W polskich portach ruch wraca do poziomów sprzed pandemii. Czy największy po drugiej wojnie światowej kryzys w lotnictwie zmierza do końca?

Po dwóch latach ogromnych spadków liczby podróżnych przez lotniska znowu przewijają się tłumy. W Polsce najlepiej jest w największych portach regionalnych. W lipcu część z nich osiągnęła wyniki lepsze niż przed pandemią. Mimo gwałtownego wzrostu ruchu udało się też uniknąć problemów, które ostatnio paraliżowały część dużych lotnisk w Europie.
W Modlinie, który w ostatnim miesiącu obsłużył 329 tys. pasażerów, od maja trzeci raz z rzędu bity jest rekord liczby podróżnych w całej 10-letniej historii portu. – Spodziewam się, że zostanie on pobity także w sierpniu. Według szacunków przewinie się tu ok. 333 tys. podróżnych – przewiduje Grzegorz Hlebowicz, wiceprezes portu w Modlinie. Port w Katowicach, który w lipcu obsłużył 659 tys. pasażerów, o prawie dwa tysiące przebił pod tym względem wynik z lipca 2019 r. Jednocześnie był o 55 proc. lepszy niż w analogicznym okresie roku poprzedniego. – W sierpniu według prognoz wynik będzie podobny do tego z lipca. Obsłużymy ok. 660 tys. podróżnych. Na ten rok prognozujemy 4,5 mln pasażerów. Pod warunkiem jednak, że jesienią nie będzie jakichś radykalnych obostrzeń, które może wywołać kolejna fala pandemii. Dotąd najlepszy wynik – 4,8 mln podróżnych – odnotowaliśmy w 2019 r. – mówi Piotr Adamczyk, rzecznik portu w Katowicach.
W ostatnim miesiącu trochę więcej pasażerów niż w przedpandemicznym lipcu trzy lata temu obsłużyło także lotnisko w Poznaniu. Jednocześnie odnotowano tam trzeci najlepszy wynik miesięczny w historii portu. Przebicie wyniku z lipca 2019 r. świętowano również na lotnisku w Gdańsku. Port w Krakowie osiągnął zaś rezultat tylko o 5 proc. gorszy niż w lipcu 2019 r.
Na warszawskim Okęciu ruch odbudowuje się nieznacznie wolniej. Choć i tu są zadowoleni z wyników. Jak się dowiedzieliśmy, w lipcu obsłużono tam 1 mln 690 tys. podróżnych – o 62 proc. więcej niż w analogicznym okresie roku poprzedniego i o 12 proc. mniej niż w lipcu trzy lata temu. Stanisław Wojtera, prezes zarządzającego Okęciem przedsiębiorstwa „Porty Lotnicze”, spodziewa się, że w tym roku lotnisko obsłuży ponad 10 mln pasażerów. To jednak znaczniej mniej niż w rekordowym 2019 r, kiedy przez port przewinęło się aż 18,8 mln osób. Na całościowych wynikach, oprócz trwającego podczas kolejnej fali pandemii zimowego zastoju, zaciąży też wojna na terenie Ukrainy i utrzymujące się obostrzenia na trasach azjatyckich, głównie do Chin. Te dwa ostatnie czynniki mocno zaniżają wyniki LOT-u, głównego klienta warszawskiego portu. Wiosną przyszłego roku, po budowie niemal od zera, zacznie natomiast działać lotnisko w Radomiu, którego jednym z głównych zadań miało być odciążenie Okęcia. Wczoraj ogłoszono pierwsze połączenia z radomskiego portu, które uruchomi właśnie LOT. Będzie latał trzy razy w tygodniu do Paryża, Rzymu i Kopenhagi. Z konkretnymi deklaracjami dotyczącymi lotów z Radomia na razie wstrzymują się inni przewoźnicy.
Co dalej z ruchem lotniczym w Polsce, Europie i na świecie? IATA, czyli Międzynarodowe Stowarzyszenie Przewoźników Powietrznych, szacuje, że globalny ruch lotniczy powinien wrócić do poziomów sprzed pandemii w 2024 r. – Obecny wielki skok liczby podróżnych to w dużej mierze przesunięty zakumulowany ruch. Pasażerowie odkładali podróże, bo nie mogli odwiedzać znajomych czy podróżować służbowo. Trzeba się cieszyć z tego powrotu, bo były obawy, że pandemia u wielu osób spowoduje znacznie dłuższy strach przed lataniem – mówi Sebastian Mikosz, wiceprezes IATA, były szef LOT-u. – Sądzę, że wracamy już do normalności. Mimo możliwego wzrostu zakażeń rządy poszczególnych państw raczej nie będą decydowały się na przywrócenie obostrzeń. Szczepionki pokazały swoją skuteczność – dodaje Mikosz.
Przyznaje, że znacznie mniejszy ruch niż dawniej wciąż odbywa się na trasach z Europy do Azji. – Choć Japonia, Korea Płd. czy Tajlandia wróciły już do reguł sprzed pandemii, to na o wiele gorsze wyniki przewoźników na trasach dalekowschodnich w dużej mierze wpływa stanowisko Chin, które wciąż są zamknięte na rejsy międzynarodowe. W branży panuje opinia, że Państwo Środka powinno znieść obostrzenia jesienią, po kongresie partii komunistycznej, kiedy to Xi Jinping zostanie wybrany na kolejną kadencję. Otwarcie się Chin na loty międzynarodowe będzie ostatnim aktem zamknięcia związanego z pandemią kryzysu w lotnictwie – mówi Mikosz. Przyznaje, że pewne ograniczenia – zwłaszcza w naszej części Europy – wywołuje wojna na terenie Ukrainy. Sankcje na Rosję blokują przeloty nad Syberią, czyli najkrótszą drogę do Azji. Nie wiadomo, jak długo będzie też zamknięta przestrzeń powietrzna nad Ukrainą oraz tamtejsze lotniska. ©℗