Osoba udzielająca pierwszej pomocy poda poszkodowanemu dostępne leki – nie wiadomo jednak jakie i czyje. Na takie wątpliwości wskazują eksperci w kontekście planowanych zmian w ratownictwie.
Osoba udzielająca pierwszej pomocy poda poszkodowanemu dostępne leki – nie wiadomo jednak jakie i czyje. Na takie wątpliwości wskazują eksperci w kontekście planowanych zmian w ratownictwie.
Wprowadzić je ma konsultowany obecnie projekt nowelizacji ustawy o Państwowym Ratownictwie Medycznym (PRM). Ma ona dotyczyć m.in. kierowania połączeń alarmowych z numeru 999 bezpośrednio do dyspozytorni medycznych, z pominięciem centrów powiadamiania ratunkowego, czy określenia dolnego progu liczby specjalistycznych zespołów ratownictwa medycznego (ZRM), czyli tzw. S, w skład których wchodzi lekarz - jeden taki zespół ma przypadać na każde 10 podstawowych.
Jedną z ciekawszych zmian, jakie wprowadzić ma znowelizowana ustawa, jest przeformułowanie definicji pierwszej pomocy, czyli - jak stanowią obecnie przepisy - zespołu czynności podejmowanych w celu ratowania osoby w stanie nagłego zagrożenia zdrowotnego, wykonywanych przez osobę znajdującą się w miejscu zdarzenia (a więc mowa o każdym ze świadków). Przypomnijmy, że obowiązek jej udzielenia wynika z innych przepisów, ustawa o PRM ją jedynie definiuje, co jednak pośrednio przekłada się na to, jak należy się zachować w nagłej sytuacji.
Modyfikacji ulegnie przepis dotyczący możliwości wykorzystania w ramach pierwszej pomocy m.in. wyrobów medycznych czy też systemów i zestawów zabiegowych, a także produktów leczniczych wydawanych bez przepisu lekarza, a dopuszczonych do obrotu w Polsce. Zgodnie z nowymi przepisami zwykły Kowalski będzie mógł ratować poszkodowanego za pomocą wyrobów medycznych i ich wyposażenia, ale przede wszystkim leków dostępnych na miejscu zdarzenia (nie tylko tych bez recepty).
Jak tłumaczą autorzy projektu, jest to spowodowane tym, że coraz częściej pomoc w sytuacjach nagłych jest udzielana osobom przewlekle chorym (np. na padaczkę, cukrzycę, ale również chorym z alergiami). - Zgodnie z obecną definicją np. w przypadku wstrząsu anafilaktycznego nie ma możliwości podania adrenaliny przez osobę udzielającą pierwszej pomocy, chociaż lek ten jest dostępny na miejscu zdarzenia - argumentują projektodawcy. Udzielanie w takich sytuacjach pomocy również z użyciem leków umożliwi świadkom postępowanie zgodne z prawem, a poszkodowanym może uratować życie.
Marcin Borowski, przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Ratowników Medycznych, podkreśla, że jest to krok w dobrym kierunku. - Każda osoba, która jest zagrożona np. wystąpieniem wstrząsu na skutek alergenu, powinna posiadać przy sobie przepisany przez lekarza lek. I z drugiej strony - osoba będąca świadkiem takiego zdarzenia powinna móc go podać - wskazuje. Problem w tym, że jego zdaniem zaproponowany zapis jest nieprecyzyjny. - Należy mieć przede wszystkim na uwadze, że chodzi o podawanie leków. Nawet wskazana jako przykład adrenalina w postaci ampułkostrzykawki nie jest wyrobem medycznym, tylko lekiem. Stąd nie wyobrażam sobie, by nie został ściśle określony katalog leków, które osoba niemająca wykształcenia medycznego może podać w sytuacjach awaryjnych - wyjaśnia Marcin Borkowski.
Wątpliwości ekspertów budzi również sformułowanie, że podać można lek „dostępny na miejscu zdarzenia”. Ich zdaniem bowiem nie sposób zaakceptować sytuacji, w której świadek zdarzenia podaje np. swój lek bądź uzyskany od innego świadka, bo wydaje mu się, że w tym przypadku pomoże.
Nasi rozmówcy wskazują także na potrzebę doprecyzowania przepisów dotyczących udzielania pierwszej pomocy. - Ta kwestia wywołuje wiele kontrowersji, bowiem do tej pory z przepisów ustawy o PRM wynikało, że przez pierwszą pomoc należy rozumieć po prostu wezwanie ambulansu. Z kolei z prawa o ruchu drogowym wynikał obowiązek jej udzielenia, czyli wykonania konkretnych czynności, zaś kodeks karny zakłada karę za nieudzielenie pomocy - zwraca uwagę Marcin Borkowski. W efekcie - na gruncie obowiązujących przepisów - nie do końca wiadomo, co świadek zdarzenia musi zrobić, a czego nie.
Projektowana nowela ma również uregulować działanie motocyklowych jednostek ratunkowych. Zgodnie z projektem w ich skład wchodzi jedna osoba uprawniona do wykonywania medycznych czynności ratunkowych oraz kierowania pojazdami uprzywilejowanymi. Jedna motocyklowa karetka będzie przypadać na każde rozpoczęte 400 tys. mieszkańców danego województwa. Określono również, że będą one działać wyłącznie od 1 maja do 30 września i nie dłużej niż 12 godzin na dobę.
Emilia Ornat, prezeska Fundacji Ratownictwo Motocyklowe Polska, podkreśla, że potwierdza to jej obawy, które pojawiły się na etapie publikacji założeń nowelizacji. - W projektowanej ustawie mamy do czynienia z próbą wprowadzenia zmian odrobinę ad hoc. Arbitralnie uznajemy, że taka, a nie inna liczba określonych zespołów (i mowa tutaj nie tylko o motocyklach, lecz także zespołach specjalistycznych) będzie adekwatna do określonej liczby mieszkańców województwa i kompletnie pomijamy kwestie merytoryczne, czyli m.in. warunki lokalne, potrzeby i możliwości - wskazuje.
A jak podkreśla Marek Wójcik, ekspert ds. ochrony zdrowia Związku Miast Polskich, zróżnicowanie pod tym względem pomiędzy regionami jest gigantyczne. - Są województwa, w których na 10 tys. mieszkańców mamy jedną trzecią karetki (Małopolska, Mazowsze, Wielkopolska, Śląsk), ale również takie, w których na 10 tys. mieszkańców mamy prawie dwie trzecie karetki (np. woj. warmińsko-mazurskie). Są regiony, gdzie na jedną karetkę przypada ok. 18 tys. mieszkańców, jak i takie, w których jest to ponad 29 tys. mieszkańców. W Małopolsce, czyli na terenach górzystych, gdzie z oczywistych powodów dojazd do pacjenta jest wydłużony, jest, o dziwo, jeden z najmniejszych wskaźników liczby karetek na mieszkańca. To jest kwestia do analizy, bo nie wydaje się, by były ku temu merytoryczne przesłanki - wylicza.
Emilia Ornat dodaje, że konieczne jest również doprecyzowanie, do czego byłby uprawniony ratownik na motocyklu. - Skoro ma on mieć prawo do wykonywania medycznych czynności ratunkowych, to zapewne będzie się tego od niego wymagać. Tymczasem w żadnym kraju, gdzie motocykle są częścią systemu, nie korzysta się w motoambulansach choćby z leków. I wynika to przede wszystkim z zaleceń producentów dotyczących ich przechowywania - zwraca uwagę ekspertka. ©℗
/>
Etap legislacyjny
Projekt ustawy w konsultacjach
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama