Polski rynek rośnie szybciej, niż zakładali eksperci, ale w Europie pozostaje przeciętniakiem. Zarówno pod względem tempa wzrostu, jak i liczby sprzedanych aut.
W obliczu planów wprowadzenia nowego podatku handlowego, a co za tym idzie utraty części przychodów, dilerzy liczyli na duży wzrost sprzedaży nowych samochodów. Pod koniec ubiegłego roku eksperci prognozowali, że nasz rynek w 2016 r. urośnie o 6–7 proc. Według danych Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego w I kw. br. tempo wzrostu sięgnęło 14 proc.
Jakub Faryś, prezes PZPM, studzi jednak optymizm. – Nie spodziewam się, by w dalszej części roku taka dynamika się utrzymała. No i polski rynek wciąż zmaga się ze zjawiskiem reeksportu, które przy słabym złotym będzie się nasilać, mocno zakrzywiając statystyki – tłumaczy Faryś. Reeksport polega na kupowaniu i tymczasowym rejestrowaniu nowego samochodu w danym kraju, a następnie sprzedaży za granicą. W przypadku Polski auta najczęściej trafiają do Niemiec, Francji i krajów Beneluksu, gdzie identyczne modele są od kilku do kilkunastu procent droższe.
Nasze wyniki nie wyglądają imponująco, gdy porównamy się do pozostałych państw regionu, w przeliczeniu liczby kupowanych aut na mieszkańca. Aby dorównać Czechom, musielibyśmy kupować ok. 800 tys. pojazdów, a nie 350 tys. rocznie. Z danych Europejskiego Stowarzyszenia Producentów Pojazdów (ACEA) wynika, że częściej niż Polacy na zakup nowego samochodu decydują się także Słowacy. Rzadziej Rumuni, Węgrzy i Litwini.
Pod względem dynamiki sprzedaży nowych aut jesteśmy na 10. miejscu w UE. A zawdzięczamy je głównie firmom, które w I kw. br. kupiły 26 proc. więcej aut niż przed rokiem. W przypadku klientów indywidualnych sprzedaż samochodów w tym samym czasie nieznacznie spadła.
W pierwszych trzech miesiącach tego roku największą liczbą rejestracji wśród prywatnych nabywców mogła się pochwalić Toyota, która wyprzedziła Opla i Skodę (ta ostatnia marka była najchętniej wybierana w całym ubiegłym roku i zasilała głównie garaże firmowe). Zdaniem Dariusza Balcerzyka z Instytutu Badań Rynku Motoryzacyjnego „Samar” pierwsze miejsce Toyoty jest zasługą dobrego marketingu i promowania swoich aut jako przyjaznych środowisku. – Toyota postawiła na auta hybrydowe i podbiła ten segment rynku. Marka zdecydowała się też na bardzo silną kampanię reklamową, która od kilku miesięcy trwa w radiu, telewizji i na billboardach. Konkurenci w tym samym czasie nie byli tak aktywni. Pamiętajmy jednak, że sprzedaż indywidualna to tylko 30 proc. rynku. Gra o większe pieniądze rozgrywa się w firmach, które kupują więcej aut i sięgają po droższe modele – twierdzi Balcerzyk.
Wolniej niż Polska rosną dwa największe rynki motoryzacyjne świata – Stany Zjednoczone (3,3 proc.) i Chiny (6,8 proc.), gdzie w I kw. br. sprzedano kolejno 4,08 mln i 5,64 mln aut. W przypadku Chin duży wpływ na poprawę wyników miało obniżenie podatku od małych samochodów z niską emisją spalin.
Na drugim biegunie znajduje się Rosja. W I kw. 2016 r. z rosyjskich salonów wyjechało 319 tys. nowych samochodów osobowych i lekkich aut dostawczych. Jeszcze dwa lata temu Rosjanie kupowali ponad 600 tys. nowych pojazdów. – Fatalna kondycja rosyjskiego rynku to kumulacja kilku czynników: sankcji, słabego rubla i wojny na Ukrainie. Niepewna sytuacja gospodarczo-polityczna ma ogromny wpływ na sprzedaż aut. Klienci z takich dóbr rezygnują wtedy w pierwszej kolejności – tłumaczy Dariusz Balcerzyk. Wyniki mogły być jeszcze gorsze, gdyby nie ok. 43 mld rubli (2,5 mld zł) dofinansowania branży motoryzacyjnej od rosyjskiego rządu.