Lekarze rodzinni zaproponowali NFZ, by skrócić ich godziny pracy – twierdzą, że jest ich za mało, by przyjmować pacjentów przez 10 godzin. Dyrektorzy szpitali chcieliby natomiast, żeby POZ był dostępny przez 24 godziny, na przykład w formie teleporady.
Propozycja skrócenia godzin pracy podstawowej opieki zdrowotnej (POZ) padła na spotkaniu lekarzy rodzinnych z prezesem Narodowego Funduszu Zdrowia. Potwierdza to rzeczniczka NFZ Sylwia Wądrzyk, która zastrzega, że za wcześnie, by mówić o szczegółach. Rzecznik resortu zdrowia Krzysztof Jakubiak zwraca uwagę, że taka reforma wymagałaby zmian ustawowych.
Miałoby to być remedium na braki kadrowe, coraz bardziej odczuwalne w POZ. Po 16 (gdyby czas pracy przychodni został skrócony do ośmiu godzin) odpowiedzialność za pacjentów przejmowałaby nocna pomoc lekarska (NPL).
Zmiany takie pociągałyby zatem za sobą konieczność zreformowania NPL. A nad tym pracuje właśnie resort zdrowia. Wprowadzona przed rokiem sieć szpitali nałożyła na nie obowiązek organizowania takich usług dla pacjentów. Po rocznych doświadczeniach zdecydowano się złagodzić te wymogi. Z obowiązku udzielania pomocy nocnej mają zostać zwolnione szpitale jednoprofilowe. Takie placówki często nie mają wystarczającego potencjału do udzielania świadczeń z zakresu medycyny ogólnej. Będą mogły prowadzić NPL na własny wniosek. Tę możliwość miałyby też lecznice ogólnopolskie, pod warunkiem posiadania szpitalnego oddziału ratunkowego (SOR). Możliwość wyodrębnienia przy nim jednostki ambulatoryjnej mogłaby go zatem odciążyć.
Zdaniem dyrektorów szpitali system pomocy doraźnej potrzebuje głębszej reformy. Propozycja lekarzy rodzinnych wpisuje się w dyskusję na ten temat. Nieoficjalnie mówi się, że ministerstwo pracuje również nad zmianami w POZ. Niewykluczone jest zatem uwzględnienie – w jakimś stopniu – postulatów lekarzy rodzinnych.

Brak chętnych do POZ

Specjaliści podkreślają, że praca w POZ jest coraz mniej atrakcyjna. W obliczu podwyżek dla medyków w szpitalach i dla rezydentów, przychodniom medycyny rodzinnej trudno przyciągnąć młodych lekarzy.
– W niektórych miejscach jest problem z obsadą przychodni powyżej ośmiu godzin, więc skrócenie czasu pracy może być jakimś rozwiązaniem systemowym w tej sytuacji – uważa Jacek Krajewski, prezes Federacji Porozumienie Zielonogórskie.
Podkreśla, że tego deficytu kadr nie widać w Warszawie, ale już np. w województwach warmińsko-mazurskim czy lubuskim średni wiek lekarzy w POZ to 60 lat. – Bez emerytów byśmy nie dali rady – dodaje. Potwierdza to Bożena Janicka, szefowa Porozumienia Pracodawców Ochrony Zdrowia. – Szczególnie w małych miejscowościach trudno jest znaleźć odpowiednią kadrę – dotyczy to zarówno lekarzy, jak i pielęgniarek – mówi.
Jacek Krajewski podkreśla, że na razie skrócenie godzin pracy to propozycja, jednak zastrzega, że tę opcję trzeba rozważać.
Taka perspektywa oczywiście nie podoba się pacjentom. – Czy to oznacza, że na wizytę u lekarza trzeba będzie wziąć zwolnienie z pracy? – pytają.

Co z pacjentem po godzinach?

Obecnie POZ pracuje w godz. 8–18. Potem chorzy mogą zgłaszać się do placówek świadczących nocną pomoc lekarską. Bożena Janicka uważa, że ewentualne skrócenie godzin pracy przychodni powinno być przyczynkiem do dyskusji o przyszłości NPL. Jej zdaniem powinno być wyraźne rozgraniczenie na placówki świadczące pomoc nagłą i pomocowe. Te drugie nie muszą być dostępne 24 godziny, bo gdy dzieje się coś naprawdę złego, pomocy udziela system ratownictwa.
– Dziś mamy NPL, izby przyjęć, SOR-y. To powoduje problemy z kadrą i dezorientację pacjentów, którzy sami wybierają, gdzie się zgłosić po 18. Naszym zdaniem NPL nie musi funkcjonować w nocy, tylko np. w godz. 16–22, po skróceniu pracy POZ. Przejmowałby tych pacjentów, którzy nie mogli się wcześniej zgłosić – mówi szefowa PPOZ.
Zupełnie inaczej system wyobrażają sobie dyrektorzy szpitali. Zadaniem Jarosława Fedorowskiego, prezesa Polskiej Federacji Szpitali (PFSz), to, że praktyki POZ zamykają się o określonej godzinie i pacjent nie ma możliwości 24-godzinnej konsultacji choćby telefonicznej, jest nieporozumieniem. Wskazuje, że w wielu krajach pacjent ma szansę na teleporadę, a nawet wypisanie recepty.
– Konieczna jest większa odpowiedzialność specjalistów POZ za swoich pacjentów, oczywiście w sytuacjach, które są w kompetencji lekarza rodzinnego – przekonuje.
Jego zdaniem NPL powinna być elementem centrów pomocy doraźnej, zorganizowanych w szpitalach. – Powinna ona być w dwóch miejscach. Ta, która jest możliwa do zrealizowania na poziomie POZ, powinna być dostępna 24 godziny na dobę (fizycznie lub w ramach telemedycyny). Druga powinna być udzielana w szpitalach i różnie zorganizowana w zależności od stopnia wyspecjalizowania – uważa szef PFSz.
Jacek Krajewski jest zdania, że dziś nie jest to możliwe. – Gdy rozwinie się telemedycyna, jeśli dojdą młodzi lekarze i będzie właściwa obsada, można o tym myśleć – zastrzega. Według niego należy rozważać rozwiązania, które połączą POZ i NPL. – Ale POZ dostępny przez 24 godziny to nie jest dobry pomysł. W nocy jest pomoc doraźna, a my mamy prowadzić profilaktykę, medycynę naprawczą, diagnozować pacjentów. To jest praca planowa. Zgłaszają się do nas chorzy, którzy gorzej się czują, ale nie ma mowy o zagrożeniu życia. Pomoc doraźna to nie zadanie POZ – przekonuje prezes PZ.
Podstawowa opieka zdrowotna w liczbach / Dziennik Gazeta Prawna