"Morderca w białych rękawiczkach". Co czytają o sobie lekarze w internecie?
- Pacjenci potrafią pisać: "Zostaniesz rozliczony łącznie z zaborem mienia i wydaleniem rodziny z kraju", "Żebyś zdechł", "Ich to wali czy umrze, czy nie. Kasę wezmą za fałsz w akcie zgonu", "Lekarze to najgorsze k…", "Ile ci płacą za mordowanie Polaków?", "Doktor Mengele", "Morderca w białych rękawiczkach" –to są komentarze publiczne, a wiadomości prywatne są jeszcze gorsze – opowiada Aleksandra Powierża, radca prawny z kancelarii Prawnik Lekarza.
- Pracowałam kiedyś nad sprawą lekarki z małej miejscowości, w której była bardzo znana. Jedna jej pacjentka zamieściła hejterski wpis na grupie tego miasta na Facebooku i tam wylała się fala nienawiści. Ludzie, którzy nigdy nie byli jej pacjentami, zaczęli wpisywać różne rzeczy. Jedna osoba twierdziła, że przez nią jej dziecko prawie umarło. Okazało się to być kłamstwem, bo w dokumentacji medycznej nie było ani słowa o zagrożeniu życia. Część osób ograniczyła się do takiego "kojącego" hejtu, pisząc: "Tak, rozumiem cię, musimy coś z tym zrobić...", "Tak, to trzeba załatwić...". Pani doktor straciła wielu pacjentów, straciła finansowanie, bo musiała iść na zwolnienie lekarskie – zaznacza Aleksandra Powierża.
- Obecnie bardzo dużo osób usiłuje wyłudzić od lekarzy leki narkotyczne. Lekarze mają dostęp do konta pacjenta i widzą, ile leków bierze pacjent, czy te dawki są zasadne, czy na pewno nie nadużywa i nie wykupuje czasem więcej leków, niż potrzebuje. Zgłosił się do mnie lekarz psychiatra, który jest zastraszany przez pacjentów, jeśli nie zgodzi się wypisać leku. Boi się przyjmować nowych pacjentów, boi się być sam być w gabinecie, dostaje głuche telefony. I problem polega na tym, że pacjent może opisać swoje doświadczenia z konkretnym lekarzem, używając jego imienia i nazwiska, ale lekarz nie ma jak się publicznie obronić, bo obowiązuje go tajemnica lekarska. Ten lekarz jest bezsilny wobec prawa – dodaje mecenas Powierża.
- W moim odczuciu jesteśmy obecnie najbardziej prześladowaną grupą zawodową, która jest bezkarnie obrażana, obwiniana za niedoskonałości systemu. A na koniec doszło do morderstwa lekarza na stanowisku pracy. Dlaczego doszło do takiej tragedii? W moim przekonaniu jest to wynik wieloletniej negatywnej narracji skierowanej przeciwko lekarzom – mówi lek. dent. Monika Potocka, Rzeczniczka Praw Lekarza.
"Punktem zwrotnym zdecydowanie była pandemia..."
Najświeższe dane o skali problemu pochodzą z 2021 roku. Raport "Ostatni zgasi światło. Nastroje polskich lekarzy w postpandemicznej rzeczywistości" (autorstwa Beaty Buchelt, Iwony Kowalskiej-Bobko i Tomasza Masłyka z Centrum Polityk Publicznych Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie) pokazuje, że tylko w ciągu jednego popandemicznego roku, skala hejtu wzrosła o 100 proc. Jak piszą autorzy opracowania, badania przeprowadzone rok wcześniej, czyli w 2020 roku, wskazywały, że z zachowaniami agresywnymi spotkało się 27 proc. lekarzy i lekarzy dentystów. "W aktualnych badaniach prawie połowa badanych zetknęła się z tzw. hejtem, czyli z negatywnymi lub agresywnymi komentarzami lub zachowaniami, skierowanymi bezpośrednio do nich lub osób im bliskich (małżonków, partnerów, dzieci)" – piszą autorzy badania. - Pandemia jako w ogóle taka sytuacja kryzysowa, sytuacja niepewności, zawsze budzi emocje, budzi lęk, budzi strach i ludzie w sytuacjach związanych z niepewnością bardzo często reagują impulsywnie. Stąd też właśnie taka skala hejtu – zaznacza dr Ilona Dąbrowska z Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej.
Problem zauważają także prawnicy. -W każdym tygodniu (jeżeli nie kilka razy w tygodniu) zgłaszają się do nas lekarze, którzy doświadczają hejtu. I ta liczba wciąż rośnie. Ten problem jest naprawdę duży – mówi mecenas Powierża.
- Punktem zwrotnym zdecydowanie była pandemia, wtedy ludzie zaczęli sobie na coraz więcej pozwalać. Wówczas jednak lekarze nie mieli przestrzeni, by reagować, bo całą swoją energię musieli kierować na ratowanie życia i zdrowia pacjentów. Teraz z kolei lekarze przestali zamiatać te sprawy pod dywan i zaczęli reagować – dodaje Powierża.
Dlaczego hejtujemy akurat lekarzy?
Z badania „Ostatni zgasi światło” wynika, że dużo częściej pacjenci hejtowali lekarzy zatrudnionych w szpitalach (53,7 proc.) niż w lecznictwie otwartym (44,8 proc.). Potwierdzają to doświadczenia prawników. Zdaniem mecenas Powierży, nie ma konkretnych specjalizacji, które są bardziej narażone na hejt, ale częściej skupia się on na lekarzach pracujących na SOR-ach, czy w POZ – tych, które są finansowane przez NFZ . - Często to niezadowolenie pacjentów związane jest tak naprawdę nie z działaniem lekarza, tylko z działaniem systemu, bo na przykład, lekarz czegoś nie może zrobić: nie może wystawić jakiegoś zaświadczenia, skierowania, czy zrobić badania. I to nie wynika z tego, że on tego nie chce, tylko on nie ma takich możliwości czy uprawnień nadanych przez przepisy prawa. I ta złość kumuluje się na lekarzach tej pierwszej linii frontu – tłumaczy.
Oczywiste jest, że to my stoimy twarzą do pacjenta. To my musimy zmierzyć się z ich niezadowoleniem z powodu długiego oczekiwania na wizytę, zabieg czy wysokiej płatności za wypisywane przez nas medykamenty. Ale czy to my lekarze odpowiadamy za system? Jesteśmy jedynie jego częścią i często jesteśmy tak samo bezradni, jak i nasi pacjenci
– dodaje Potocka.
Sami lekarze o przyczyny hejtu byli pytani w badaniu Centrum Polityk Publicznych Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie. Stwierdzili, że są nimi zazwyczaj: brak szacunku dla personelu medycznego (76 proc.), roszczeniowość pacjentów (69 proc.), przeświadczenie napastników o swojej bezkarności (65 proc.) oraz napięcia psychiczne wywołane niepewnością i strachem spowodowanymi pandemią (42 proc.). W znacznie mniejszym stopniu zachowania agresywne przypisywano problemom psychicznym napastników (17 proc.).
Dr Dąbrowska wymienia jeszcze kilka innych czynników, które składają się na skalę problemu. Pierwszym z nich jest kryzys autorytetów. – Często stają się nimi pseudoeksperci, którzy tylko uzurpują sobie prawo do tego, żeby nimi być, a tak naprawdę za nimi w ogóle nie stoi żadna wiedza. W efekcie, pacjenci bardzo często nie chcą w ogóle wierzyć lekarzom, którzy całe swoje życie spędzili na pozyskiwaniu wiedzy medycznej, a kierują się w stronę pseudolekarzy w internecie – podkreśla.
Zarówno Potocka, jak i dr Dąbrowska wskazują na problem negatywnej narracji, jaka wytworzyła się wokół wynagrodzeń czy tego, jak pracują lekarze. - Bardzo często myślimy o lekarzach jako osobach, które zarabiają ogromnie duże pieniądze. W związku z tym od razu jesteśmy dość negatywnie przez tę naszą zazdrość w kontekście finansowym często nastawieni wobec lekarzy. Dodatkowo dochodzi do tego np. brak zrozumienia pracy lekarzy, a jednocześnie mamy bardzo duże wymagania wobec nich – mówi dr Dąbrowska i dodaje: "Żądamy wyleczenia dzisiaj, od razu. Postawa pragnienia otrzymania czegoś już, natychmiast, zaraz... – to ogromny problem współczesności".
Trzeba przywrócić szacunek do zawodu lekarza. Po kilku 10 latach psucia naszego wizerunku czas zacząć go naprawiać, bo skutki będą katastrofalne
– dodaje Potocka.
Lekarze zostali sami z tym problemem
- Nas najbardziej szokuje bezczynność organów ścigania. To jest najbardziej szokujące. My naszym lekarzom radzimy, żeby raczej wysyłali pisma z zawiadomieniem o możliwości popełnienia przestępstwa, niż zgłaszali je ustnie, dlatego że zgłoszenia ustne w ogóle nie są przyjmowane. Te wysłane, także bywają umarzane, ale daje to możliwość podjęcia dalszych działań. Tylko wczoraj dostałam SMS-y od trzech klientów, przestraszonych zabójstwem w Krakowie, z prośbą, żeby ponaglić organy ścigania, które nic nie robią w ich sprawach – opowiada mecenas Powierża.
Teoretycznie lekarz ma narzędzia, żeby bronić się przed hejtem. - Może złożyć prywatny akt oskarżenia w związku ze znieważeniem, zniesławieniem. Może także dochodzić sprawiedliwości z oskarżenia publicznego, bo w wielu przypadkach podchodzi to pod nękanie (a pamiętajmy, że lekarz w pewnych okolicznościach korzysta z ochrony jak funkcjonariusz publiczny), ale cóż z tego, że ma te środki prawne? Prokuratura umarza te postępowania. Lekarze, którzy już są tak zdeterminowani, że zakładają sprawy cywilne za naruszenie dóbr osobistych, czekają na rozstrzygnięcia latami. Jest tu ogromna nierówność wobec prawa - pacjent może wszystko, a lekarz niestety nie może nic –tłumaczy mecenas Powierżą i opowiada o sprawie, która trwa już trzy lata: - Kompletnie nic się w niej nie dzieje. Pacjentka wypisywała obrzydliwe rzeczy w internecie na temat lekarki. Ta w końcu zmieniła pracę, a ta osoba poszła za nią i wciąż wypisuje różne rzeczy.
- Dla organów ścigania są sprawy ważne i ważniejsze. Bardzo często podchodziło się do tego problemu na zasadzie: "jesteś lekarzem, to musisz się liczyć z tym, że inni będą cię krytykowali". Natomiast, to co się dzieje, przekracza totalnie granice krytyki. Problem lekarzy jest ogromny – podsumowuje mecenas Powierża.