Fundusz Kompensacyjny Zdarzeń Medycznych miał być alternatywą dla sądowego dochodzenia odszkodowań za błędy medyczne. Z najnowszych danych resortu sprawiedliwości wynika jednak, że droga sądowa nadal cieszy się dużym powodzeniem wśród poszkodowanych pacjentów.
– Udaje nam się rozstrzygnąć sprawy w ciągu 15 dni, ale są też takie, które na finał czekają już od ponad roku – wyjaśnia Agnieszka Adamczak, zastępca dyrektora Departamentu Świadczeń Kompensacyjnych w Biurze Rzecznika Praw Pacjenta (RPP). Dodaje, że średni czas rozpatrzenia wniosku to cztery i pół miesiąca. Początkowo, gdy przepisy umożliwiające załatwianie spraw w taki sposób weszły w życie, zajmowało to ok. sześciu miesięcy. Rozporządzenie ministra zdrowia w sprawie sposobu ustalania wysokości świadczenia kompensacyjnego z tytułu zakażenia biologicznym czynnikiem chorobotwórczym, uszkodzenia ciała lub rozstroju zdrowia albo śmierci pacjenta (Dz.U. z 2024 r. poz. 883) zaczęło obowiązywać 18 czerwca ub.r.
Niewiele krócej niż w sądzie
Zgodnie z przepisami rzecznik praw pacjenta ma trzy miesiące na wydanie decyzji w sprawie przyznania świadczenia. Jak mówi Agnieszka Adamczak, do tego czasu nie wlicza się jednak oczekiwania na wykonanie czynności przez kogoś innego, np. przez zespół ds. świadczeń, który został poproszony o wydanie opinii, na co ma dwa miesiące, czy szpital, który został poproszony o odpowiedź na pismo, na co przysługuje 21 dni plus czas wysyłki.
– Do tych trzech miesięcy trzeba więc dodać ustawowe terminy na przygotowanie i wysłanie dokumentacji lub ekspertyzy. W samym Biurze RPP sprawy są rozpatrywane w wyznaczonym czasie – zauważa i dodaje, że z każdym miesiącem średni czas załatwiania spraw jest krótszy.
Jak zauważają prawnicy, na załatwienie sprawy w Biurze RPP nie czeka się w związku z tym dużo krócej niż w sądzie.
– Bywa oczywiście, że w sądzie trzeba czekać miesiącami na to, by sprawa trafiła na wokandę, czy latami, by zapadł wyrok. Ale zdarza się też, że wyroki zapadają w ciągu roku, a do pierwszej rozprawy dochodzi w trzy-cztery miesiące. Wiele zależy od miejsca prowadzenia sprawy – wyjaśnia adwokat Michał Gajda, specjalizujący się w prawie medycznym.
To sprawia, że Fundusz Kompensacyjny Zdarzeń Medycznych, mający zapewniać szybką, pozasądową drogę do uzyskania rekompensat osobom, które podczas pobytu w szpitalu doznały uszkodzenia ciała lub rozstroju zdrowia albo uległy zakażeniu szpitalnemu, jak na razie nie stał się alternatywą dla drogi sądowej. Z najnowszych danych Ministerstwa Sprawiedliwości wynika, że chociaż liczba spraw zgłaszanych do sądów okręgowych w ostatnim roku nieznacznie spadła – z 581 do 555 – to w przypadku sądów rejonowych wzrosła ze 112 do 130.
– Pacjenci wolą wejść na drogę sądową, bo mogą otrzymać nawet kilkukrotnie większe rekompensaty za błędy medyczne niż z funduszu – informuje Michał Gajda i dodaje, że na korzyść sądów przemawia też to, że z roku na rok są w nich zasądzane coraz wyższe odszkodowania. Od 6 września 2024 r. maksymalna wysokość świadczenia dla poszkodowanego pacjenta wynosi 222,8 tys. zł. Z kolei osoba bliska zmarłego pacjenta może liczyć na kwotę do 111,4 tys. zł.
Czasem pacjent nie ma wyjścia
Jolanta Budzowska, radca prawny reprezentujący poszkodowanych pacjentów, uważa, że fundusz jest dobrą alternatywą dla sądu, ale to raczej pierwszy krok, jeśli chodzi o rozwiązania pozasądowe. System wymaga rozbudowy, oczywiście o ile budżet państwa to wytrzyma. RPP nie może bowiem orzec o zadośćuczynieniu w razie stwierdzenia naruszenia praw pacjenta. Dotyczy to przykładowo sytuacji, gdy doszło do opóźnienia w wydaniu diagnozy albo była ona nieprawidłowa, ale nie powstała z tego powodu szkoda na zdrowiu.
– Dlatego wciąż tego rodzaju sprawy są rozstrzygane na drodze sądowej. To obecnie jedyna możliwość uzyskania zadośćuczynienia za naruszenie praw pacjenta – zaznacza Jolanta Budzowska. Jej zdaniem spadek liczby spraw w sądach okręgowych można tłumaczyć tym, że RPP przejął te o dużym stopniu wątpliwości co do tego, czy faktycznie mamy do czynienia z winą podmiotu leczniczego, czy raczej ze zdarzeniem medycznym w rozumieniu przepisów o funduszu.
– Pacjenci w przypadku takich spraw mają większą szansę na uzyskanie zadośćuczynienia przed RPP. To dlatego, że definicja zdarzenia medycznego ma tu szerszy zakres niż w przypadku, gdy sąd cywilny rozstrzyga w oparciu o zasadę winy – zauważa Jolanta Budzowska. Do sądu nadal muszą też się kierować ci pacjenci, którzy odnieśli szkodę na zdrowiu w toku leczenia w innym podmiocie niż szpital, a także ci, którzy na skutek błędu medycznego utracili możliwość zarobkowania i dodatkowo liczą na rentę w związku ze zwiększonymi potrzebami: koniecznością opieki, leczenia czy rehabilitacji na zasadach komercyjnych.
Jolanta Budzowska przyznaje też, że obecnie wąskim gardłem, jeśli chodzi o korzystanie z funduszu, są specjaliści. Funkcje biegłych wykonują bowiem czynni zawodowo lekarze i przedstawiciele innych zawodów medycznych, dla których wydawanie opinii w sprawach świadczenia z funduszu jest dodatkową aktywnością. To przekłada się na czas rozpatrywania spraw.
– Długość najdłużej prowadzonej przez nas sprawy nie wynika z faktu, że materia, której ona dotyczy, jest skomplikowana. Chodzi o dziedzinę niszową, a więc nie dysponujemy dużą liczbą ekspertów. Dodatkowo ekspert, którego wybraliśmy, długo opiniował sprawę, by wreszcie poprosić o uzupełnienie dokumentacji medycznej. Po uzupełnieniu jeszcze nie wydał opinii – przyznaje Agnieszka Adamczak.
W Biurze RPP słyszymy, że fundusz kompensacyjny jest rozwiązaniem satysfakcjonującym pacjentów i ich bliskich. Dotychczas wszyscy przyjęli bowiem proponowaną rekompensatę. Z funduszu zostały przyznane świadczenia na ponad 13 mln zł na rzecz 220 wnioskodawców (w sprawach 160 pacjentów). Średnia kwota świadczenia na wnioskodawcę to 60 tys. zł. Korzystając z funduszu, wnioskodawcy dodatkowo oszczędzają koszty sądowe i obsługi prawnej, bo do postępowania prowadzonego przez rzecznika nie jest potrzebne korzystanie z pomocy profesjonalnego pełnomocnika. Każdy wnioskodawca jest w stanie sprawę poprowadzić sam – jego zadaniem jest tylko złożenie wniosku. Resztą zajmuje się rzecznik. ©℗