Nie wystarczy, że pacjent zgodził się na zabieg, jeśli lekarz nie poinformował go w przystępny sposób o skutkach tego zabiegu - orzekł w wyroku Sąd Najwyższy. Pacjent musi rozumieć i świadomie akceptować ryzyko zabiegu - wyjaśnia sąd.

Sąd Najwyższy rozpatrywał sprawę pacjentki, która zgodziła się na zabieg lekarski metodą klasyczną, otwartą, zwaną metodą Nissena. Wskutek tego zabiegu zdrowie pacjentki pogorszyło się, a ona sama cierpiała. Mogłaby tego uniknąć, gdyby zabieg został wykonany laparoskopowo. Pacjentka twierdziła jednak, że szpital nie poinformował jej o możliwości wykonania zabiegu metodą laparoskopową. Dlatego domagała od szpitala 10 tys. odszkodowania, 190 tys. zł zadośćuczynienia za doznaną krzywdę i 600 zł miesięcznej renty.

Do uzyskania zgody pacjenta na przeprowadzenie badania i udzielanie innych świadczeń zdrowotnych zobowiązuje lekarza ustawa o zawodach lekarza i lekarza dentysty. Tylko w szczególnych sytuacjach lekarz jest z tego obowiązku zwolniony, ale taka sytuacja nie miała miejsca w tej sprawie. Z tej samej ustawy wynika, że lekarz może wykonać zabieg operacyjny albo zastosować metodę leczenia lub diagnostyki stwarzającą podwyższone ryzyko dla pacjenta - po uzyskaniu jego pisemnej zgody. Obowiązek uzyskania zgody pacjenta dotyczy też postępowania diagnostycznego, leczniczego i zapobiegawczego. Jeśli lekarz przeprowadzi badanie, wykona zabieg albo operację bez zgody pacjenta, działa bezprawnie, a szpital ponosi wówczas odpowiedzialność za wyrządzoną pacjentowi szkodę materialną i krzywdę.

Pacjentka pozwała szpital, ale przegrała w sądach I i II instancji. Sądy nie dopatrzyły się winy lekarzy w związku z zastosowaniem przez nich metody Nissena. Rację przyznał kobiecie dopiero Sąd Najwyższy. Na posiedzeniu niejawnym sąd uchylił zaskarżony wyrok II instancji i przekazał sprawę do ponownego rozpatrzenia.

Nie wystarczy sama zgoda na wykonanie zabiegu

W uzasadnieniu wyroku SN wyjaśnił, jak rozumieć obowiązek uzyskania zgody pacjenta na zabieg medyczny. Musi to być zgoda "objaśniona" i "poinformowana" - tłumaczył SN. Pacjent musi rozumieć i świadomie akceptować ryzyko zabiegu.

Zdaniem SN nie wystarczy sama zgoda na wykonanie zabiegu, jeśli pacjent nie uzyskał wcześniej przystępnej informacji o skutkach zabiegu. Taka zgoda nie jest w sensie prawnym zgodą wymaganą przez ustawę o zawodach lekarza i lekarza dentysty - wyjaśnił SN. W rezultacie lekarz działa w takiej sytuacji bezprawnie.

Odnosząc się do sprawy pacjentki, SN zwrócił uwagę na to, że szpital nie poinformował jej o metodzie laparoskopowej, bo nie stosowano w nim tej metody. Nie poinformowano jednak pacjentki o możliwości przeprowadzenia zabiegu tą metodą w innych placówkach.

SN podkreślił, że wybór metody leczenia należy do pacjenta

SN podkreślił, że wybór metody leczenia należy do pacjenta. Lekarz musi ten wybór uszanować, nawet jeśli jego zdaniem nie jest to wybór trafny - stwierdził SN. Sąd zaznaczył, że o wyborze metody leczenia mogą zadecydować także względy pozamedyczne. W tej sprawie - zdaniem sądu - lekarze nie wywiązali się z obowiązku dostarczenia pacjentce odpowiednich informacji o metodach wykonania zabiegu, w tym o "za" i "przeciw" jednej i drugiej metodzie. Dlatego jej zgoda na zabieg metodą Nissena nie była świadoma - uznał SN.

W Europejskim Trybunał Praw Człowieka czeka na rozpoznanie wniosek Polki, którą podczas operacji urologicznej poddano sterylizacji, bez jej wyraźnej i świadomej zgody. Kobieta zarzuca Polsce naruszenie prawa do życia wyrażonego w Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności.

Wcześniej pacjentka ta domagała się przed polskimi sądami 121 tys. zł zadośćuczynienia, w tym 100 tys. zł za szkodę niematerialną poniesioną w związku z wykonaną sterylizacją i za cierpienie moralne. Warszawski sąd okręgowy uwzględnił jej roszczenie, ale tylko częściowo. Sąd zwrócił uwagę na to, że skarżąca podpisała jedynie zgodę na "proponowane leczenie i operację" na formularzu, który nie zawierał konkretnych informacji na temat operacji. Wprawdzie pacjenci szpitala byli informowani, że operacja wiąże się z podwiązaniem jajowodów, ale nie uprzedzano ich o skutkach takiego działania - wskazał sąd.

Kobieta odwołała się od tego wyroku, bo uznała, że zasądzona kwota jest zbyt niska. Jednak sąd apelacyjny oddalił jej odwołanie, a Sąd Najwyższy odmówił rozpoznania skargi kasacyjnej. Dlatego Polka skierowała sprawę do Trybunału w Strasburgu. Nie wiadomo jeszcze, kiedy Trybunał rozpatrzy jej sprawę.