Promocja cenowa, która miała umożliwić sprzedaż 250 tys. biletów w trzy dni, zakończyła się umiarkowanym powodzeniem.
Promocja cenowa, która miała umożliwić sprzedaż 250 tys. biletów w trzy dni, zakończyła się umiarkowanym powodzeniem.
– Efekty promocji przekroczyły najśmielsze oczekiwania biura sprzedaży – twierdzi Marek Kłuciński, rzecznik prasowy PLL LOT. Szczegółów jednak nie zdradza, zasłaniając się tajemnicą handlową. Jednak pośredniczący w handlu biletami sprzedawcy mówią co innego.
Magdalena Fijołek z biura eSky.pl przyznaje, że pierwszego dnia jej firma sprzedała trzykrotnie więcej biletów LOT-u niż zwykle, ale generalnie zainteresowanie promocją ocenia jako umiarkowane. Powodem były zbyt wysokie ceny. Akcja, która miała poprawić płynność finansową spółki i zapełnić samoloty, trwała od 6 do 8 marca. Przewoźnik zapowiadał ceny niższe nawet o 50 proc. na 52 trasach. Takie oferty się pojawiły, ale tylko na mniej obleganych kierunkach. Jak tłumaczy Magdalena Fijołek, za pół ceny można było polecieć do Odessy, Tel Awiwu, Stambułu, Larnaki, Tbilisi, Moskwy i Petersburga. Specjalna oferta obowiązywała także do Nowego Jorku i Chicago, jednak za Atlantyk z 50-proc. upustem można było kupić tylko kilka biletów. Sprzedano je w kilka minut. Im dalej, tym z atrakcyjnymi biletami było gorzej. Z upustem, choć tylko 30-proc., można było kupić bilety do Paryża, Rzymu czy Barcelony. Na najbardziej obleganym kierunku do Londynu promocji nie było prawie wcale.
Jak twierdzi Bogumiła Sowa z serwisu Fru.pl, 60 proc. sprzedanych biletów w trakcie promocji dotyczyło lotów krajowych. Najbardziej oblegane były połączenia z Warszawy do Gdańska i Wrocławia, na których faktycznie można było upolować okazję za pół ceny – 149 zł. Ale we Fru.pl nie kryją rozczarowania. – Oczekiwania były ogromne, bo akcja rozpropagowana została bardzo szeroko – mówi Bogumiła Sowa. – Mimo to nie spotkaliśmy się z tak dużym zainteresowaniem, jak w czasie wcześniejszej promocji Qatar Airways – dodaje.
Według ekspertów słabe efekty to po części skutki zbytniego pośpiechu w jej przeprowadzeniu przez spółkę. Według Tomasza Dziedzica z Instytutu Turystyki czas pomiędzy zapowiedzią a promocją był zbyt krótki i wielu potencjalnie zainteresowanych mogło nie zdążyć podjąć decyzji. Inna sprawa to, jego zdaniem, przyzwyczajenia Polaków. – Raczej nie należymy do tych, którzy planują podróże z dużym wyprzedzeniem. Wciąż pokutuje u nas przekonanie, że najlepiej kupić bilet w ostatniej chwili – dodaje. Ale według sprzedawców problemem jest też postrzeganie LOT-u. – Linia nie należy do najtańszych – mówi Fijołek. Przypomina, że kilka tygodni temu świetne promocje cenowe oferowały Emirates i Qatar i wówczas sprzedawcy wręcz nie nadążali z obsługą klientów.
Słaba sprzedaż biletów LOT-u powinna martwić Ministerstwo Skarbu Państwa, które kontroluje linię. W grudniu zeszłego roku linia otrzymała od MSP 400 mln zł na podreperowanie płynności finansowej. Jednak niemal wszystkie pieniądze są już wydane, a ponieważ premier zakazał dalszego dotowania przewoźnika, musi on zarobić sam na siebie i przetrwać do czasu prywatyzacji. W zeszłym roku strata netto LOT-u wyniosła 157,1 mln zł, a na działalności podstawowej 115,1 mln zł.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama