Ministerstwo Skarbu Państwa bierze pod uwagę kontrolowaną upadłość firmy – ustalił DGP. Spółka nie jest w stanie samodzielnie funkcjonować, a na jej włączenie do LOT-u nie zgodzi się Komisja Europejska
Decyzję, co zrobić z drugą obok LOT-u państwową linią lotniczą resort skarbu musi podjąć do końca miesiąca. – Sytuacja spółki jest trudna – przyznają otwarcie Agnieszka Jabłońska-Twaróg, rzecznik prasowy MSP, i Karolina Bursa, rzecznik Eurolotu. Nie chcą jednak zdradzić, na jak dużą kwotę spółka jest zadłużona. Bursa twierdzi, że te dane są poufne.
Zastrzegający anonimowość związkowcy z Eurolotu, z którymi rozmawialiśmy, mówią o zadłużeniu rzędu 100 mln zł. Z relacji pracowników wynika, że ten rok spółka zakończy stratą na poziomie kilkunastu milionów. To i tak nieco lepszy wynik niż w poprzednich latach – 2013 r. spółka zamknęła z ok. 20 mln zł na minusie, a w 2012 r. strata wyniosła 57 mln.
Wyjście z trudnej sytuacji Eurolotu ma pomóc znaleźć firma doradcza PwC. – Do końca miesiąca wspólnie z zarządem Eurolotu opracuje ona plan restrukturyzacji spółki. Plan ma pokazać, czy i jakie są dalsze możliwości działania przedsiębiorstwa – zaznacza Agnieszka Jabłońska-Twaróg.
Według naszych informacji w resorcie liczą się z przeprowadzeniem kontrolowanej upadłości linii lotniczej, bo inny wariant tak naprawdę nie wchodzi w rachubę. Po tym, jak w grudniu 2012 r. MSP dokapitalizowało już LOT kwotą 400 mln zł, wsparcie finansowe drugiej państwowej firmy prawie na pewno spotkałoby się ze sprzeciwem Komisji Europejskiej. Tymczasem MSP nie chce zadrażniać relacji z Brukselą, bo wciąż liczy się z koniecznością wypłaty drugiej, kilkusetmilionowej raty pomocy dla LOT-u.
– Szkoda byłoby, gdyby Eurolot upadł. Jest to jeden z lepszych przewoźników regionalnych w naszej części świata – komentuje Grzegorz Polaniecki, szef Enter Air, największej czarterowej linii w Polsce. Wyjaśnia też przyczyny trudnej sytuacji spółki. – Podobnie jak LOT, Eurolot zamówił zbyt wiele nowych samolotów, bazując na hiperoptymistycznych projekcjach rozwoju rynku, tworzonych kilka lat temu przez różnych doradców z ministerstwa – mówi Polaniecki.
Według Sebastiana Gościniarka, partnera w firmie doradczej BBSG, podstawowym grzechem Eurolotu był jego rozwód z LOT-em. Według niego istnienie takiej spółki ma sens tylko wtedy, gdy dowozi ona pasażerów dla większego przewoźnika. Żadna linia nie jest w stanie osiągnąć kosztowej efektywności na krótkich dystansach.
Tyle że ewentualny powrót pod skrzydła dawnej matki nie wchodzi w rachubę. Według Gościniarka przeszkodą jest nadzór Komisji Europejskiej nad restrukturyzacją LOT-u. W związku ze wsparciem finansowym państwa międzynarodowa linia nie może otwierać nowych tras i powiększać floty, a wchłonięcie Eurolotu nie tylko z trasami krajowymi, lecz także z nowymi samolotami typu Bombardier oraz rządowymi embraerami za takie działanie na pewno zostałoby uznane.
Kłopoty Eurolotu mają też kontekst polityczny. Jeszcze w połowie października posłowie PiS wysłali do NIK wniosek o audyt w spółce. Powód: umowa z 4You Airlines. – W świetle dostępnych informacji zachodzi uzasadnione podejrzenie, iż od czerwca do sierpnia 2014 r. mogło dojść do naruszenia zasad gospodarności w należącej do Skarbu Państwa spółce Eurolot – twierdzi poseł PiS Adam Kwiatkowski, który obok Macieja Małeckiego jest współautorem wniosku. Według niego spółka wzięła na siebie obowiązek wykonania wszystkich rejsów za 4You Airlines do czasu pozyskania przez nią niezbędnych uprawnień, w sytuacji gdy firma przedstawiana jako linia lotnicza nie miała nawet certyfikatu AOC ani koncesji na prowadzenie działalności czarterowej.
Na wniosek resortu skarbu relacje handlowe z 4You zbadała już rada nadzorcza Eurolotu. W konsekwencji zwolniono prezesa Tomasza Balcerzaka. Do tej pory nie podano jednak oficjalnie wysokości strat, jakie firma poniosła na związku z 4You.

62,1 proc. akcji Eurolotu należy do Ministerstwa Skarbu Państwa, a reszta do kontrolowanego przez resort TF Silesia

11 nowoczesnych samolotów typu Bombardier należy do spółki

300 osób pracuje w firmie