Drożejąca ropa i dziurawa egzekucja restrykcji stosowanych przez antyputinowską koalicję pozwalają Kremlowi podreperować budżet i finansować wojnę.
Deficyt budżetowy w I kw. stopniał ponadpięciokrotnie w stosunku do końcówki ubiegłego roku i prawie trzyipółkrotnie względem tego samego okresu 2023 r. – wynika ze wstępnych danych zaprezentowanych przez rosyjskie ministerstwo finansów. To w niemałej mierze zasługa rosnących przychodów gazowo-naftowych Kremla, które w pierwszych trzech miesiącach 2024 r. sięgnęły 3 bln rubli (125 mld zł). To nieznacznie mniej niż w kryzysowym 2022 r. A w porównaniu z tym samym okresem 2023 r. Rosja zarobiła o niemal 80 proc. więcej.
Skąd bierze się tak korzystna dla Kremla koniunktura na rynku naftowym? Mniej więcej od lutego rozstrzał cenowy między notowaniami ropy Brent a cenami osiąganymi przez rosyjskie baryłki Urals ustabilizował się poniżej 15 dol. za baryłkę. Równolegle na światowych rynkach surowiec drożeje; w ostatnich dniach po raz pierwszy od prawie dwóch lat koszty zakontraktowania dostaw ropy Brent na kolejny miesiąc przekraczały na dłużej pułap 90 dol. Rezultat? Ceny, za którą Rosja eksportuje ropę, mają się nijak do obowiązujących od końca 2022 r. limitów, jakie chciała narzucać koalicja grupy G7 i Australii. Zamiast 60 dol. za baryłkę – powyżej którego pułapu rosyjska ropa nie powinna korzystać z usług zachodnich firm – surowiec jest dostarczany po cenach wyższych o kilkanaście dolarów.
Według Bloomberga, który korzysta z danych o cenach w portach źródłowych na Bałtyku i Morzu Czarnym podawanych przez grupę Argus, nieobejmujących kosztów transportu, średnia wartość baryłki Urals to niecałe 75 dol. Z kolei z wyliczeń Reutersa wynika, że średni kurs ropy Urals mógł w ostatnim tygodniu przekroczyć 78 dol. Jeszcze wyższe ceny – rzędu 84 dol. za baryłkę – osiąga rosyjska ropa, która trafia na światowe rynki przez porty na Dalekim Wschodzie. Obrazu dopełnia utrzymujący się na wysokim poziomie import ropy przez Chiny, które po rozpoczęciu inwazji na Ukrainę zastąpiły UE w roli największego odbiorcy rosyjskich surowców. Szacuje się, że od początku wojny chińskie zakupy osiągnęły wartość prawie 200 mld dol.
Dla Kremla oznacza to początek kolejnego okresu nadzwyczajnych zysków. Według Centrum Badań nad Energią i Czystym Powietrzem (CREA) – fińskiego think tanku, który monitoruje rosyjskie przychody z eksportu surowców – zaledwie 15 dol. z każdej eksportowanej baryłki pozostaje obecnie w kieszeni producenta. Reszta, pobierana w ramach podatków i opłat celnych, zasila budżet Rosji. O narastających problemach z implementacją naftowych limitów piszemy w DGP od miesięcy. Według ekspertów problemem jest zwłaszcza bierność UE, bo to właśnie usługi europejskich firm odpowiedzialnych za transport ropy oraz jego obsługę uznawane są za klucz do wymuszenia mniej korzystnych dla Moskwy warunków transakcji. Jak mówił nam w styczniu Petras Katinas z CREA, Rosja i jej partnerzy nie dysponują wystarczająco dużą flotą, by usamodzielnić się w dziedzinie dostaw, a znaczna część tzw. floty cienia, wykorzystywanej do omijania sankcji, to zachodnie tankowce pod zmienionymi banderami. Centrum opowiada się za stopniowym obniżaniem maksymalnej ceny egzekwowanej przez antyputinowską koalicję, żeby zbliżyć ją jak najbardziej do kosztów wydobycia.
Do niższego pułapu – w granicach 30–40 dol. za baryłkę – starał się przekonać partnerów również polski rząd. Dziś do uszczelnienia sankcji wezwała grupa polskich ekonomistów z fundacji Dobrobyt na Pokolenia. Rekomendacje opracował Łukasz Rachel, który zasiada w Grupie Stanfordzkiej, wpływowym gremium doradczym zajmującym się problematyką sankcji wobec Rosji. Jego zdaniem kluczem do skutecznej implementacji limitów cenowych jest międzynarodowe prawo morskie. – Państwa basenu Morza Bałtyckiego – w tym Polska – powinny jak najszybciej zbudować koalicję ds. skutecznych, intensywnych kontroli morskich, aby zatrzymać przepływ statków bez wymaganego ubezpieczenia od wycieku. Kraje te mają pełne prawo do kontrolowania i egzekwowania międzynarodowych wymagań dotyczących ubezpieczeń tankowców – przekonuje ekspert.
Grupa Stanfordzka podkreśla, że zaostrzenie i uszczelnienie sankcji na surowce pozostaje instrumentem, który może utrudnić Moskwie kontynuowanie inwazji na Ukrainę. Rosyjska gospodarka i budżet pozostają w wysokim stopniu zależne od tego właśnie strumienia przychodów. „Wejściu brutalnej wojny przeciw Ukrainie w jej trzeci rok powinno towarzyszyć zwiększenie presji na agresora” – wskazują eksperci w ostatniej, pochodzącej z lutego, analizie. W odpowiedzi na pytania DGP Komisja Europejska podała przykład przyjętego niemal rok temu 11. pakietu sankcji, który zakazał dostępu do unijnych portów statkom, co do których istnieją wiarygodne podejrzenia, że są zaangażowane w omijanie obowiązujących restrykcji. W 12. pakiecie wprowadzono obowiązek notyfikowania przez europejskie firmy transakcji sprzedaży tankowców. Sposobów na załatanie luk w sankcjach szuka unijny pełnomocnik David O’Sullivan. Na pytania o propozycje uszczelnienia restrykcji i postulat obniżki pułapu cenowego nie uzyskaliśmy odpowiedzi. ©℗