Wstępne wyniki badań wskazują, że ochrona przed nowym wariantem jest największa u osób, które przyjęły dawkę przypominającą.

Skuteczność szczepień przeciw Omikronowi to najważniejsze pytanie, jakie stawiają sobie wszyscy w związku z pojawieniem się nowego kuzyna SARS-CoV-2. Wstępnej odpowiedzi na nie udzielili na razie Brytyjczycy. Tamtejsza Agencja Bezpieczeństwa Zdrowotnego (HSA) – podmiot odpowiedzialny za nadzór epidemiologiczny w Zjednoczonym Królestwie – opublikowała wyniki pierwszych analiz, z których wynika, że skuteczność w zapobieganiu zachorowaniom na COVID-19 w przypadku przyjęcia trzech dawek wynosi 70–75 proc.
Czy to złe informacje? Niekoniecznie. Eksperci wskazują, że „w przypadku poprzednich wariantów skuteczność szczepień wobec ciężkiej postaci COVID-19, hospitalizacji i śmierci była wyższa niż w przypadku skuteczności wobec lekkiej postaci choroby”. Chociaż więc dokładniejsze szacunki będą możliwe dopiero za kilka tygodni, to „posiłkując się dotychczasowymi doświadczeniami, skuteczność z pewnością będzie wyższa niż w przypadku zwykłego zachorowania”.
– Mamy na pewno redukcję efektywności szczepionki. Trzecia dawka przywraca ochronę, ale nie wiemy, w jakim stopniu wystarczy to, aby nas uchronić przed zakażeniem, zachorowaniem, ciężką postacią COVID-19 oraz zgonem. Dane, które napływają m.in. z RPA, sugerują, że ochrona przed ciężką postacią się utrzyma. Bardzo trudno jest jednak na tym etapie stwierdzić, na ile dojdzie do redukcji skuteczności szczepień w świecie rzeczywistym – tłumaczy prof. Krzysztof Pyrć, wirusolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego i członek Rady Medycznej przy premierze.
Doniesienia z Wielkiej Brytanii dotyczą osób, które jako dawkę przypominającą otrzymały preparat Pfizera i BioNTechu – bez względu na to, czym szczepili się wcześniej (w badaniu uwzględniono osoby, które uprzednio przyjęły dwie dawki AstryZeneki lub amerykańsko-niemieckiej szczepionki). Eksperci HSA wskazali jednocześnie, że skuteczność preparatów przeciw COVID-19 wobec Omikronu po podstawowej rundzie szczepień jest niższa niż w przypadku Delty. U osób po dwóch dawkach Pfizera/BioNTechu wyniosła ok. 35 proc. i jeszcze mniej po AstrzeZenece. HSA uczula jednak, że badania są wstępne przez wzgląd na relatywnie niską liczbę zakażeń Omikronem nad Tamizą oraz na to, że w ciągu najbliższych tygodni będą aktualizować swoje analizy.
Dane przedstawione przez HSA dotyczą skuteczności szczepionek w świecie rzeczywistym i oparte są na analizie konkretnych zakażeń. Ale naukowcy starają się odpowiedzieć na pytanie o skuteczność szczepionek wobec Omikronu także na podstawie badań laboratoryjnych, gdzie sprawdza się aktywność neutralizującą wytwarzanych przez nas przeciwciał wobec nowego wariantu.
Profesor Pyrć wskazuje, że obecnie na pewno wiemy tylko tyle, że skuteczność neutralizacji Omikrona przez przeciwciała jest mniejsza niż w przypadku Delty. Jak podaje HSA, wyniki kilku badań prowadzonych w tym kierunku wskazują, że „aktywność neutralizująca przeciwciał zawartych w surowicy z osocza osób po dwóch dawkach szczepionki Pfizera i BioNTechu wobec Omikronu jest 20–40 razy mniejsza niż w stosunku do wcześniejszych wariantów”, a w przypadku preparatu AstryZeneki jest jeszcze niższa.
Dobra wiadomość jest jednak taka, że dawka przypominająca szczepionki genetycznej zwiększa działanie neutralizujące bez względu na to, jakim preparatem wcześniej szczepiła się dana osoba. Takie wnioski płyną z badań brytyjskich, którym w sukurs idzie także opublikowana w sobotę analiza z Izraela – a także z badań przeprowadzonych przez samego Pfizera, który w ubiegłym tygodniu poinformował, że dawka przypominająca znacząco zwiększa aktywność neutralizującą wobec Omikronu.
Na razie badań z wykorzystaniem przeciwciał jest więcej, bo prowadzi się je szybciej niż analizy w świecie rzeczywistym. – Aby przekonać się, czy szczepionki chronią przed Omikronem, naukowcy użyli pseudowirusów – wirusów zmodyfikowanych genetycznie w taki sposób, żeby nie stanowiły zagrożenia biologicznego, a na swojej powierzchni miały białko kolca – cel dla przeciwciał. Jeśli znamy jakąś sekwencję genetyczną, to w krótkim czasie jesteśmy w stanie namnożyć ją i „wkleić” do pseudo wirusa – a przecież genom Omikronu znamy od miesiąca – mówi prof. Tomasz J. Wąsik, wirusolog ze Śląskiego Uniwersytetu Medycznego. Pseudowirus stanowi wygodny model do badania interakcji między przeciwciałami z białkiem kolca. Kolejnym etapem są badania z wykorzystaniem prawdziwego SARS-CoV-2 (już się je prowadzi).
To jeszcze nie wszystkie zagadki do rozwikłania w związku z pojawieniem się Omikrona. Kolejne to: czy jest bardziej zakaźny oraz czy ma skłonność do wywoływania cięższych postaci COVID-19. Jeśli chodzi o to pierwsze pytanie, to wstępne odpowiedzi znów dostarczyli Brytyjczycy na podstawie analizy 121 zakażeń Omikronem: wyszło im, że prawdopodobieństwo, iż osoba zakażona „sprzeda” Omikrona domownikowi, jest 3,2 razy wyższe niż w przypadku Delty. Jeśli chodzi o to drugie, to wciąż wstępne dane sugerują, że nowy wariant rzadziej doprowadza do ciężkich zachorowań. Piątkowe dane z RPA mówią, że jedna trzecia pacjentów hospitalizowanych z powodu zakażenia Omikronem w jednym ze szpitali wymagała intensywnej terapii, w porównaniu z dwiema trzecimi podczas poprzednich fal. Niższy jest również odsetek zgonów wśród pacjentów: 4 proc. zamiast 20 proc. Te informacje także wymagają uzupełnienia z innych krajów.
– W związku z Omikronem już pojawiły się głosy, że szczepionki są mało efektywne i nie ma sensu ich stosować. To nieprawda! Szczepionki, a wkrótce i leki, to nasza jedyna nadzieja, żebyśmy nie cofnęli się do początku 2020 r. – mówi prof. Pyrć.
Nowy wariant rzadziej doprowadza do ciężkich zachorowań