Rząd chce pobierać informacje o tym, jak na rynku pracy radzą sobie absolwenci szkół wyższych, nie tylko z ZUS. Sięgnie też po dane z urzędów skarbowych i KRUS.
Łatwiej podjąć decyzję o kierunku / Dziennik Gazeta Prawna



Czy po politologii trzeba długo szukać pracy? Czy informatycy mogą liczyć na sukces? Czy warto wybierać unikatowe kierunki? Na te pytania odpowiada ELA – ogólnopolski system monitorowania ekonomicznych losów absolwentów szkół wyższych.
Opłacalne studia
Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego ogłosiło wyniki drugiej edycji ELA. Okazuje się, że najbardziej opłaca się studiować informatykę. Po tym kierunku szybko można znaleźć pracę i rzadko narzeka się na zarobki. Zwłaszcza jeżeli ktoś skończył studia na Politechnice Warszawskiej. Absolwenci Wydziału Elektroniki i Technik Informacyjnych PW już w pierwszym roku po uzyskaniu dyplomu magistra otrzymują pensję w średniej wysokości 12,5 tys. zł brutto. Natomiast jak wynika z danych ze wszystkich uczelni, zarobki informatyków średnio wynoszą 5,1 tys. zł. To o 31 proc. więcej niż przeciętna płaca w ich miejscach zamieszkania.
Osoby kończące informatykę swoimi zarobkami wyprzedzają magistrów nauk technicznych (3,3 tys. zł), ekonomicznych (3,1 tys. zł) i prawnych (2,5 tys. zł). Tuż za nimi są absolwenci nauk społecznych. Uplasowali się w połowie stawki i w pierwszym roku po studiach zarabiają 2,4 tys. zł miesięcznie. W tyle zostawili magistrów nauk humanistycznych (2,1 tys. zł), rolniczych (1,9 tys. zł), biologicznych (1,7 tys.) i chemicznych (1,7 tys. zł).
– Dzięki ELA dowiadujemy się też, jak szybko rosną pensje osób, które ukończyły studia. Okazuje się, że szybciej niż pozostałych osób na rynku pracy – mówi prof. Mikołaj Jasiński, twórca ELA, kierownik Pracowni Ewaluacji Jakości Kształcenia UW.
Także zarobki osób po informatyce rosną najszybciej. Nie dość, że zaraz po studiach zarabiają o 25 proc. więcej niż średnia w ich miejscach zamieszkania, to już rok później różnica wynosi prawie 50 proc. na ich korzyść.
A abiturienci jakich studiów najgorzej radzą sobie na rynku pracy? Okazuje się, że w przypadku studiów magisterskich są to osoby, które skończyły unikatowy kierunek artes liberales na Uniwersytecie Warszawskim. Średnio zarabiają zaledwie 214 zł brutto miesięcznie. Natomiast pod względem czasu poszukiwania pracy etatowej najsłabiej radzą sobie absolwenci malarstwa Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach – zajmuje im to ponad 10 miesięcy od uzyskania dyplomu. Dla porównania osoby po informatyce na Uniwersytecie Wrocławskim wcale nie czekają na pracę – jej poszukiwanie zajmuje im... 0 miesięcy.
Wybrakowane dane
– ELA jest jedynym na świecie systemem, który generuje automatyczne raporty o każdym kierunku studiów wszystkich uczelni w kraju. Gromadzi dane o ekonomicznych losach niemal 750 tys. absolwentów polskich szkół wyższych – chwali się Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego.
Nowatorski system nie jest jednak pozbawiony wad. Dane o zarobkach, czasie poszukiwania pracy i ryzyku bezrobocia uzyskuje z Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Ale próżno w nim szukać danych o osobach, które pracę podjęły, ale nie etatową, a na podstawie umowy o dzieło albo które są ubezpieczone w KRUS bądź wyjechały do pracy za granicę. Takich danych ZUS nie gromadzi. Dlatego resort nauki już zastanawia się, jak ulepszyć ELA.
– Dobrze byłoby włączyć do niego dane z PIT oraz gromadzone w KRUS – podpowiada prof. Mikołaj Jasiński. Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego bierze to pod uwagę.
– Sprawdzamy, na ile da się wykorzystać te dane i czy technicznie jest to możliwe – przyznaje Piotr Müller, dyrektor biura ministra w MNiSW.
Druga wada systemu to fakt, że przedstawia dane archiwalne. Najświeższe informacje pokazują, jak radzą sobie absolwenci, którzy ukończyli studia w 2015 r. Natomiast nie wiemy, na ile to będzie się przekładało na zarobki osób, które dzisiaj podejmują decyzję, co studiować na podstawie ELA, ale zakończą naukę najwcześniej za trzy lata. Jest przecież niewykluczone, że za kilka lat, gdy tegoroczny maturzysta uzyska dyplom, będzie zarabiać w danym zawodzie mniej, niż oczekiwał, i mieć trudności ze znalezieniem pracy. Choćby dlatego, bo skończy się zapotrzebowanie na specjalistów z danej branży lub będzie ich nadpodaż na rynku pracy.
– Nie jesteśmy wróżkami. Nie wiemy, czy za kilka lat załamie się gospodarka, wybuchnie wojna albo dana branża przestanie być opłacalna. ELA pokazuje fakty, obiektywne dane o tym, jak teraz radzą sobie absolwenci. Zastanawialiśmy się nad włączeniem do tych raportów prognoz rynku pracy, ale na razie z tego zrezygnowaliśmy – mówi prof. Mikołaj Jasiński.
Podkreśla też, że raporty zawarte w ELA nie tylko są skierowane do maturzystów, którzy zastanawiają się, jaki kierunek wybrać, ale także do studentów.
– Z przeprowadzonych przez nas badań wynika, że często ich oczekiwania płacowe są nierealne. Dzięki ELA chociaż szacunkowo mogą się zorientować, na jaką pracę po studiach będą mogli liczyć – kończy prof. Jasiński.