Niedozwolone klauzule w umowach z lekarzami to już prawdziwa plaga. Najczęściej próbuje się wymusić na nich zgodę na dodatkowe obowiązki – w dobie braków kadrowych to niemal powszechna praktyka.
Problem najczęściej dotyka rezydentów, bo są oni najbardziej uzależnieni od szkolącej ich jednostki. W umowach podsuwanych specjalistom też zdarzają się kuriozalne zapisy (np. dotyczące niewspółmiernej odpowiedzialności za ewentualne błędy albo konieczności załatwienia sobie zastępstwa na czas nieobecności i odpowiedzialności za czyny zastępcy), ci jednak są w o tyle komfortowej sytuacji, że mogą ich po prostu nie podpisać, tym bardziej że ofert pracy dla lekarzy nie brakuje. Rezydenci jednak są związani koniecznością szkolenia. – Są umowy, których nie można nie podpisać, żeby realizować program rezydentury – zwraca uwagę Bartosz Fiałek z zarządu Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy. Poza tym, jak przyznaje Łukasz Jankowski, szef stołecznej izby lekarskiej i jeden z liderów Porozumienia Rezydentów OZZL, istnieje obawa, że sprzeciw i ewentualna walka z pracodawcą odbiją się na szkoleniu i utrudnią ukończenie specjalizacji.

Więcej pracy, więcej odpowiedzialności