Podczas gdy koncesjonariusze podwyższają ceny za przejazd autostradą, rząd myśli o obniżkach. Dobra wiadomość jest taka, że stawki mogłyby spaść nawet o połowę. Zła – że tylko w nocy
10 najbardziej dochodowych dróg w systemie viaTOLL / Dziennik Gazeta Prawna
Od najbliższej niedzieli kierowców czeka już druga w tym roku podwyżka na autostradzie koncesyjnej. Tym razem chodzi o A4 z Katowic do Krakowa. Koncesjonariusz Stalexport Autostrada Małopolska (SAM) zdecydował, że za przejechanie tego 62-kilometrowego odcinka kierowcy samochodów osobowych zapłacą 20 zł, a nie 18 zł jak dziś. Motocykliści zamiast 9 zł będą musieli wydać 10 zł. Dla autobusów i ciężarówek nowa cena to – w zależności od liczby osi pojazdu – 16,50 zł (dziś 15 zł) lub 26,50 zł (już nie 24,50 zł).
Tej podwyżce przeciwna była Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad, do której SAM zwrócił się o opinię w ramach obowiązującej procedury. – Nie znajdujemy uzasadnienia dla zmiany stawek na tym odcinku A4 – przyznaje Jan Krynicki, rzecznik GDDKiA.
Rzeczywiście, wyniki finansowe nie wskazują na to, żeby koncesjonariuszowi brakowało pieniędzy. Od stycznia do września 2014 r. spółka Stalexport Autostrady raportowała przychody na poziomie prawie 167 mln zł, co stanowi wzrost o 8 proc. w ciągu roku, z czego na czysto zarobiła ponad 50 mln zł. Dlaczego więc koncesjonariusz podjął taką decyzję, i to wbrew woli publicznego zarządcy drogi? Takie prawo daje mu umowa koncesyjna z 1997 r., której zapisy są jednak tajne. SAM stoi na stanowisku, że zmiana stawek jest uzasadniona m.in. inwestycjami, które obejmą również prace nieprzewidziane w umowie koncesyjnej, np. poszerzenie placów poboru opłat. Spółka na pocieszenie informuje, że kierowcy samochodów osobowych mają możliwość zniwelowania podwyżki przez zakup abonamentów.
Ostatnia podwyżka dla pojazdów osobowych na A4 Katowice–Kraków miała miejsce trzy lata temu. Kolejna dziwi, bo do stycznia była to i tak najdroższa droga w Polsce. Między Krakowem a Katowicami stawka jeszcze dziś wynosi 29 gr za 1 km. Sytuacja zmieniła się, kiedy w styczniu tego roku stawki podniosła Autostrada Wielkopolska, zarządzająca autostradą A2. Na odcinku z Nowego Tomyśla do Konina kierowcy muszą płacić teraz 34 gr za 1 km. W sumie za przejechanie całego odcinka koncesyjnego ze Świecka do Konina płacimy aż 69 zł. Tłumaczenie podobne: wyższe opłaty mają pomóc sfinansować budowę przez AWSA trzeciego pasa na autostradowej obwodnicy Poznania.
Podczas gdy koncesjonariusze podnoszą swoje stawki, Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju (MIR) myśli o ruchu w odwrotnym kierunku. Jako że wdrożenie powszechnych płatności elektronicznych na autostradach (w systemie slow & go) przeciąga się, resort myśli, jak uniknąć korków na autostradach, zwłaszcza w trakcie wakacyjnych wyjazdów nad morze drogą A1. Pojawił się pomysł obniżenia stawek za przejazd w porach nocnych. – Jest to jedna z rozważanych opcji. Jednak na tym etapie trudno jeszcze mówić o konkretach – przyznaje Piotr Popa, rzecznik MIR. Plan minimum dotyczy tylko autostrady A1 na odcinku zarządzanym przez GTC. Maksimum zakłada niższe stawki nocne także na wszystkich państwowych odcinkach. – Drugi wariant jest o tyle korzystniejszy, że działając na większą skalę, wywarłoby się większą presję na koncesjonariuszy na A2 i A4, by również obniżyli swoje stawki w godzinach nocnych – mówi nam jeden z urzędników MIR.
Teoretycznie takie rozwiązanie miałoby pomóc rozłożyć ruch na drogach. Ministerstwo liczy, że część kierowców skusi się na jazdę nocą, by mniej zapłacić za przejazd. Oficjalnie nie wiadomo, o ile by spadła wysokość stawek. Według naszych ustaleń rozważana przez resort obniżka wynosi 25–50 proc. Preferencyjna stawka obowiązywałaby od godz. 23 do 6.
– Zróżnicowanie stawek w zależności od pory dnia ma sens jako jeden, ale niejedyny element sterowania potokami ruchu. Najlepszym rozwiązaniem jest ujednolicenie systemu opłat elektronicznych na wszystkich autostradach w kraju – twierdzi Krzysztof Gorzkowski z firmy Kapsch, operatora systemu e-myta na autostradach GDDKiA.
Jednak prace nad jednolitym systemem straciły impet, odkąd Elżbieta Bieńkowska, po wskazaniu kierunku działań, wyjechała do Brukseli. W efekcie koncesjonariusz Gdańsk Transport Company przyznaje, że pracuje nad rozbudową systemu bramek. Pod Toruniem zostaną dobudowane trzy bramki, a pod Gdańskiem dwie. Jak usłyszeliśmy w GTC, uzgodnienia i prace projektowe już się zakończyły, a nowe bramki mają być gotowe przed wakacjami. Oprócz tego spółka pracuje nad systemem automatycznego wydawania biletów, który również ma ruszyć do wakacji. Kierowca nie będzie musiał wciskać przycisku, by pobrać bilet. Ten ma już na każdego kierowcę czekać, co – przynajmniej według założeń – powinno skrócić czas obsługi na wjeździe o 20 proc. Być może dojdzie też do zaokrąglenia stawek, żeby ułatwić wydawanie reszty. Na przykład przejazd z Torunia do Gdańska kosztowałby nie 29,90 zł, tylko 30 zł.
Najniższe stawki za przejazd obowiązują na odcinkach w zarządzie GDDKiA: z Konina do Strykowa i z Wrocławia do Gliwic. To tylko 10 gr/km. Do 2012 r. na autostradach GDDKiA było to 20 gr/km (podróż z Konina do Strykowa kosztowała ok. 20 zł). Obniżkę wymusiła UE, która dała część pieniędzy na budowę tej drogi. – W przeliczeniu na kilometr mamy najniższe stawki opłat w Polsce. Decyzja o ich zmianie należy do MIR. Nic nie wiemy o tym, żeby była przygotowywana – twierdzi Jan Krynicki z GDDKiA.