- Zmiany w projekcie Konstytucji dla Nauki będą niezbędne, aby mogła stać się ona ustawą - mówi Włodzimierz Bernacki w rozmowie z DGP.
Jakiś czas temu mówił pan, że projekt ustawy 2.0 jest trudny do zaakceptowania. W międzyczasie kilka kwestii się w nim zmieniło. Czy nadal podtrzymuje pan tę opinię?
Projekt, który recenzowałem, to z grubsza ten sam dokument, który przyjął rząd. Zarówno ja, jak i parlamentarzyści z mojego klubu mamy wobec niego poważne zastrzeżenia. Zajmiemy się nimi najprawdopodobniej w Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży lub specjalnie w tym celu powołanej podkomisji. W najbliższych tygodniach, a nawet miesiącach czeka nas naprawdę żmudna praca.
Zmiany w szkolnictwie wyższym są niezbędne. Zgadzam się, że należy dążyć do – mówiąc kolokwialnie – przewentylowania środowiska. System jest bowiem zepsuty. Jednak nie będziemy przyjmowali wszystkich rozwiązań zaproponowanych w Konstytucji dla Nauki w sposób bezkrytyczny. Ten projekt w niektórych miejscach idzie zbyt daleko.
Które regulacje budzą największe zastrzeżenia?
Po pierwsze, zniesienie obowiązku habilitacji, co może przyczynić się do śmierci tej instytucji. Jaki będzie bowiem sens w zdobywaniu stopnia, mającego w praktyce charakter honorowy? W konsekwencji może to doprowadzić do obniżenia poziomu nauki. W sferze akademickiej wystarczający będzie bowiem tytuł doktora.
Kolejna kwestia to wprowadzenie profesury dydaktycznej (bez uprzedniej habilitacji – przyp. red.), która ma być właściwie równorzędna z tytułem profesora. Nawet różnica w zasadniczej pensji minimalnej będzie między nimi niewielka. W mojej ocenie to niewłaściwe i całkowicie zbyteczne rozwiązanie. Łączy bowiem ze sobą aspekt naukowy z dydaktycznym. To spowoduje jedynie chaos i dewaluację tytułu profesora nadawanego przez uczelnię. Już teraz w szkołach wyższych funkcjonują wykładowcy, którzy nie muszą posiadać stopnia doktora habilitowanego, ale nie nazywa się ich profesorami. Profesorem na uniwersytecie powinien być tylko ktoś, kto sam prowadzi badania.
Czy na etapie prac parlamentarnych planujecie zmiany w tym zakresie?
Będziemy rozmawiać na forum komisji, ewentualnie podkomisji, aby te dwie kwestie, o których wspomniałem, uległy modyfikacji.
W jakim kierunku będą szły zmiany?
To jest temat do dyskusji. Osobiście uważam, chociaż nie wszyscy podzielają ten pogląd, że habilitacja jest potrzebna przy postępującej inflacji stopnia doktora, która dokonała się w ostatnim czasie.
Kontrowersje budzi też rada uczelni. Pan również ma obiekcje?
Tak, i to w dwóch aspektach. Po pierwsze, nadal w przeważającej części składa się ona z osób spoza uczelni. To jest bardzo trudne do zaakceptowania, ponieważ obawiamy się oligarchizacji i sprowadzenia funkcjonowania uniwersytetu do wymiaru utylitarnego. Może to być również zagrożenie dla jego autonomii, gdyż ja radę postrzegam jednak jako ciało obce w strukturze szkoły wyższej.
Drugi aspekt to zakres kompetencji. Projekt przyznaje temu organowi uprawnienia mające bezpośredni wpływ na funkcjonowanie uczelni. Takie rozwiązanie jest niewłaściwe. Przychylam się do sugestii, które płyną ze środowisk naukowych, że rada powinna mieć charakter społeczny i realizować zadania wyłącznie konsultacyjne. Na pewno nie jest wskazane, aby miała tak istotny wpływ na funkcjonowanie uczelni, w tym na powoływanie niezwykle ważnej osoby, jaką jest rektor.
Czyli rady uczelni w zaproponowanym w projekcie ustawy 2.0 kształcie nie zostaną utrzymane?
Musi dojść do kompromisu, który zakładałby dopuszczenie funkcjonowania rad jako ciał doradczych. Z całą pewnością nie będzie też zgody na tak duże finansowanie ich członków. Pełnienie funkcji w radzie uczelni powinno mieć charakter nieodpłatny.
Nie wyobrażam sobie, aby MNiSW nie poszło na ustępstwa w tym zakresie. I nie jest to tylko moje zdanie, ale wielu parlamentarzystów PiS i przedstawicieli środowiska naukowego.
A co z kompetencjami rektora? One również budzą wiele emocji.
To prawda. Rektor dostaje olbrzymie uprawnienia. Władzę wręcz absolutną. To on powołuje osoby do pełnienia funkcji kierowniczych w uczelni i je odwołuje. Otrzyma też prawo do zwalniania pracowników w bardziej swobodny sposób. Już po pierwszej ocenie negatywnej będzie mógł rozwiązać za wypowiedzeniem stosunek pracy z nauczycielem akademickim, a po drugiej będzie musiał to zrobić. A przecież niektóre procesy badawcze trwają latami.
Na pewno będziemy chcieli więc ograniczyć zakres władzy rektora. Uniwersytet to wielkie przedsiębiorstwo i nie zawsze decyzje podejmowane z perspektywy centrali są właściwe.
Jakiego rodzaju modyfikacje zamierzacie wprowadzić?
Przede wszystkim nie wyobrażam sobie, żeby rektor miał tak daleko idące kompetencje do zwalniania i zatrudniania osób na stanowiskach kierowniczych. Do dyskusji pozostaje też kwestia jego uprawnień w zakresie wypowiadania umów pracownikom po negatywnej ocenie. W tym aspekcie projekt powinien uwzględniać rolę ciał kolegialnych funkcjonujących na uczelni.
Które regulacje jeszcze wymagają zmian?
Obiekcje budzi także przydzielanie kategorii ewaluacyjnych nie wydziałom, ale uczelniom jako całości. Dotychczas mieliśmy słabsze uniwersytety, na których często funkcjonowały świetne wydziały czy instytuty. A studenci przy wyborze kierowali się właśnie ich renomą. Tutaj ulegnie to pewnemu rozmyciu. Stracić mogą na tym szczególnie mniejsze uczelnie.
Kolejna kwestia to brak stwierdzenia, iż obok rektora i senatu również wydziały na czele z dziekanami są organami uczelni. One muszą mieć umocowanie w ustawie i posiadać odpowiednie kompetencje. Zagwarantowanie autonomii wydziałów gwarantuje najlepiej samorządność całej uczelni.
A co z kwestią uprawnień emerytalnych?
Na polskich uniwersytetach dostrzegalny jest poważny problem związany ze strukturą naukową. Obecnie mamy bowiem do czynienia ze zjawiskiem odwróconej piramidy. Oznacza to, że liczba doktorów na etacie w stosunku do profesorów i doktorów habilitowanych jest nieproporcjonalnie mała. Dlatego, jeżeli nie w tym roku, to w następnych latach, do systemu powinien zostać wprowadzony stan spoczynku dla naukowców. W czasach II RP był on tradycją. Takie rozwiązanie, przy odpowiednich środkach, uwolniłoby dużą liczbę etatów, z pożytkiem dla młodych. Przejście w stan spoczynku, jak dzieje się to w przypadku sędziów czy prokuratorów, wiązałoby się z koniecznością rezygnacji z dydaktyki na uczelni. Do wprowadzenia takiej regulacji potrzebna byłaby jednak wola Ministerstwa Finansów i dobra koniunktura gospodarcza.
Jakie są szanse na to, że projekt przejdzie przez Sejm? Wicepremier Jarosław Gowin zapewniał po Radzie Ministrów, że nie przewiduje żadnych komplikacji.
Tak jak wspominałem, zmiany są konieczne. Obecny system jest zły. Projekt ustawy 2.0 w wielu miejscach proponuje ciekawe rozwiązania. Jednak na podstawie wiedzy, którą posiadam, i w oparciu o rozmowy z parlamentarzystami PiS oraz innych klubów uważam, że modyfikacje będą niezbędne, aby ten projekt mógł się stać ustawą.
Reforma Gowina z poparciem Kaczyńskiego
– Chciałbym wyraźnie zapewnić o moim poparciu dla projektu ustawy 2.0 – mówił wczoraj podczas konferencji prasowej Jarosław Kaczyński, prezes PiS. Zapewnił jednocześnie, że zrobi wszystko, aby został on uchwalony.
W ocenie polityka przyjęty przez rząd projekt nie zagraża samorządności środowisk naukowych i nie stoi w sprzeczności z polityką zrównoważonego rozwoju. Stawarza natomiast szanse na to, aby obecny – mocno nieefektywny system –został w końcu zmieniony. – Projekt będzie jeszcze przedmiotem dyskusji parlamentarnej, jednak jestem przekonany, że czynimy krok we właściwym kierunku – podkreślił Kaczyński.