Skazywane na porażkę lotniska przyciągnęły przewoźników i zakończą sezon wynikami powyżej oczekiwań. Ale ich budowa i tak nigdy się nie zwróci.
ikona lupy />
Adrian Furgalski wiceprezes Zespołu Doradców Gospodarczych „Tor” / Dziennik Gazeta Prawna
Regionalne porty w Szymanach i Radomiu to dyżurny obiekt kpin. Jeden z oklepanych żartów mówił, że Szymany mają szanse się utrzymać jedynie jako hub przesiadkowy w drodze do Guantánamo (to nawiązanie do tajnych lotów CIA sprzed lat). Tymczasem dziś można stąd udać się do Londynu, Berlina i Monachium oraz Warszawy, Krakowa i Wrocławia. Połączenia obsługują polski Sprint Air, słoweńska Adria oraz Wizz Air i LOT.
Zarząd mazurskiego portu zakładał, że w tym roku obsłuży co najmniej 30 tys. pasażerów. Wynik pęknie kilka miesięcy przed czasem. – Od końca stycznia, kiedy wystartował stąd pierwszy samolot rejsowy, obsłużyliśmy już 20 tys. pasażerów. Barierę 30 tys., która jest istotna w rozliczeniach z UE, powinniśmy przekroczyć jesienią – szacuje Leszek Krawczyk, prezes portu Olsztyn-Mazury. Z punktu widzenia Lotniska Chopina ten wynik jest śmieszny, ale z drugiej strony to kilkakrotnie więcej niż Zielona Góra i Radom razem wzięte. Szymany nabiły sobie wynik głównie za sprawą uruchomionego w czerwcu przez Wizz Air połączenia z londyńskim portem Luton. Obsługują je airbusy A320 ze 180 miejscami na pokładzie, które latają stąd trzy razy w tygodniu.
W listopadzie dojdzie kolejne połączenie z Londynem (Stansted), które uruchomi Ryanair. Sprzedaż biletów już ruszyła. W wywiadzie dla DGP szef irlandzkiego przewoźnika Michael O’Leary powiedział, że port lotniczy Szymany to dobry pomysł. Bo bez niego na obszarze większym od Irlandii nie byłoby żadnego lotniska.
Nowe połączenie z Szyman ma ogłosić także Wizz Air. Jak się dowiedzieliśmy, port zabiegał o Dortmund i Eindhoven, ale ostateczna trasa jest trzymana w tajemnicy. – Na razie nie ujawniamy dalszych planów – mówi nam Gábor Vásárhelyi z Wizz Air.
Od lipca z Warszawy do Szyman lata LOT, który wysyła tu swój najmniejszy samolot bombardier Q400 (78 miejsc). – Do Szyman będziemy latali do końca września, bo tak przewiduje umowa z portem. To lotnisko ma potencjał, ale wymaga jeszcze dużo pracy i promocji. Nie wykluczamy powrotu w przyszłym sezonie – mówi rzecznik LOT Adrian Kubicki. Samorząd pluje sobie w brodę, że port wystartował za późno, żeby pozyskać tegoroczne czartery, które są najbardziej intratne. – Trwają rozmowy z touroperatorami. W przyszłym roku powinniśmy mieć dwa, trzy kierunki czarterowe – twierdzi Leszek Krawczyk.
W ubiegłym tygodniu port uruchomił wyremontowaną część płyty dla samolotów cywilnych. – Prognoza mówi, że około 2023 r. wyjdziemy na zero, tzn. do portu nie trzeba będzie dokładać. Wtedy lotnisko w Szymanach powinno obsłużyć ponad 300 tys. pasażerów. Oczywiście wynik finansowy zależy od tego, jacy przewoźnicy będą stąd latać – zastrzega Krawczyk. Według niepotwierdzonych informacji samorząd dopłaca do Szyman 15 mln zł rocznie. Ich uruchomienie – budowa pasa, terminala i połączenia kolejowego – pochłonęło ponad 200 mln zł. Zarządca wie, że te wydatki nigdy się nie zwrócą.
W 2015 r. wielką kompromitacją był port w Radomiu. Zatrudnia 140 osób, a skoro przez cały 2015 r. odprawił mniej niż tysiąc pasażerów, to na każdego pracownika przypadło w tym czasie... siedmiu klientów. Radom to nadal finansowa klapa, ale od strony pasażerskiej w tym roku w końcu drgnęło. Tylko w lipcu port obsłużył 1,5 tys. osób. W sumie od stycznia do końca lipca było ponad 4,2 tys. pasażerów. Jeśli tempo się utrzyma, Radom przestanie być maruderem i prześcignie w statystykach port w Zielonej Górze. Szansą może być szykowana umowa o współpracy z Targami Kielce. Plan jest taki, że lotnisko we wrześniu będzie obsługiwać imprezę zbrojeniową.
Umiarkowane ożywienie w Radomiu to głównie zasługa połączeń do Gdańska i Lwowa. Oprócz tego Sprint Air lata stąd do Wrocławia, Pragi i Berlina. Wszystkie loty są obsługiwane turbośmigłowym Saabem 340, który zabiera 33 pasażerów. Prezes Portu Lotniczego Radom Dorota Sidorko ma więcej powodów do obaw niż jej odpowiednik w Szymanach, ale oficjalne nastroje są optymistyczne. – Naszym głównym, pożądanym kierunkiem są Wyspy Brytyjskie. Priorytetem jest nawiązanie stabilnej i długotrwałej współpracy z touroperatorami – mówi rzecznik lotniska w Radomiu Kajetan Orzeł.
Przedstawiciele portu przyznają, że wyzwaniem jest niewystarczająca infrastruktura. U wojewody mazowieckiego leży wniosek o wydłużenie drogi startowej o 500 metrów. Potrzebna jest też docelowa płyta postojowa i wspomagający lądowanie system ILS. Szacowany koszt inwestycji to 100 mln zł. W ostatnich dniach huknęła wiadomość, że na horyzoncie pojawił się inwestor. – Prowadzone są negocjacje z izraelską spółką iHLS w sprawie zbycia części akcji. Szczegóły rozmów są poufne – zastrzega Kajetan Orzeł.
W innej lidze niż Szymany i Radom jest lotnisko w Lublinie. Tylko w lipcu skorzystało z niego ponad 39 tys. osób, a łącznie w tym roku – ponad 218 tys. pasażerów. – Prognoza na ten rok to 400 tys. pasażerów – twierdzi rzecznik portu w Lublinie Piotr Jankowski. Wczoraj linia Small Planet ogłosiła, że rusza ze sprzedażą biletów do Barcelony: dwa razy w tygodniu, od 29 grudnia. Port nie chwali się za to, że od 30 października z lotów do Frankfurtu wycofa się Lufthansa (trwają poszukiwania następcy). Lublin nie narzeka jednak na brak połączeń, bo ulokowali się tutaj dwaj niskokosztowi konkurenci: Wizz Air i Ryanair. – W sierpniu zacznie funkcjonować ILS drugiej kategorii, co zmniejszy liczbę przekierowań ze względu na pogodę. Przygotowujemy się do rozbudowy terminala – zapowiada Piotr Jankowski.
Jedynym nowym portem w Polsce, który odniósł bezdyskusyjny sukces pasażerski, jest pękający w szwach Modlin. Od początku roku z jego usług skorzystało ponad 1,7 mln pasażerów. Port prawie na wyłączność wziął w posiadanie Ryanair, ale np. wczoraj lądował tu swoim odrzutowcem saudyjski książę. Pod względem liczby przewożonych pasażerów lotnisko w Modlinie zajmuje już piąte miejsce w kraju. Razem z Lotniskiem Chopina obsługują prawie połowę rynku w Polsce. A jeśli Ministerstwo Infrastruktury zapali zielone światło dla powstania w Warszawie tzw. duoportu, docelowo Modlin stanie się największym lotniskiem nad Wisłą. ⒸⓅ
W przyszłym roku z Olsztyna mają wystartować loty czarterowe
OPINIA
Rentowność liczy się od miliona osób
Atutem Szyman jest potencjał turystyczny Mazur. Ten port może przyciągać klientów, nawet jeśli po wylądowaniu trzeba potem tłuc się po wąskich drogach, a połączenie kolejowe z lotniska nie jest rewelacyjne. Radom nie ma potencjału turystycznego ani biznesowego, więc nie widzę dla niego perspektyw. Czy te porty kiedyś na siebie zarobią? Rentowność lotniska pasażerskiego, z którego operują tradycyjni przewoźnicy, liczy się zazwyczaj od 1 mln pasażerów rocznie wzwyż. W przypadku linii niskokosztowych przyjmuje się, że jest to 1,5 mln osób. Wniosek: samorządy mogą dopłacać do Radomia i Szyman w nieskończoność. Lepiej wygląda Lublin, który dynamicznie rośnie. Jeśli trend się utrzyma, nie jest wykluczone osiągnięcie progu rentowności w ciągu kilku lat. Dobre wyniki pasażerskie Modlina nie zaskakują. Rynek warszawski to potężny generator ruchu lotniczego, a drugi port dla stolicy był od dawna potrzebny.
Powodem powstawania niepotrzebnych lotnisk były wybujałe ambicje samorządowców, czego jaskrawym przykładem jest Gdynia. W najbliższych latach nie widzę miejsca na nowe porty, oprócz lotnisk publicznych niecertyfikowanych, czyli dla ruchu general aviation. Jeśli jednak prognozy się sprawdzą, po 2020 r. można rozważać port w Białymstoku, ewentualnie w Słupsku lub Koszalinie.