Dla inwestora zagranicznego inwestycja w wydobycie miedzi i srebra wiąże się z dużym ryzykiem. Projekt może więc zainteresować państwowy koncern – uważają analitycy.
/>
Spółka córka kanadyjskiej firmy Miedzi Copper potwierdziła w zeszłym tygodniu odkrycie 11 mln ton miedzi i 36 tys. ton srebra. Od blisko 40 lat nie znaleziono w Polsce nowego złoża. Te położone są w powiatach: wschowskim, nowosolskim i zielonogórskim. Ich wielkość została potwierdzona przez Ministerstwo Klimatu i będą wpisane do Bilansu Zasobów Złóż Kopalin w Polsce. Zgodnie z oficjalnymi zapowiedziami Miedzi Copper chce je eksploatować, wystąpi o koncesje i dalsze pozwolenia.
Według planów firmy budowa kosztującej ponad 13 mld zł kopalni ma rozpocząć się w 2023 r., a zatrudnienie przy nowej inwestycji znajdzie 8,6 tys. osób.
Budowa szybu oznaczałaby wejście do Polski pierwszego zagranicznego wydobywcy – obecnie miedź jest wyłącznie domeną KGHM. To nie zmieni jednak sytuacji konkurencyjności w kraju – rynek miedzi jest globalny i to ogólna sytuacja światowa, a nie lokalna rywalizacja, determinuje ceny surowca, wartość kontraktów i wyniki finansowe spółek.
Inwestycja jest jednak naznaczona dużym ryzykiem.
– Zagraniczne spółki raczej nie budują w Polsce kopalń. To obciążające inwestycyjnie przedsięwzięcie, które często się opóźnia. Do tego obarczone ryzykiem protestów lokalnych społeczności – nie chcą one prac wydobywczych w pobliżu miejsca swojego zamieszkania. Wystarczy przypomnieć problemy, z jakimi spotkała się Rathdowney Polska, gdy chciała postawić kopalnię cynku pod Zawierciem – wskazuje Tomasz Duda, analityk giełdowy Erste Group.
Obecność kanadyjskiej firmy cieszy się wsparciem ze strony samorządowców, którzy oczekują rozpoczęcia inwestycji. W takim duchu wypowiadał się były prezydent Nowej Soli Wadim Tyszkiewicz.
Problematyczne mogą okazać się jednak wymogi formalne. Choć otrzymanie koncesji na wydobycie i pozwoleń w ciągu trzech lat jest realne, to wcale nie oczywiste. – Trudno szacować, ile może to potrwać, gdyż w grę wchodzą czynniki polityczne – uważa Duda. Na razie projekt wciąż znajduje się w bardzo wczesnej fazie.
– Zatwierdzenie dokumentacji przez ministerstwo to dopiero podstawa do dalszych kroków. Nawet jeśli udałoby się rozpocząć budowę kopalni w ciągu trzech lat, wydobycie zaczęłoby się znacznie późnej – wskazuje Robert Maj, analityk IPOPEMA Securities.
Z uwagi na te czynniki, jeśli wydobycie okazałoby się opłacalne, nabywcą prawa do eksploatacji złóż mógłby stać się właśnie KGHM (formalnie musiałby kupić spółkę, która posiada koncesję), który wcześniej rywalizował z Miedzi Copper o prawo do poszukiwań w tym regionie Polski.
Uruchomienie wydobycia w przypadku państwowego koncernu mogłoby się okazać dużo łatwiejsze niż w przypadku zewnętrznego inwestora – spółka dysponuje już bowiem potrzebną infrastrukturą.
– KGHM mógłby być zainteresowany zakupem, bo jest w posiadaniu sąsiednich złóż. To mogłoby obniżyć koszty logistyczne funkcjonowania kopalni – uważa Maj.
Do zamknięcia wydania nie udało nam się uzyskać komentarzy miedziowego koncernu.
Zdaniem analityków mało prawdopodobne jest, aby ewentualna oferta padła od innego podmiotu.
– Największe światowe spółki zajmujące się wydobyciem miedzi są już zaangażowane od kilkunastu lat w swoje projekty. Praktycznie nie ma takich, które byłyby chętne do tego, by od zera wejść do nowego, nieznanego dla siebie pod kątem inwestycji kraju – ocenia analityk Erste. Trudno przewidzieć, ile mógłby wynosić koszt pozyskania prawa do eksploatacji.
Miedzi Copper należy do kanadyjskiej Lumina Group. Spółka wraz z amerykańskim Electrum Group działającym w Polsce za pośrednictwem spółek Kompanii Górniczej Amarante oraz Śląsko-Krakowskiej Kompanii Górnictwa Metali już od dłuższego czasu przyglądały się polskiemu rynkowi i prowadziły prace poszukiwawcze. W kwietniu ubiegłego roku EY stworzył na ich zlecenie raport dotyczący opłacalności wydobycia miedzi w Polsce w kontekście obowiązującego podatku i jego obniżenia o 15 proc.
– Z perspektywy przedsiębiorstw górniczych realizacja potencjalnych projektów jest ekonomicznie nieopłacalna – oceniano w dokumencie.
Według szacunków EY uruchomienie kopalni mogłoby przełożyć się na wpływy do budżetu w wysokości 1,3 mld zł. To jednak duże obciążenie dla rentowności przedsięwzięcia.
– Nic nie wskazuje na to, by podatek miedziowy znów został zmniejszony. Wręcz przeciwnie, budżet, z uwagi na pogarszającą się sytuację gospodarczą, będzie coraz bardziej potrzebował wpływów z tego tytułu również w kolejnych latach – ocenia Maj.
Na opłacalność rozpoczynającej działalność dopiero za kilka lat kopalni wpłynie jednak również wiele innych czynników. – Wszystko zależy od dalszych perspektyw cen miedzi – gdy są wysokie, chęć inwestowania w złoża jest większa – a na razie mamy do czynienia z odwrotną sytuacją. W kontekście przyszłości nie da się też abstrahować od wydatków związanych z kosztami zielonego ładu i zmierzaniem ku niskoemisyjności – dodaje Tomasz Duda. Sporo zależy też od szczegółów technicznych – tego, jaka jest specyfika złoża i jaka jego część w istocie okaże się możliwa do wydobycia i pozyskania.
Koronawirus dołuje ceny surowców
Goldman Sachs ocenia, że chińska epidemia i mniejsze zapotrzebowanie na metale gospodarki tego kraju spowodują, że popyt na miedź spadnie o ok. 300 ton w tym roku. Z końcem stycznia osiągnęła ona najniższą od września 2019 r. cenę – 5569,5 dol. za tonę.
Niepewność popytu dotyczy również innych metali – ceny aluminium na początku lutego spadły poniżej 1700 dol. za tonę – 9 lutego były najtańsze od października 2016 r. Po wzrostach z połowy miesiąca dołuje też nikiel, który kosztował najmniej od lipca 2019 r. – na początku lutego można było go kupić po cenie niższej niż 13 tys. dol. za tonę.
Możliwe jest jednak odbicie. Za sprawą działań chińskiego rządu – obniżki jednej ze stóp procentowych i zapowiedzi wspierania firm, które wznowią produkcję – od ubiegłego tygodnia ceny względem początku miesiąca nieznacznie się poprawiają (miedź o ok. 1,7 proc).