Choć urealniono wysokość mandatów drogowych, to rząd nie pali się, by poprawić słabą skuteczność automatycznej kontroli prędkości.
Choć urealniono wysokość mandatów drogowych, to rząd nie pali się, by poprawić słabą skuteczność automatycznej kontroli prędkości.
Co najmniej 800 zł zapłacimy od 2022 r. za przekroczenie prędkości na drodze o minimum 30 km/h. To wyraźny wzrost, bo teraz mandat za jazdę szybszą o 31-40 km/h wynosi od 200 do 300 zł. Jednocześnie jak przyznał wiceminister infrastruktury Rafał Weber, kary będą progresywne. Będą więc rosły z każdym przekroczeniem prędkości o kolejne 10 km/h. Dokładny taryfikator ma ustalić Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji.
Surowe kary od dawna obowiązują w wielu krajach Europy, np. w Czechach za przekroczenie dozwolonej prędkości w terenie zabudowanym o 40 km/h i więcej lub poza nim o 50 km/h i więcej mandat wynosi w przeliczeniu od 900 do 1800 zł.
Przegłosowana przez Sejm zmiana wysokości mandatów ma być kolejnym krokiem do poprawy bezpieczeństwa na polskich drogach po tym, jak w czerwcu wprowadzono pierwszeństwo dla pieszych przy przejściach czy obowiązek zachowania wyraźnego odstępu na drogach szybkiego ruchu. Eksperci wskazują jednak, że w tej układance brakuje zmian legislacyjnych, które znacznie poprawiłyby skuteczność systemu fotoradarów. Zgodnie z powtarzaną często maksymą do przestrzegania prawa skłania nie sama wysokość kary, tylko jej nieuchronność. Na ten aspekt w trakcie debaty o mandatach zwracali uwagę niektórzy posłowie. - Sytuacja realnie się poprawi dopiero wtedy, gdy uszczelnimy i uprościmy system egzekwowania mandatów - mówił poseł KO Franciszek Sterczewski. Przypomniał, że według danych Najwyższej Izby Kontroli tylko na połowę kierowców przyłapanych przez fotoradary na łamaniu przepisów udaje się nałożyć mandat. Dodatkowo duża część z nich przedawnia się.
Według Inspekcji Transportu Drogowego w zeszłym roku urządzenia w ramach automatycznego systemu nadzoru (fotoradary, odcinkowy pomiar prędkości i urządzenia wyłapujące wjeżdżających na czerwonym świetle) zarejestrowały 1 mln 370 tys. naruszeń przepisów. Po odjęciu od tego pojazdów uprzywilejowanych czy przypadków, w których zdjęcie było niewyraźne, inspekcja wysłała do właścicieli pojazdów 1 mln 247 tys. wezwań. Ostatecznie wystawieniem mandatu zakończyło się tylko ok. 650 tys. spraw.
Na początku 2020 r. szef inspekcji Alvin Gajadhur przyznawał, że system cechuje mała skuteczność, bo jest „archaiczny, a procedura wystawiania mandatu jest skomplikowana, przewlekła i kosztowna”. Wszystko przez to, że duża część kierowców wykorzystuje luki w przepisach i nie chce przyznać się do tego, że to oni kierowali sfotografowanym przez fotoradar pojazdem. Część w ogóle nie odpowiada na wezwania w sprawie wskazania winnego wykroczenia. W takich sytuacjach ITD powinna wysłać wnioski do sądu, ale te nie zawsze traktują niewskazanie kierowcy jako wykroczenie.
Już wiosną ub.r. inspekcja wzorem wielu krajów UE chciała wprowadzić znacznie szybszy system karania. Do właściciela auta przyłapanego na przekraczaniu prędkości trafiałoby najpierw wezwanie do wskazania kierowcy. Jeśli nie wskazałby winnego, byłaby na niego nakładana kara administracyjna. Szczegółowy projekt zmian legislacyjnych był gotowy latem 2020 r. - Nie wiem, co się z nim dzieje. Proszę pytać w Ministerstwie Infrastruktury - mówi DGP poseł PiS Jerzy Polaczek, którzy przewodniczył podkomisji pracującej nad zmianą wysokości mandatów. Rzecznik resortu Szymon Huptyś twierdzi, że projekt zmian obejmujący m.in. zwiększenie skuteczności funkcjonowania systemu fotoradarów nie został jeszcze wpisany do wykazu prac legislacyjnych i programowych rządu. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, przepisy utknęły w kancelarii premiera.
Osobnym problemem jest mała liczba fotoradarów. Jak wytykała NIK, w Polsce wypada średnio 1,6 urządzenia na 1000 km kw. Dla porównania w Niemczech na takiej powierzchni jest ich 10, a w Belgii - 37. Obecnie ITD ma ok. 450 fotoradarów stacjonarnych, 29 urządzeń w samochodach, 30 urządzeń do odcinkowego pomiaru prędkości. Inspekcja realizuje wprawdzie warty 162 mln zł unijny projekt dotyczący rozbudowy systemu, ale nieznacznie zwiększy to liczbę punktów kontrolnych - w dużej mierze zakłada on wymianę starych fotoradarów (247). Nowych do końca 2023 r. ma być tylko 26. Przybędzie też 39 urządzeń do odcinkowego pomiaru prędkości i 30 skrzynek rejestrujących przejazd na czerwonym świetle.
Rzeczniczka inspekcji Monika Niżniak zaznacza, że trwają prace nad dalszą rozbudową systemu. W ramach Krajowego Planu Odbudowy ITD chce kupić do końca 2025 r. 128 kolejnych fotoradarów. Wartość projektu wyceniono na 125 mln zł netto. Rzeczniczka przyznaje, że skala zamówień uzależniona jest od finalnego kształtu KPO.
/>
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama