Wielu mniejszym przewoźnikom autobusowym zajrzało w oczy widmo bankructwa. Stracili finansowanie z budżetów państwa i gmin.
autobus / ShutterStock
– W ostatnich dniach komunikacja regionalna praktycznie zamarła. Dochodzi do dramatów przedsiębiorstw autobusowych, zwłaszcza tych mniejszych. Wiele firm już zwalnia kierowców – mówi Marcin Gromadzki z firmy Public Transport Consulting. Zaznacza, że przewoźnicy jeżdżący między mniejszymi miejscowościami znaleźli się w nieporównywalnie gorszym położeniu niż komunikacja miejska, gdzie skalę przewozów utrzymują nowe limity określające liczbę pasażerów w pojazdach.
Dają znać o sobie wieloletnie zapóźnienia w regulacji przewozów. Podmiejski transport publiczny w dużej mierze opiera się na dowożeniu uczniów do szkół. I głównie ta część działalności mogła liczyć na dofinansowanie ze środków publicznych. W przypadku uczniów podstawówek bilety okresowe w 49 proc. są refundowane z dotacji rządowych, a w 51 proc. przez gminy. W przypadku szkół średnich też połowę biletu refunduje rząd, ale za drugą połówkę płacą rodzice uczniów. Finansowanie tych przewozów zaczyna się sypać, gdy szkoły są zamknięte od 12 marca. Na razie rząd zapowiedział, że nauczania stacjonarnego nie będzie do 10 kwietnia, ale można się spodziewać przedłużenia tego terminu. Część gmin szuka oszczędności i zaczyna się wycofywać z dopłat do przewozów uczniowskich za kwiecień. Wtedy nie byłoby też podstaw do refundacji przez rząd drugiej połówki biletu okresowego.
Należący do powiatów słupskiego i lęborskiego PKS Słupsk boi się rychłej upadłości. I w to sytuacji, w której udało się mu zdobyć dofinansowanie do przewozów z rządowego „funduszu autobusowego”. Oprócz ryzyka braku dopłat publicznych zniknęła też większość wpływów z biletów jednorazowych, bo mało kto jeździ autobusami do pracy czy na zakupy.
– Niektóre gminy mówią, że chcą zrezygnować z dopłat za kwiecień. Jeśli większość tak postąpi i jednocześnie nie będziemy mieli refundacji połowy biletów okresowych z budżetu państwa, to wkrótce PKS Słupsk nie będzie miał pieniędzy na wypłaty dla pracowników – mówi Marcin Grzybiński ze starostwa słupskiego.
Wiele teraz zależy zatem od postawy samorządów. Marcin Gromadzki przyznaje jednak, że potrzebna też jest konkretna, rządowa pomoc dla branży. – W przyjętej przez rząd i Sejm tarczy antykryzysowej nie ma rozwiązań dla firm realizujących publiczny transport zbiorowy – zaznacza. Ma propozycje, które pozwoliłyby uniknąć rychłej upadłości przewoźnikom operującym na trasach służących nie tylko dowożeniu dzieci do szkół gminnych. – Na takich trasach bilety nabywane były indywidualnie przez uczniów szkół ponadpodstawowych, a ci – spodziewając się dalszego przedłużenia ograniczenia zajęć szkolnych – biletów na kwiecień nie zakupią. Rozwiązaniem problemu byłby zakup takich biletów przez urzędy marszałkowskie – np. w kwotach sprzedaży indywidualnej za listopad 2019 r. Zakup odbywałby się ze środków z Funduszu Rozwoju Przewozów Autobusowych – proponuje Gromadzki. Przyznaje jednak, że do tego potrzebna byłaby zmiana prawa.
Obecnie w fatalnym położeniu są też busiarze, czyli mikroprzewoźnicy dysponujący najwyżej kilkoma busami, którzy jeździli głównie na zasadach komercyjnych – czyli bez umowy z samorządami na świadczenie usług transportu publicznego. Większość z nich zawiesiła przewozy, gdy zabrakło pasażerów. Teraz chcą, by na czas pandemii umożliwić im bezpłatne tankowanie na stacjach państwowego dostawcy paliw. Według Bartosza Jakubowskiego z Klubu Jagiellońskiego pomoc finansowa dla busiarzy powinna być udzielana pod pewnymi warunkami. – Resort infrastruktury powinien ustalić klucz przydzielania środków. Pieniądze powinny być przyznawane podmiotom, które podpiszą umowę z samorządem na świadczenie usług na określonych trasach i w określonym standardzie – mówi Bartosz Jakubowski. W wielu przypadkach ten standard jest bardzo niski. Przykładowo w Zakopanem od lat wiele busów jeździ bez żadnego rozkładu.
Wiceminister infrastruktury Andrzej Bittel obiecał organizacjom branżowym, że rząd będzie pracował nad ratunkowymi regulacjami dla transportu. Chodzi także o przewoźników kolejowych, o których problemach pisaliśmy kilka dni temu. Dziś resort ma rozmawiać z ekspertami o możliwych rozwiązaniach. Wiceminister Bittel nie chciał jednak powiedzieć DGP, jakie pomysły mają szansę wejść w życie.
26 proc. do takiego odsetka sołectw w Polsce nie dociera zorganizowany transport publiczny
800 mln zł to tegoroczna pula Funduszu Rozwoju Połączeń Autobusów. Część tych środków można by przeznaczyć na działania ratunkowe dla branży