Przez lata niepubliczne placówki otrzymywały od samorządów zaniżone dopłaty. Teraz domagają się zwrotu zaległych środków wraz z odsetkami.
Niepubliczne przedszkola skarżą się na brak dotacji / Dziennik Gazeta Prawna
Beata Patoleta prawniczka z kancelarii prawno-ekonomicznej BBJS / Dziennik Gazeta Prawna
Według przepisów prywatne przedszkole dostaje na wychowanków subwencję z budżetu samorządu. Jest ona niższa niż w przypadku placówek publicznych – ale ma wynosić 75 proc. kosztów utrzymania dziecka w przedszkolu samorządowym. Jednak prowadzący niepubliczne placówki często dostają mniej. Dlatego o należne pieniądze będą walczyć w sądach. Tylko przedszkola zrzeszone w Stowarzyszeniu Przedszkoli Niepublicznych przygotowały już blisko 50 pozwów. Jeśli wygrają, gminy czeka zwrot milionów złotych.
Na przykład pozwy przeciwko gminie Nowy Sącz złożyło sześć tamtejszych placówek. Jak informują nas nowosądeccy urzędnicy, roszczenia to ponad 1,5 mln zł, nie licząc odsetek. – Przepisy dotyczące przyznawania subwencji nie są jasne, więc poprosiliśmy MEN o ich wykładnię. Pieniądze wypłacaliśmy przedszkolom zgodnie z otrzymaną interpretacją. Okazało się jednak, że przedszkola mają zastrzeżenia – twierdzi Małgorzata Grybel z nowosądeckiego ratusza. – Odbyliśmy jedno spotkanie dotyczące złożonych pozwów, ale burmistrz uważa, że o tym, kto ma rację, powinien już na tym etapie zdecydować sąd – dodaje. To nie pierwsze takie kłopoty Nowego Sącza. W 2010 r. prywatne przedszkole wygrało sprawę o niezapłacone dotacje, a komornik ściągał pieniądze z konta miasta. Podobnie było też w Szepietowie – gmina nie wypłacała przedszkolom dotacji na dzieci dwuipółletnie, choć zgodnie z prawem to wiek, od którego oficjalnie może się rozpocząć edukacja przedszkolna. Samorząd zmienił decyzję dopiero po wyroku Sądu Wojewódzkiego w Białymstoku.
Ilu gmin może dotyczyć podobny problem? Według danych Systemu Informacji Oświatowej we wrześniu w całym kraju działało 5,6 tys. przedszkoli niepublicznych, do których uczęszczało 233 tys. dzieci. Przeprowadzona w ubiegłym roku kontrola regionalnych izb obrachunkowych pokazała, że nieprawidłowo wypłacanych jest 85 proc. dotacji. – Wysokość roszczenia na jedno dziecko to rocznie około 150 zł – wyjaśnia Maciej Godlewski ze Stowarzyszenia Przedszkoli Niepublicznych. Roszczenia przedszkoli przedawniają się dopiero po dziesięciu latach. Oznacza to, że prowadzący te placówki mogą się ubiegać o zwrot niedoszacowanych dotacji nawet z 2005 r. W dodatku sama kwota roszczenia to nie wszystko – po dekadzie odsetki od niej rosną do 130 proc.
Tegoroczna kontrola NIK pokazała, że przedszkola mogą mieć w sądach duże szanse. Kontrolerzy sprawdzili, jak dotacje wydatkowane są w 21 gminach na terenie siedmiu województw: dolnośląskiego, kujawsko-pomorskiego, małopolskiego, mazowieckiego, opolskiego, pomorskiego i wielkopolskiego. Wykazali, że między 2011 a 2013 r. gminy wypłaciły w sumie o 19,7 mln zł mniejsze subwencje, niż powinny. Do placówek nie trafiła więcej niż co dziesiąta należna im złotówka.
Zdaniem Macieja Godlewskiego zaniżane dotacje będą się przyczyniały do bankructw przedszkoli niepublicznych. – To wymusi kolejne inwestycje publiczne, bo trzeba będzie wybudować nowe przedszkola w miejsce tych, które zbankrutowały – twierdzi. Od września 2015 r. gminy muszą zapewnić miejsca w przedszkolu dla wszystkich czterolatków. Obecnie mają taki obowiązek wobec pięciolatków i tych sześciolatków, które jeszcze nie poszły do szkoły.
Jak zaznacza Godlewski, wiele placówek na złożenie pozwu nie ma jednak pieniędzy. – Roszczeń można dochodzić w postępowaniu cywilnoprawnym, oznacza to, że trzeba wpłacić 5 proc. wartości sporu. Jeśli placówka domaga się od samorządu miliona złotych, musi zapłacić w sądzie 50 tys. – wyjaśnia i dodaje, że to pieniądze zamrożone nawet na pięć lat, bo tyle może trwać postępowanie przed sądem.
Dyrektorzy przedszkoli podkreślają, że wadliwe naliczanie subwencji to niekoniecznie wynik złej woli samorządów. Te czasem mylą się na swoją niekorzyść – kontrola RIO wykazała, że z jednej strony gmina Mrągowo zaniżyła dotację dla dwóch przedszkoli niepublicznych o 600 tys. zł, ale już Siemianowice Śląskie wypłaciły trzem niepublicznym przedszkolom dotacje zawyżone o 200 tys. zł. Bałagan to efekt m.in. nieprecyzyjnie skonstruowanych przepisów. O tym, jak przyznawać dotację, mówi ustawa o systemie oświaty. MEN dodatkowo wydaje do niej rozporządzenia. Pozwalają one jednak na dość dowolną interpretację. Samorządowcy mają liczyć kwotę bazową dotacji od bieżących wydatków w oświacie. Problem polega na tym, że nikt nie wie do końca, co należy zakwalifikować jako taki wydatek.
W listopadzie sejmowa komisja ds. kontroli państwowej interweniowała w tej sprawie w MEN. Posłowie wysłali do resortu dezyderat, w którym sugerowali, by ministerstwo wykorzystało efekty obu kontroli przy nowelizacji ustawy o systemie oświaty. Posłowie zaznaczyli, że szczególną uwagę należy zwrócić na konieczność ujednolicenia przepisów określających podstawę obliczania dotacji.
ROZMOWA

Wygrywamy procesy z samorządami

Jaką szansę ma przedszkole na wygranie procesu?
W sprawach, które my prowadzimy, nie przegraliśmy jeszcze ani jednego procesu – to może dać pewien obraz na temat szans. Prawdopodobieństwo, że sąd przyzna rację prowadzącym przedszkola, jest duże. Wystarczy spojrzeć na raport regionalnych izb obrachunkowych, który pokazuje, że 85 proc. dotacji jest nieprawidłowo naliczonych. Przedszkola wygrywają w sądzie nawet kilka milionów złotych. Nie wszystkie spory kończą się jednak przed sądem – wiele samorządów decyduje się na ugodę.
Prowadzący przedszkola rezygnują wtedy z roszczeń?
Nie, bo to pieniądze, które przecież im się należą na mocy prawa. Placówki są za to gotowe zrezygnować w dużej części z roszczeń dotyczących odsetek ustawowych, które są bardzo wysokie – za 10 lat dochodzą do 130 proc. Jeśli przedszkole walczy o 100 tys. zł dotacji, to samorząd, jeśli przegra w sądzie, będzie musiał mu wypłacić 230 tys. Samorządom zwykle nie zależy na wojnie z przedszkolami. W wielu przypadkach źle naliczona dotacja to nie kwestia złej woli, a nieumiejętności – przepisy, na podstawie których nalicza się dotację, są naprawdę niejasne. Czasem wystarczy wskazać, jakie wartości należy brać pod uwagę przy wyliczaniu dotacji. Bo co to jest wydatek bieżący? Tam gdzie spory udaje się załatwić ugodowo, współpraca między przedszkolem a samorządem często zaczyna wyglądać modelowo. I to chyba najważniejsze.
Są też miejsca, gdzie tak się nie dzieje – samorządy, kiedy dowiadują się, że liczymy dotację, jaką powinno otrzymać przedszkole, próbują np. ukrywać przed nami informację publiczną – o liczbie dzieci w ich przedszkolach czy wydatkach z budżetu.
Każde przedszkole może złożyć pozew?
W tej chwili prowadzimy już blisko 50 spraw. Ale wiele przedszkoli boi się iść do sądu o zwrot dotacji. Właściciele obawiają się, że jak będą występować przeciwko miastu, to zaczną być na przykład intensywnie kontrolowani. Niektórzy przyznają, że obawiają się wypowiedzenia umowy najmu lokalu albo kwestionowania ich wydatków. To nie powinno tak wyglądać – przedszkola i organy samorządu powinny ściśle ze sobą współpracować.
Jak ułatwić współpracę gmin i przedszkoli?
Problem leży w ustawie o systemie oświaty, której przepisy są bardzo nieprecyzyjne. Jeśli dotacje mają być naliczane prawidłowo, prawo musi się zmienić.