Nowy program rządowy przewiduje 2 mld zł na zwiększenie roli OZE w ciepłownictwie. To kropla w morzu potrzeb.
Minister klimatu i środowiska Paulina Hennig-Kloska (Polska 2050) i wiceminister Urszula Zielińska (Zieloni) ogłosiły we wtorek na konferencji prasowej program dekarbonizacji sektora ciepłowniczego „OZE – źródło ciepła dla ciepłownictwa”. – To pierwszy w pełni zielony program dla ciepłownictwa – chwaliła Zielińska.
Uwagę skupiła energetyka
Na brak ogólnej strategii dekarbonizacji ciepłownictwa eksperci wskazywali już w ubiegłej kadencji rządu, po zmianie władzy to zadanie stało się pilne. Polska ma jeden z najbardziej rozwiniętych systemów ciepłowniczych w Europie. Od ciepła z sieci zależnych jest ponad 40 proc. gospodarstw domowych, czyli w sumie ok. 5,8 mln, w których mieszka 15 mln Polaków. Sama sieć ma ponad 22 tys. km.
Do tej pory o ile wiele uwagi w kontekście transformacji politycy poświęcali energetyce, o tyle ciepłownictwo funkcjonowało bardziej na marginesie, choć wydatki na ogrzewanie są dużą częścią budżetów domowych Polaków. Jeśli o ciepłownictwie w ogóle była prowadzona szerzej jakaś dyskusja, to głównie wokół programu „Czyste powietrze”, a więc nie do końca w kontekście ochrony klimatu i presji ekonomicznej związanej z transformacją, ale z punktu widzenia zdrowia i jakości powietrza. Program dekarbonizacji ogłoszony przez Ministerstwo Klimatu trzeba więc przyjąć za dobrą monetę, choć jest to co najwyżej miedziak.
Dekarbonizacja może pochłonąć 418 mld zł
Od 2028 r. unijne wymagania wobec ciepłownictwa będą coraz ostrzejsze. Z raportu Polskiego Towarzystwa Elektrociepłowni Zawodowych (PTEZ) wynika, że dostosowanie tego sektora do dyrektyw w ramach Fit for 55 będzie kosztować od 276 do 418 mld zł. Budżet programu ogłoszonego wczoraj to 2 mld zł, z czego 1,43 mld zł ma zostać przeznaczone na dotacje, reszta pieniędzy będzie rozdysponowana w ramach pożyczek.
Program będzie finansowany ze środków europejskich w ramach Funduszu Modernizacyjnego. Za jego obsługę będzie odpowiedzialny Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Zgodnie z zasadami programu dotacja może stanowić maksymalnie połowę kosztów projektu, z kolei pożyczka może sfinansować do 70 proc. wydatków.
Na pieniądze mogą liczyć podmioty dostarczające ciepło systemowe, czyli spółki komunalne oraz jednostki samorządu terytorialnego. – Inwestycje w ciepłownictwo często wykraczają poza możliwości miast czy gmin. Tymczasem 40 proc. węgla spalanego w Polsce jest wykorzystywane właśnie w ciepłownictwie – mówiła minister Hennig-Kloska. Pieniądze będzie można przeznaczyć na pompy ciepła, kolektory słoneczne, geotermię bez kogeneracji, magazyny energii oraz przyłączenie do sieci ciepłowniczej.
Trzeba się zmieniać, żeby inwestować
Według unijnej dyrektywy o efektywności energetycznej (Energy Efficiency Directive, EED) do końca 2027 r. sieć ciepłownicza będzie uznawana za efektywną, jeśli system będzie oparty na wykorzystaniu „co najmniej 50 proc. energii odnawialnej, 50 proc. ciepła odpadowego, 75 proc. ciepła wytwarzanego w kogeneracji lub 50 proc. kombinacji takiej energii i ciepła”. Spełnienie tych norm będzie warunkiem dla firm przy ubieganiu się o dofinansowanie unijne na modernizację systemu.
Bernard Swoczyna, analityk Instrat: – Choć 2 mld zł to kropla w morzu potrzeb, trzeba ocenić program pozytywnie. Pozwoli to uruchomić choć część niezbędnych inwestycji tam, gdzie są już gotowe projekty. Dla transformacji ciepłownictwa potrzebne będzie jeszcze wiele inwestycji, a przede wszystkim potrzebna jest długoterminowa strategia i współpraca z samorządami – ocenia w rozmowie z DGP.
Z kolei Piotr Kleinschmidt, ekspert Forum Energii ds. ciepłownictwa, docenia uwzględnienie inwestycji w geotermię. – Mamy świadomość, że sięganie po geotermię nie jest tanie, jednak inwestycje w sektorze ciepła są nieuniknione. Zamiast wydawać pieniądze na utrzymanie zależności od importowanych surowców, lepiej zwrócić się w stronę lokalnych, odnawialnych, efektywnych źródeł ciepła – uważa. ©℗