Wyścig z czasem na budowie trasy A1 bliski wygranej. Przed końcem roku kierowcy mają pojechać kluczowym odcinkiem trasy koło Częstochowy.
Sytuacja na budowie autostrady A1 przypomina tę z 2012 r., gdy drogowcy przed piłkarskimi mistrzostwami Europy walczyli o przejezdność trasy A2 z Łodzi do Warszawy. Wtedy arterię udało się otworzyć kilkadziesiąt godzin przed pierwszym meczem Euro. Teraz Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad oraz resort infrastruktury zapowiadają, że autostradowa obwodnica Częstochowy zostanie otwarta do końca grudnia.
– Prace są prowadzone dzień i noc. Jeśli nie wystąpią nadzwyczajne okoliczności, szczególnie pogodowe, to przed końcem roku otworzymy ten odcinek autostrady A1 – mówi DGP minister infrastruktury Andrzej Adamczyk.
Rządowi i drogowcom zależy na szybkim udostępnieniu trasy, bo dzięki niej skróci się przejazd z Łodzi, Trójmiasta czy Warszawy na Górny Śląsk. Nowy odcinek ma też nieco zrekompensować ogromne utrudnienia między Piotrkowem i Częstochową, gdzie dawna gierkówka jest przebudowywana do parametrów autostrady (tu prace potrwają do 2022 r.).
Rząd liczy również, że choć w części uda się zatrzeć złe wrażenie po rozwiązaniu w tym roku aż dziesięciu umów na budowę ważnych odcinków dróg. Wśród rozwiązanych kontraktów był także ten na budowę autostradowej obwodnicy Częstochowy, z której wiosną tego roku wyrzucono włoską firmę Salini. To jednak tylko w przypadku tej inwestycji drogowcy zdecydowali się na szybką ścieżkę wyboru nowego wykonawcy. Kluczowe prace – dokończenie budowy nawierzchni czy wiaduktów zakwalifikowano jako roboty zabezpieczające.
Ich wykonawcę udało się wybrać w trybie negocjacji bez ogłoszenia. Konsorcjum firm Strabag, Budimex i Budpol zakończyło już roboty przy układaniu betonowej nawierzchni. – Udało się je wykonać w rekordowym tempie, w nieco ponad trzy miesiące – informuje rzecznik Budimeksu Michał Wrzosek. Przyznaje jednak, że do wykonania zostały jeszcze inne roboty, np. poprawki przy wodociągu, który firma Salini wadliwie wykonała. Trzeba też poprawić nasypy przy wiaduktach.
Drogi nie będzie można jednak otworzyć bez wykonania innych prac, które drogowcy zlecali w osobnych przetargach. Chodzi m.in. o budowę barier ochronnych, ogrodzenia, oznakowania czy ekranów dźwiękochłonnych. Problem w tym, że większość tych prac dopiero ma się rozpocząć. Okazało się, że GDDKiA długo nie mogła znaleźć wykonawców, bo np. w przetargu nie było żadnych zgłoszeń. Dopiero w ostatni czwartek wybrano najkorzystniejszą ofertę na budowę ekranów na obiektach mostowych. Prace mają się tam zacząć w grudniu.
Mimo to przedstawiciele GDDKiA twierdzą, że raczej nie przeszkodzi to otwarciu trasy przed końcem roku. Przyznają, że część robót będzie kontynuowana w przyszłym roku, a na autostradzie najpewniej zostanie wprowadzone ograniczenie prędkości. Drogowcy dodają też, że w pierwszym etapie nie będą jeszcze otwarte dwa węzły bezkolizyjne: Częstochowa-Jasna Góra i Częstochowa-Blachownia.
– Zgodnie z przyjętym obecnie harmonogramem prac przewidujemy zrealizowanie tych węzłów w przyszłym roku. W pierwszej kolejności skupiamy się na udostępnieniu ciągu głównego obwodnicy Częstochowy. Ma to pozwolić wyprowadzić ruch tranzytowy z miasta – mówi Jan Krynicki, rzecznik GDDKiA.
Dyrekcja zapowiada też, że przed końcem roku uda się udostępnić kierowcom jeszcze kilka innych ważnych odcinków. Dużym przełomem będzie otwarcie brakujących odcinków trasy ekspresowej S5 między Poznaniem i Wrocławiem. Chodzi o 50-kilometrowy fragment niedaleko stolicy Wielkopolski, który o kilkadziesiąt minut skróci przejazd między tymi miastami. Jego otwarcia można się spodziewać w połowie grudnia.
W podobnym terminie powinny być też otwarte dwa fragmenty S5 z Poznania w stronę Bydgoszczy. Chodzi o odcinki Jaroszewo – Mielno (25 km) i Maksymilianowo – Tryszczyn (8,5 km). W grudniu pojedziemy też krótkim odcinkiem S7 koło Skarżyska-Kamiennej. Dzięki temu dwujezdniowa trasa będzie już nieprzerwanie ciągnąć się ze stolicy do granicy województw świętokrzyskiego i małopolskiego.
GDDKiA chciałaby również otworzyć kolejny fragment trasy S17 między Warszawą i Lublinem (z Kołbieli do Garwolina) oraz obwodnicę podwarszawskiej Góry Kalwarii.
W porównaniu z zapowiedziami z początku roku drogowcom nie uda się jednak otworzyć blisko 50–60 km szybkich tras. To m.in. brakujący 14-kilometrowy odcinek trasy S3 koło Lubina. W tym przypadku GDDKiA również wyrzuciła z placu robót firmę Salini. W ubiegłym tygodniu podpisano umowę na dokończenie prac z portugalską firmą Mota-Engil. Ten odcinek zostanie jednak ukończony dopiero wiosną 2021 r.
Po rozwiązaniu kontraktu z firmą Impresa Pizzarotti nie uda się też w tym roku skończyć fragmentu trasy S5 koło Bydgoszczy. Inny odcinek tej trasy – między Szubinem i Jaroszewem – złapał z kolei blisko półroczne opóźnienie. Ten fragment buduje firma Trakcja, która dopiero niedawno wyszła z kłopotów finansowych i teraz zapowiada, że powinna skończyć prace w połowie 2020 r.