- Chcemy podzielić się ryzykiem i finansowaniem z Eneą. Koszt budowy takiego bloku to 5,5–6 mld zł, z czego połowa przypadłaby na nas, a połowa na Eneę. Gdybyśmy nie widzieli biznesowego sensu tej inwestycji, to nie odwieszalibyśmy w czerwcu tego projektu - uważa Dariusz Kaśków, prezes grupy Energa.
ikona lupy />
Dariusz Kaśków, prezes grupy Energa / Dziennik Gazeta Prawna
Zmiana warty w energetyce już się zaczęła. O pana dymisji też mówi się od jakiegoś czasu. Także przy okazji ostatniego posiedzenia rady nadzorczej, która zatwierdzała strategię Energi w ubiegłym tygodniu. Czuje się pan bezpieczny?
Czy mogę prosić o następne pytanie?
W strategii ogromny nacisk kładziecie na projekt budowy nowego bloku 1000 MW w Ostrołęce przy współpracy z Eneą, która sama ma problemy na budowie swoich 1075 MW w Kozienicach. Inni gracze, którzy zdecydowali się na duże jednostki wytwórcze, też mają kłopoty. Nie boicie się, że i was to nie ominie przy dzisiejszych niskich cenach energii?
Chcemy podzielić się ryzykiem i finansowaniem z Eneą. Koszt budowy takiego bloku to 5,5–6 mld zł, z czego połowa przypadłaby na nas, a połowa na Eneę. Gdybyśmy nie widzieli biznesowego sensu tej inwestycji, to nie odwieszalibyśmy w czerwcu tego projektu. W najbliższym czasie PSE będzie wycofywać z krajowego systemu elektroenergetycznego starsze jednostki, które muszą przestać pracować ze względu na to, iż nie spełniają unijnych norm. Wciąż nie mamy magazynów energii, bez których odnawialne źródła energii nie są tak stabilne, dlatego nadal musimy się opierać przede wszystkim na źródłach konwencjonalnych, węglowych, bo one są pewniejsze. A ze względu na bezpieczeństwo energetyczne kraju zapotrzebowanie na prąd powinno być pokrywane przede wszystkim własnymi źródłami wytwórczymi, a dopiero potem połączeniami transgranicznymi.
Enea może jednak nie być jedynym partnerem tego projektu?
W przyszłym roku podejmiemy decyzję dotyczącą udziału w tym przedsięwzięciu funduszy inwestycyjnych. Uważam, że będą tym projektem zainteresowane. Jednak najpierw potrzeba wielu ustaleń i m.in. zgód korporacyjnych u naszych partnerów, a więc w Enei i Polskiej Grupie Górniczej, która będzie dostawcą węgla do nowej Ostrołęki. Dopiero wtedy będziemy mogli wyjść na rynek z tym projektem.
A czy to, że PGG będzie dostawcą paliwa, wynika wyłącznie z tego, że jesteście jej udziałowcem? Bliżej Ostrołęki jest Bogdanka kontrolowana przez Eneę. Poza tym ma mniejsze koszty wydobycia.
To są decyzje biznesowe i tylko w takich kategoriach należy je oceniać.
Wasza strategia zakłada wydanie do 2025 r. na inwestycje 20,6 mld zł, z czego 13 mld zł ma być przeznaczone na rozwój segmentu dystrybucji. Co jest priorytetem?
Priorytetem jest modernizacja linii przesyłowych z jej pełną informatyzacją. Do 2025 r. chcemy również, by wszyscy nasi klienci mieli tzw. inteligentne liczniki pozwalające na zdalny odczyt zużycia energii elektrycznej w gospodarstwach domowych i przedsiębiorstwach. Z puli 13 mld zł najwięcej, bo ponad 5 mld zł, zostanie wydane na poprawę niezawodności dostaw. 4,5 mld zł to wydatki związane z przyłączeniami odbiorców. Na inteligentne opomiarowanie wydamy niespełna 1,2 mld zł.
Czy Energa skorzysta na programie 200+ dla energetyki dotyczącym remontów kotłów o mocy 200 MW, jeśli wejdzie w życie?
Będziemy nim niewątpliwie zainteresowani, bo w Ostrołęce mamy przecież trzy bloki klasy 200 MW.
Wraca temat morskiej energetyki wiatrowej i budowy farm na Bałtyku. Energa będzie zainteresowana takimi inwestycjami?
Robiliśmy badania, zanim moda na morskie wiatraki przyszła do nas z Zachodu. Teraz jednak nie jest to kierunek naszego zainteresowania. Zwłaszcza że to inwestycje na dalszą przyszłość niż ta, którą obejmuje nasza strategia do 2025 r.