Trzeba uważać, aby przy wydłużaniu edukacji nie wprowadzić jeszcze wcześniejszej selekcji uczniów - mówi w wywiadzie dla DGP dr hab. Roman Dolata, Instytut Badań Edukacyjnych.
Model 4+4+4, który proponuje PiS, to dobry pomysł?
Żeby robić taką reformę, trzeba przedstawić bilans kosztów i zysków. Rzetelnie wykazać, że wielka inwestycja sił i pieniędzy, którą jest wdrażanie reformy, w dłuższej perspektywie się opłaci.
Wprowadzenie gimnazjów było poprzedzone analizą?
Nie. Dlatego przestrzegałbym przed popełnieniem tego samego błędu politycznego. Z punktu widzenia rozwoju intelektualnego, społecznego, im dłuższy jest okres dobrego kształcenia ogólnego, tym dla ucznia lepiej. Pomysł, by wydłużyć ten okres, był już w PRL. Reforma ministra Jerzego Kuberskiego miała wprowadzić dziesięcioletnią jednolitą szkołę ogólnokształcącą. Z tej reformy wzięła się zerówka – prowizoryczny element, który miał przygotować system do wydłużenia edukacji.
Reformy nie wprowadzono.
W latach 90. wrócono do pomysłu i zaczęto myśleć o wydłużeniu cyklu kształcenia ogólnego. Jednak zamiast wydłużenia szkoły podstawowej wprowadzono model 6-letniej podstawówki i 3-letniego gimnazjum. Argumentacja na rzecz tego pomysłu była bardzo słaba. Mam wrażenie, że zadecydowały sentymentalne argumenty – przed wojną mieliśmy gimnazja, świetne szkoły. To prawda, ale były one elitarne, bo tam trafiało ok. 5 proc. młodzieży.
Przyjęcie modelu 6 plus 3 było brzemienne w skutki. W większości miast gimnazjum stało się szkołą selekcyjną. Mniej więcej połowa uczniów w Polsce kształci się w systemie, w którym pierwszy próg selekcyjny jest w 12. roku życia, a dla przynajmniej dwóch roczników będzie to 11. rok. Właściwie reforma Handkego przyniosła efekty przeciwne do założonych. Zamiast wydłużyć jednolite kształcenie, punkt selekcji przesunął się na wcześniejszy wiek.
Zamiast modelu fińskiego z długą podstawówką zrobiliśmy niemiecki, w którym wcześnie decyduje się o przyszłości edukacyjnej dzieci.
Tak. Pytanie, czy rozwiązanie, które proponuje PiS, ma być antidotum, czy może to jeszcze pogłębić. Czy chcemy jeszcze wcześniejszej selekcji? Jeśli nie, trzeba sprecyzować, co będzie między czwartą a piątą klasą. Historia lubi się powtarzać. Jeśli między tymi etapami pojawi się jakieś przejście, wcześniej czy później pojawi się kryterium selekcji. Są różne mechanizmy – klasy autorskie, szkoły dwujęzyczne czy też jawna selekcja, jak to się dzieje w wypadku gimnazjów. 4+4+4 to hasło, które należałoby wypełnić treścią, by można było rozważać jego wartość. I pamiętajmy, że demontaż obecnego ustroju szkolnego będzie bardzo drogi. Może te środki można mądrzej spożytkować?