Kontrolowanej upadłości nie będzie. Przewoźnik uzgadnia wysokość pomocy publicznej.
Kontrolowanej upadłości nie będzie. Przewoźnik uzgadnia wysokość pomocy publicznej.
O możliwym bankructwie przewoźnika głośno było jeszcze w czerwcu, tuż po tym jak wyszło na jaw, że zarejestrowana została nowa spółka LOT Polish Airlines. Od razu duża część ekspertów uznała, że taki ruch oznacza, iż w sytuacji ogromnych kłopotów w czasie pandemii COVID-19 rządzący wybrali kontrolowaną upadłość firmy. Po bankructwie starej spółki działalność byłaby przenoszona do nowej. Minister aktywów państwowych Jacek Sasin mówił wówczas, że to możliwy scenariusz, choć należy go traktować jako ostateczność.
Jak jednak teraz dowiaduje się DGP, wariant kontrolowanej upadłości tak naprawdę nigdy nie był brany na poważnie pod uwagę. Od dwóch źródeł, które dobrze znają sytuację przewoźnika, usłyszeliśmy, że nowa spółka powstała jako karta przetargowa w rozmowach z leasingodawcami. Chodziło o obniżenie ogromnych rat za samoloty, co jest teraz największym obciążeniem dla przedsiębiorstwa. Każdego roku pochłaniają one kilkaset mln zł. W 2018 r. sięgnęły aż 747 mln zł. Firmy leasingowe długo stały na stanowisku, że nie obniżą rat, bo w czasie epidemii każdy narodowy przewoźnik dostanie od rządu potężny zastrzyk ratunkowy. Jak się dowiadujemy w LOT, rozmowy z leasingodawcami teraz wreszcie są finalizowane. Spółka nie ujawnia, jakie są efekty negocjacji.
Obniżenie rat za maszyny to część wdrażanego pakietu oszczędnościowego. Już latem LOT obciął zarobki. Po tym jak związek zrzeszający personel pokładowy nie przystał na drastyczne obniżki płac, stewardessy dostały wypowiedzenia zmniejszające wymiar etatu o połowę. – Od października, listopada sukcesywnie przechodzimy na pół etatu. Wciąż mamy jednak wrażenie chaosu. Nikt nas nie informuje, co będzie dalej – mówi Agnieszka Szelągowska ze Związku Zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego.
Według przedstawicieli LOT-u w najbliższych tygodniach wspólnie z Ministerstwem Aktywów Państwowych ma być wynegocjowana ostateczna wysokość pomocy publicznej dla przewoźnika. Wiceprezes LOT-u Michał Fijoł liczy, że kwestia wsparcia ostatecznie zostanie rozstrzygnięta do końca roku. Eksperci spodziewają się, że firma potrzebuje gigantycznego zastrzyku pieniędzy. Najpewniej znacznie przekroczy on kwotę poprzedniej pomocy z 2012 r., kiedy dostała od rządu 400 mln zł. Dominik Sipiński z portalu Ch-aviation i Polityki Insight podaje przykłady nieco większych linii Austrian i Brussels, które otrzymały odpowiednio 600 mln i 290 mln euro pomocy.
Dokładne wyniki finansowe za 2019 r. zostały ujawnione wczoraj po południu. Okazało się, że nie są takie złe, jak się niektórzy spodziewali. Spółka utrzymała się na plusie. Wynik netto wyniósł 68,9 mln (2018 r. wyniósł 45 mln zł). Z kolei wynik na działalności operacyjnej (EBIT) osiągnął 91,9 mln zł względem 215 mln zł rok wcześniej. W sprawozdaniu pojawia się też informacja, że LOT planuje pozyskanie pomocy publicznej na gigantyczną kwotę 1 mld euro, czyli aż 4,5 mld zł.
Bartosz Baca z firmy doradczej BBSG zwraca zaś uwagę, że LOT pośrednio otrzymał już pomoc. Podratował swoją sytuację w czasie zorganizowanej wspólnie z rządem akcji „Lot do domu”. Przewoźnik ściągał wówczas do kraju rodaków, którzy utknęli za granicą po wprowadzeniu przez Polskę zakazu lotów. Rząd dopłacał do tamtych rejsów.
Nawet po udzieleniu pomocy LOT czeka niepewna przyszłość, bo zapaść w lotnictwie spowodowana pandemią COVID-19 potrwa długo. Według prognoz Międzynarodowego Zrzeszenia Przewoźników Powietrznych do poziomu ruchu sprzed koronowirusa uda się wrócić dopiero w 2023 lub 2024 r. Dla linii tradycyjnych, czyli takich jak LOT, ogromnym problemem jest też załamanie ruchu biznesowego. W tej sytuacji przewoźnik zapowiada pewne przebranżowienie i postawienie większego nacisku na wożenie turystów. Wszyscy spodziewają się, że to właśnie ten segment podróży odbije jako pierwszy. Michał Fijoł liczy, że w 2021 r. LOT przewiezie milion turystów.
Tymczasem czeski dziennik „Lidove Noviny” podał, że rządy państw Grupy Wyszehradzkiej chcą powołać silne, środkowoeuropejskie linie lotnicze, w których pierwsze skrzypce miałby grać LOT. Taki podmiot odpierałby w regionie ofensywę innych europejskich przewoźników. Według gazety przedsięwzięcie popiera m.in. premier Czech Andrej Babiš. LOT dość ostrożnie wypowiada się o tym pomyśle. – Na razie priorytetem jest odbudowa dawnej sieci połączeń – mówi rzecznik firmy Krzysztof Moczulski. Po cofnięciu zakazu lotów od 6 października wracają np. loty do Hiszpanii i Francji. Po kilkumiesięcznej przerwie wczoraj wznowiono też rejsy z pasażerami do Chin.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama