjmie tego typu akt, który wiąże go jedynie kierunkowo i instrukcyjnie, oznacza, że nie mamon większego znaczenia z punktu widzenia przedsiębiorców i podobnych podmiotów – mówi dr Zaleśny.
To powoduje, że ta uchwała nie ma dla przedsiębiorców większego znaczenia. – Po pierwsze, sam rząd nie musi jej respektować, bo ona sama na to mu zezwala Po drugie, uchwała nie ma żadnego odniesienia ustaw podejmowanych przez Sejm. A to Sejm jest pierwotnym i głównym prawodwcą (oprócz prawodawcy europejskiego) ustalającym zacowanie przedsiębiorców, w tym to, kiedy dany akt ma wejść w życie – przypomina prawnik.
Podobne obawy ma Krzysztof Kajda z Konfederacji Lewiatan.
– Chciałbym się mylić, ale obawiam się, że będzie to kolejny dokument, który stworzy zasadę korzystną dla przedsiębiorców, która w praktyce będzie nierealizowana, ze względu na szereg ograniczeń i wyłączeń. Z „ważnych względów” będzie można od zasady odstąpić. Wymienione w uchwale przesłanki (ochrona życia, interesu społecznego itp.) stanowią katalog otwarty, ponieważ poprzedza je zwrot: „w szczególności”. Oznacza to, że w praktyce rząd, pracując nad nowym prawem, subiektywnie uznając je za „ważne”, będzie mógł wprowadzić je w życie w dowolnym momencie – wskazuje Kajda.
Chodzi o to, by daninę można było łatwo obliczyć. Dziś przepisami można doprowadzić do upadku każdego przedsiębiorcę
Etap legislacyjny
Uchwała weszła w życie z dniem podjęcia, tj. 18 lutego 2014 r.