Remonty linii kolejowych potrwają jeszcze kilka lat i niestety będą uciążliwe dla pasażerów - przyznał w rozmowie z PAP prezes PKP SA i szef Grupy PKP Jakub Karnowski. Podkreślił, że są remonty są niezbędne, by podnieść standard podróżowania polską koleją.

PKP traci udziały w rynku przewozów pasażerskich: teraz ma ok. 14 proc., a jeszcze niedawno - dwa razy tyle. Polacy często wybierają pociąg by dojechać do pracy i szkoły, a w dłuższą podróż udają się samochodem albo samolotem.

Jakub Karnowski: Rzeczywiście, gdy popatrzymy na rynek w perspektywie ostatnich 10 lat, to kolej bardzo traci pasażerów na rzecz innych środków transportu. Jest kilka przyczyn tego stanu rzeczy. Po pierwsze - niedofinansowanie linii kolejowych przez ostatnie dekady, które doprowadziło do znaczącej ich degradacji i w rezultacie znacznego wydłużenia czasu podróży pociągiem. Po drugie - samochody dziś są tańsze i bardziej dostępne niż 20 lat temu. Teraz ruszyliśmy z modernizacjami linii kolejowych, nadrabiamy tę przepaść, która powiększała się przez lata niedoinwestowania. Niestety, kiedy na torach trwa remont, to pociągi siłą rzeczy jeżdżą wolniej i rzadziej. Na kolei o wiele trudniej zorganizować objazd niż na drogach, czasem to niemożliwe. Ponadto skala remontów prowadzonych w jednym czasie jest nieporównywalna do żadnego wcześniejszego okresu. Dlatego do Gdańska jedzie się dziś ponad pięć godzin, tak jak po Warszawie jeździ się trudniej w czasie budowy drugiej linii metra. Ale rezultaty inwestycji powinny rekompensować przejściowe utrudnienia.

A nie można zorganizować remontów tak, by były mniej uciążliwe dla pasażerów?

J.K.: Nasze główne cele to wykorzystanie środków z Unii Europejskiej na lata 2007-2013 i uniknięcie tych problemów, jakie się pojawiły na części inwestycji drogowych, czyli masowych upadłości firm wykonawczych. Musimy wykorzystać tę szansę, jaką dają pieniądze z UE, a musimy to zrobić do określonego momentu - stąd kumulacja prac, które - niestety - nie wystartowały w 2007 roku i dlatego nie są równomiernie rozłożone w okresie 2007-2015. Gruntowne modernizacje linii kolejowych potrwają jeszcze kilka lat, właśnie po to, abyśmy mogli później jeździć ze stolicy do Gdańska w nieco ponad trzy godziny, do Katowic w nieco ponad dwie godziny i żeby ta podróż odbywała się w warunkach europejskich. Nie okłamujmy się, remonty linii kolejowych będą uciążliwe. Przez najbliższe trzy lata kolej będzie placem budowy. Ale będą efekty, tak jak na drogach, gdzie już je widać.

Czy uda się wykorzystać wszystkie pieniądze z UE na kolej? Zakontraktowana jest dopiero połowa środków.

J.K.: Zrobimy wszystko, by je wykorzystać. Czy to będzie 100 proc. pieniędzy, które Bruksela przeznaczyła na kolej? Pewnie nie. Ale nie będzie sytuacji, w której pod koniec perspektywy finansowej stopień wykorzystania środków unijnych będzie zatrważająco niski.

Czy spółki kolejowe przygotowują się do wykorzystania pieniędzy z kolejnego budżetu UE - żeby nie powtórzyła się sytuacja, że pieniądze najpierw będą czekały na kolejarzy, a później oni będą mieli problemy, by zdążyć je wydać?

J.K.: Część inwestycji, których nie uda nam się zrealizować z tego budżetu, będziemy się starali sfinansować z kolejnego. Jest nam łatwiej zaplanować przygotowanie się do następnego budżetu UE niż kontynuację obecnego. I te przygotowania już ruszyły. Tworzone (...) są pakiety inwestycji oraz harmonogramy działań, aby uniknąć błędów tej perspektywy. Tym bardziej, że rzeczywiście z inwestycjami są problemy. Są opóźnienia, są bankructwa wykonawców, jak choćby PNI.

Czy bilety kolejowe w Polsce nie są za drogie?

J.K.: Na pewno będziemy chcieli bardziej konkurować z innymi środkami transportu. Nie widzę na przykład powodu, dla którego bilety zawsze mają kosztować tyle samo, niezależnie od tego, gdzie się je kupuje. Uważam, że jeżeli student kupuje bilet przez internet z dużym wyprzedzeniem, to ten bilet powinien być tańszy. Natomiast jeśli kupuje bilet w pierwszej klasie na 10 minut przed odjazdem pociągu - albo nawet w pociągu - to te bilety mogą być drogie. Dla biznesmena nie będzie miało znaczenia, czy bilet będzie kosztował 200 czy 250 zł - i tak go kupi. A dla studenta ma znaczenie, czy bilet będzie kosztował 20 zł czy 25 zł. Dlatego musimy badać rynek i reagować adekwatnie, by zwiększyć przychody PKP Intercity, mieć pieniądze na modernizację wagonów i wozić zadowolonych pasażerów.