Przewoźnicy pogrążają się w długach, branża zaczyna tracić płynność finansową. Wirus przykręca wpływy transportu publicznego nawet o 80 proc. - pisze piątkowa "Rzeczpospolita".

"Polski transport tonie. Liczba kursów polskich przewoźników zajmujących się międzynarodowym transportem drogowym towarów, kontrolujących przed epidemią jedną czwartą unijnego rynku, zmalała o połowę z powodu spadku zleceń" - czytamy w "Rzeczpospolitej".

Według dziennika kierowcy coraz bardziej boją się jeździć do krajów ogarniętych koronawirusem. "Transgraniczny transport pasażerski zamarł kompletnie, podobnie jest z krajowym. Coraz większe kłopoty ma transport publiczny" - pisze "Rz". "Jego przychody znacząco się zmniejszają. Przykładowo ZTM metropolii górnośląsko-zagłębiowskiej ma teraz ok. 20 proc. standardowych wpływów ze sprzedaży biletów" - mówi gazecie Jacek Grzeszak, analityk Polskiego Instytutu Ekonomicznego.

"Rz" pisze ponadto, że brak zleceń i pasażerów sprawia, że firmy transportowe tracą płynność finansową. Z najnowszych danych Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej (KRD), do których dotarła "Rzeczpospolita", wynika, że niespłacone zadłużenie blisko 25 tys. firm z branży transportowej ujętych w bazie KRD sięga już 928 mln zł. "Na początku lutego były to 843 mln zł, a na początku marca – 894,1 mln zł. Łączna liczba zobowiązań zbliża się do 143 tys., a średnie zadłużenie firm sektora transportowego przekracza 37,1 tys. zł" - czytamy w dzienniku.