Przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Transportu Drogowego Piotr Litwiński powiedział PAP, że decyzja o zawieszeniu stosowania przepisów to "wielka sprawa i duży sukces". Z kolei wicedyrektor departamentu transportu Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych w Polsce Piotr Mikiel powiedział, że Zrzeszenie jest tylko częściowo zadowolone z decyzji, które zapadły w piątek w Berlinie.
Litwiński mówił: "To nas ratuje. Walczyliśmy o to i zabiegaliśmy wszelkimi możliwymi kanałami. Nawet szykowano akcję protestacyjną" - powiedział. Przypomniał, że proponował takie rozwiązanie na spotkaniu Forum Transportu Drogowego z minister infrastruktury i rozwoju Marią Wasiak. "Uważałem, że zawieszenie przepisów, to jedyne rozwiązanie, które nam zostało; to się stało i to dla nas ogromny sukces. Jeden problem troszkę z głowy, teraz musimy dalej pracować i zbierać inne państwa do siebie, żeby przekonać Komisję Europejską, że to nie ma sensu, że nie może ingerować obce państwo w zatrudnienie naszych pracowników - firm zarejestrowanych w Polsce" - wyjaśnił Mikiel.
Jak powiedział, zadowolenie jest tylko częściowe, bo "postulowaliśmy o całościowe zawieszenie przepisów dotyczących minimalnego wynagrodzenia do czasu ich wyjaśnienia z Komisją Europejską. Natomiast dzisiaj zapadła decyzja dotycząca tylko zawieszenia stosowania tych regulacji w zakresie tranzytu wykonywanego przez Niemcy" - zaznaczył Mikiel.
Dodał, że istotną kwestią pozostają także przewozy transgraniczne do i z Niemiec oraz przewozy kabotażowe. "W związku z tym zawieszenie dotyczy zaledwie jednej trzeciej przewozów realizowanych na terenie Niemiec przez przewoźników zagranicznych" - ocenił Mikiel.
Po spotkaniu z Kosiniakiem-Kamyszem niemiecka szefowa resortu pracy mówiła o "znaku dobrego sąsiedztwa". Nahles pozytywnie oceniła fakt wdrożenia przez Komisję Europejską postępowania, którego celem jest wyjaśnienie spornych kwestii. Wyraziła nadzieję, że postępowanie to zakończy się do lata. Berlin uważa, że przepisy są zgodne z ustawodawstwem unijnym.
Nahles zastrzegła, że płaca minimalna w wysokości 8,50 euro za godzinę będzie nadal obowiązywała kierowców ciężarówek, które są załadowywane i rozładowywane na terenie Niemiec.
Informację o zawieszeniu przepisów z zadowoleniem przyjął minister Kosiniak-Kamysz. Zauważył jednak, że wątpliwości krajów członkowskich UE dotyczące rozwiązań wprowadzonych przez płacę minimalną nie dotyczą tylko tranzytu. "Podtrzymujemy dalej nasze zastrzeżenia, co do zgodności z prawem europejskim, dotyczące również transportu transgranicznego, jak również kabotażu" - zaznaczył.
Postulat, by stosowanie budzących kontrowersje przepisów zostało zawieszone do czasu wyjaśnienia, czy są zgodne z prawem UE, padł w ub. piątek w Brukseli. Odbyło się wówczas spotkanie urzędników dyrekcji generalnych KE ds. transportu i ds. zdrowia z przedstawicielami kilkunastu państw Wspólnoty, które skierowały w tej sprawie pytania do KE. Obok Polski, chodzi o: Słowację, Czechy, Węgry, Rumunię, Bułgarię, Słowenię, Chorwację, Litwę, Estonię, Portugalię, Hiszpanię i Irlandię.
Od 1 stycznia w Niemczech obowiązuje ustawa o płacy minimalnej; stawka za godzinę, która dotyczy zarówno Niemców, jak i obywateli innych państw pracujących w tym kraju, wynosi co najmniej 8,50 euro. Według władz w Berlinie stawka minimalna obowiązuje również kierowców z firm transportowych spoza Niemiec. W praktyce każda firma transportowa, której pojazd przejeżdżałby tranzytem przez terytorium tego kraju, musiałaby płacić swoim kierowcom odpowiednio wysokie stawki.
Według unijnych źródeł Komisja sprawdzi niemieckie przepisy pod kątem ich zgodności z dyrektywą o pracownikach delegowanych, czyli takich, których przedsiębiorstwa z jednego kraju delegują do pracy na terytorium innego kraju UE. Niemieckie przepisy o płacy minimalnej rozciągają dyrektywę o pracownikach delegowanych także na kierowców, przejeżdżających przez terytorium niemieckie tranzytem.