Za Odrą słychać coraz głośniejszą krytykę pandemicznej polityki rządu. Sprzyjają temu zbliżające się wybory parlamentarne.
Za Odrą słychać coraz głośniejszą krytykę pandemicznej polityki rządu. Sprzyjają temu zbliżające się wybory parlamentarne.
Do wczoraj Niemcy otrzymali 5,2 mln dawek preparatów chroniących przed COVID-19. 3,4 mln obywateli zostało ukłutych pierwszy raz, 1,8 mln – kolejny. Jak podaje serwis ourworldindata.org, na sto mieszkańców wszczepiono do tej pory 6,23 dawki. To stawia Berlin w gronie unijnych średniaków, np. Polska ma ten współczynnik na poziomie 7,29, Francja 5,71, a Włochy 5,97. Jednak w Niemczech wraz z falą krytyki, która wylała się na szefową Komisji Europejskiej Ursulę von der Leyen za nieudolne negocjacje z koncernami farmaceutycznymi, zaczęto również mocno krytykować działania berlińskiego rządu. – Szczepienia nie idą tak szybko, jak się spodziewano. To m.in. efekt zbyt rozbudzonych oczekiwań, bo kilka miesięcy temu kanclerz Angela Merkel i minister zdrowia Jens Spahn zapowiadali, że szczepienie pójdzie sprawnie i szybko uda się wyjść z pandemii. A szczepionek jest zwyczajnie za mało – wyjaśnia Kamil Frymark, analityk z Ośrodka Studiów Wschodnich.
Politycy berlińskiego rządu próbują uciec do przodu – minister zdrowia właśnie zapowiedział, że do końca przyszłego tygodnia wydanych do punktów szczepień zostanie w sumie 10 mln dawek. Choć to oczywiście nie znaczy, że od razu taka liczba zostanie podana pacjentom. – Na drodze do wyjścia z pandemii będziemy lepsi i szybsi – zapowiada polityk.
Niemiecka strategia szczepień jest podobna do tej, którą mamy w Polsce. W pierwszej kolejności służba zdrowia, potem najstarsi i najbardziej narażeni. Według zapowiedzi rządowych do końca pierwszego kwartału Berlin powinien odebrać w sumie 11–13 mln dawek od koncernów Biontech/Pfizer i 2 mln dawek od Moderny. Do tego dojdzie jeszcze niesprecyzowana liczba szczepionek od firmy AstraZeneca. Czyli w sumie będzie to co najmniej 13–15 mln dawek. Biorąc pod uwagę liczbę ludności, są to porównywalne wielkości dostaw – do Polski ma trafić 6–7 mln dawek.
Za Odrą czuć jednak zmianę nastrojów. Przez pierwsze pół roku trwania pandemii notowania społeczne kanclerz Merkel i chadeków rosły – wiosną odnotowali 10-procentowy wzrost w sondażach, a prawicowych populistów z Alternative für Deutschland spadały. Teraz chadecja łapie zadyszkę i delikatny dwu-, trzyprocentowy spadek poparcia. Powodem jest na pewno trwający od grudnia lockdown – ma wpływ zarówno na gospodarkę, jak i życie społeczno-kulturalne – oraz brak jasnego planu działania. Głosy krytyki słychać nawet wśród chadeków. – To bardzo ważne, aby istniała strategia otwarcia, ponieważ wiele osób w kraju nie może dłużej wytrzymać blokady i słusznie oczekuje, że politycy zapewnią im jakąś perspektywę – mówił Christoph Ploß, przewodniczący CDU w Hamburgu telewizji RTL/NTV. Zdecydowanie bardziej krytyczni są m.in. liberałowie z FDP. I tak ostatnio ich przewodniczący Christian Lindner ostro skrytykował to, że o kolejnych krokach w walce z pandemią parlamentarzyści niemieccy dowiadują się z mediów. Zwrot widać także u Zielonych, którzy przez długie miesiące byli zgodni z rządem w kwestii pandemii. Ale takiej zmianie trudno się dziwić, we wrześniu za Odrą odbędą się wybory do parlamentu.
Trudnością w walce z pandemią okazuje się ustrój Republiki Federalnej. – Rząd nie zawsze potrafi porozumieć się z poszczególnymi krajami związkowymi, a jego decyzje każdorazowo muszą być zatwierdzone przez parlamenty landów. Ten rozdźwięk doskonale widać na poziomie zamykania szkół, ta polityka jest w poszczególnych krajach zróżnicowana i niekoniecznie podporządkowana woli kanclerz Merkel – tłumaczy Kamil Frymark z OSW. – Dodatkowo pewien nieporządek potęgują częste zmiany, np. ustawa o szczególnych uprawnieniach ministra zdrowia w czasie pandemii była nowelizowana już kilka razy. Trzeba też pamiętać, że w tym roku w sześciu regionach odbędą się wybory do regionalnych parlamentów, a to skłania lokalnych polityków do wychodzenia naprzeciw lokalnym wyborcom, którzy w jednych miejscach chcą poluzowania obostrzeń pandemicznych, a w innych wręcz przeciwnie. Stąd bierze się też poczucie braku spójności polityki pandemicznej rządu federalnego – dodaje ekspert.
Nie zmienia to faktu, że Niemcy mocno chcą się zaangażować w zwalczanie pandemii na świecie i kanclerz Merkel zadeklarowała ostatnio przekazanie dodatkowego 1,5 mld euro, głównie do programu Covax, który ma zapewnić dostęp do szczepionek również krajom mniej zamożnym. Już wcześniej Berlin zadeklarował 600 mln, w sumie będą to więc ponad 2 mld euro. Dla porównania: Unia Europejska przeznaczy na tę pomoc do miliarda euro.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama