Niepubliczne przedszkola były ratunkiem, gdy brakowało miejsc w państwowych placówkach. Teraz zaczynają znikać z edukacyjnej mapy.
Niepubliczne przedszkola były ratunkiem, gdy brakowało miejsc w państwowych placówkach. Teraz zaczynają znikać z edukacyjnej mapy.
/>
Od przyszłego roku cały rocznik sześciolatków, czyli 417 tys. dzieci, trafi do pierwszych klas szkół podstawowych. Pięciolatki zaś podzielą się między zerówki przyszkolne i te działające w przedszkolach. Oznacza to, że z przedszkoli zniknie cały bardzo liczny rocznik najstarszych dzieci. Coraz mniej jest też dzieci najmłodszych. Podczas gdy do samorządowych przedszkoli przyjęto w tym roku szkolnym o 14,2 tys. więcej trzylatków niż do tej pory, w niepublicznych najmłodszych dzieci ubyło. A będzie jeszcze gorzej, bo między 2008 a 2013 r. liczba urodzeń spadła o 25 tys.
Alina Kozińska z Federacji Inicjatyw Społecznych przyznaje, że w związku z nową sytuacją część placówek niepublicznych może zniknąć, bo prawa edukacyjnego rynku mogą się okazać bezwzględne. Przedszkola niepubliczne są dziś najczęściej wybierane wtedy, gdy dziecko nie dostanie się do samorządowego. – Obecnie wiele przedszkoli wygrywało, oferując przede wszystkim dostępność. Tyle często wystarczyło, by zdobyć rodziców, którzy nie mieli gdzie zostawić dzieci, a musieli iść do pracy – mówi Marta Lewandowska, prezes Stowarzyszenia „Z edukacją w przyszłość”, które założyło przedszkole w Korzeczniku w województwie wielkopolskim. – W kolejnych latach konkurencja będzie na pewno o wiele większa – ocenia.
Argumentem dla rodziców będzie więc głównie cena. A dzięki działającemu od tego roku programowi „Przedszkole za złotówkę” opłata w placówkach publicznych spadła nawet dwukrotnie – z 400 zł do 200 zł. Przede wszystkim dlatego, że nie można już w nich pobierać opłat za zajęcia dodatkowe. Tymczasem placówki niepubliczne mogą kosztować nawet ponad 1,5 tys. zł miesięcznie – tak jest np. na jednym z warszawskich osiedli. Tamtejsze przedszkole przyciąga rodziców ofertą podawania żywności ekologicznej, warsztatami kulinarnymi i grupą angielskojęzyczną.
Zdaniem Marty Zbrzeskiej, prezes Stowarzyszenia Przedszkoli Niepublicznych, już teraz rynek zaczyna się nasycać, szczególnie w dużych miastach. Przedszkola niepubliczne muszą więc często obniżać czesne, tak by były konkurencyjne dla tych publicznych.
Ewa Hummel, ekspert z Federacji Inicjatyw Oświatowych, przyznaje, że to, czy przedszkolom niepublicznym uda się zawalczyć obniżoną ceną, będzie zależało od gminy, w której działają. Gminy mają obowiązek wypłacać przedszkolom niepublicznym subwencję w wysokości 75 proc. tej, którą dostają placówki samorządowe. W wielu przypadkach sposób jej wyliczania jest jednak niejasny. – Średni koszt ponoszony na opiekę nad jednym dzieckiem w ciągu roku to 8 tys. zł. Jednak te kwoty w różnych gminach wahają się od 4,5 do 14 tys. zł rocznie – tłumaczy Ewa Hummel.
Ostatecznym sprawdzianem będzie 2017 r., od którego gmina będzie miała obowiązek zapewnić miejsca w przedszkolach wszystkim dzieciom trzyletnim i starszym. Jeżeli sama nie będzie miała miejsc dla dzieci, będzie musiała włączyć do systemu także placówki niepubliczne. Urzędnicy bronią się przed tym, szukając innych rozwiązań. W projekcie rozporządzenia MEN znalazł się przepis pozwalający na przekształcanie oddziałów przedszkolnych przy szkołach w przedszkola na specjalnych warunkach – przeorganizowany oddział obowiązują choćby znacznie mniej rygorystyczne przepisy przeciwpożarowe. W podpisanej przez wiceminister Joannę Berdzik propozycji zmian znalazł się zapis, według którego drogą ewakuacyjną dla trzylatka może być okno, a stopnie schodów mogą być o 2,5 cm wyższe niż w przedszkolach. Zastrzeżenia do projektu zgłosiło Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju, z kolei Stowarzyszenie Przedszkoli Niepublicznych przesłało w tej sprawie protest do MEN.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama