Ministerstwo Zdrowia od ponad roku nie może znaleźć dobrego kandydata na stanowisko głównego inspektora farmaceutycznego. Kolejny – trzeci –konkurs stanął pod znakiem zapytania.
Postępowania GIF dotyczące m.in. zabronione reklamy aptek, nielegalnego wywozu leków, zamknięcia lub otwarcia apteki / Dziennik Gazeta Prawna
Rozstrzygnięcia nadal nie ma – potwierdza kancelaria premiera, która w tej kwestii podejmuje ostateczną decyzję. Sprawa jest o tyle poważna, że GIF nadzoruje rynek leków, który jest szacowany na 30 mld zł. Do tego dochodzi sprawa nielegalnego rynku wywozu leków, wartego około miliarda złotych rocznie.
GIF jest jedyną instytucją, która ten rynek nadzoruje. Dlatego też i osoba nowego szefa jest tak istotna: od jego postawy zależy, czy coś się w tej kwestii zmieni. Tymczasem od początku w konkursach stawały osoby, które wywoływały wiele kontrowersji. W pierwszym konkursie z trzech kandydatów nikt nie nadawał się na to stanowisko, ogłoszono kolejny. Obok pełniącego obowiązki głównego inspektora Zbigniewa Niewójta stanął Piotr Rykowski, prawnik, były pracownik NFZ. Konkurs jednak unieważniono. MZ nie podało oficjalnego powodu dlaczego. W międzyczasie jedna z gazet postawiła Piotrowi Rykowskiemu zarzut, że był on powiązany z placówką zajmującą się wywozem leków. Rykowski stanowczo zaprzeczył i w oficjalnym komunikacie napisał, że podane w artykule informacje mają na celu jego zdyskredytowanie.
Obecnie, jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy – do trzeciego już konkursu stanęła Małgorzata Szelachowska. Była mazowiecka inspektor farmaceutyczna, a później wicedyrektor departamentu polityki lekowej i farmacji MZ. Jednak to właśnie działanie ministerstwa z tego okresu, kiedy w kierownictwie znajdowała się Małgorzata Szelachowska, zostało skrytykowane przez NIK, który wykazał, że do nieprawidłowości przy wywozie leków z kraju przyczyniły się decyzje urzędników ministerstwa, które wiedziało, co się dzieje, ale do 2015 r. nic nie robiło.
Jak opisywał DGP i podawał TOK FM, urzędnicy zezwalali na pomijanie sztywnych marż przy sprzedaży leków za granicę. To znowu spowodowało, że wielu specyfików brakowało dla pacjentów w Polsce, bo bardziej opłacało się je wywozić. NIK potwierdził te zarzuty, pisząc, że „stanowisko Ministerstwa Zdrowia o braku obowiązku stosowania w obrocie produktami leczniczymi z zagranicą marż i cen urzędowych, określonych w ustawie refundacyjnej, mogło sprzyjać niekontrolowanemu wywozowi leków refundowanych poza granice Polski”. Ostatecznie jej kandydatura nie przeszła i pozostał tylko jeden kandydat – p.o. GIF Zbigniew Niewójt. Jak się dowiedzieliśmy, do KPRM wpłynęło na niego wiele donosów. Premier bada, czy zarzuty zawarte w nich są prawdziwe.
Niejasna jest też postawa Ministerstwa Zdrowia w kwestii działań przeciw nielegalnemu wywozowi leków. Początkowo sprawą zajmował się wiceminister Krzysztof Łanda, który uważał, że samym ściganiem i wzmocnieniem pracy GIF nie da się tego załatwić. Jego zdaniem należy podwyższyć ceny urzędowe leków, tak by import był nieopłacalny. System miałby się opierać w pewnym zakresie na dobrej woli koncernów farmaceutycznych i wyrównywaniu cen urzędowych w Polsce i w innych krajach.
Zakładając, że lek kosztuje dziś 100 zł w Polsce, a w Niemczech 400, jego wywóz jest bardzo opłacalny. Dzięki nowym mechanizmom cena urzędowa w Polsce miałaby wynieść 400 zł, ale pacjent nadal by płacił 100 zł. Klucz zmian leży w tym, że to koncerny zarobione dodatkowo 300 zł będą musiały zwrócić do NFZ, a ten rozliczyłby się z aptekami za droższy lek.
W związku z roszadami w MZ sprawę leków przejął drugi wiceminister Marek Tombarkiewicz. Wbrew wcześniejszym zapowiedziom swojego kolegi z resortu zdrowia przekonuje, że aby zwalczyć patologie związane z wywozem leków, trzeba wzmocnić działalność GIF.